Szczurka w ciąży
: śr wrz 07, 2011 1:29 pm
Ni i stało się Ilekroć czytałam na forum posty o szczurkach w ciąży, zawsze mnie nurtowało jak ludzie mogą być tak nieodpowiedzialni. A teraz przytrafiło się to i mnie.
Historia jest długa ale postaram się ją jakoś poskracać W każdym razie zaczęło się od tego, że któregoś dnia kupiłam moim 2 szczurzynkom nową klatkę, bo uznałam, że stara jest za ciasna. Klatka kupiona na allegro, wymiary 100x50 wys.100 z dwiema kuwetami. No i super, szczurasy szczęśliwe. Ja swoją drogą też, bo chociaż troszkę mogłam popuścić wodze mojego na co dzień ukrywanego GMR, a tu akurat koleżanka domu dla dwóch szczurzych maleństw szukała. No i takim to sposobem te dwa maleństwa do mnie przywędrowały. Dwie śliczne pannice/jak do pewnego czasu myślałam/.Po dokładnych oględzinach okazało się, że jedno ze zwierzątek jest samcem, Glutek do poprzedniej właścicielki już wrócić nie mógł, tak więc po zastanowieniu zasłoniłam grubą dechą przejście z dolnej kuwety do górnej. I w ten sposób Glutek zamieszkał na dole a panienki na górze. Nosiłam się z zamiarem wykastrowania samczyka i połączenia z powrotem obu części, ale po poczytaniu artykułów w necie, że jest to dość ryzykowny zabieg, z racji tego, że szczurek może się nie wybudzić z narkozy, np. przez podanie zbyt dużej dawki środka zrezygnowałam. Zamiast kastracji Glutka w jego klatce znalazł dom jeszcze jeden mały samczyk Bazyl - dla towarzystwa. No i tak sobie żyły wszystkie w zgodzie, bez żadnych problemów ponad rok. Prawie 2 tygodnie temu, kiedy wróciłam z pracy zobaczyłam, że wszystkie szczury są w dolnej części klatki. Jedna z panienek wygryzła cały róg górnej kuwety, przez co zrobiło się przejście. W ślad za nią poszły pozostałe 2 i cała zgraja siedziała na dole. Szybko je wyciągnęłam. W górnej kuwecie naprawiłam deseczkami dziurę, którą wygryzły. I wsadziłam panienki na miejsce. Miałam nadzieję, że samce nie zdążyły ich zapłodnić, ale niestety, minęły dwa tygodnie i jedna szczurka niewątpliwie jest w ciąży, już zresztą dość zaawansowanej (oczywiście umieściłam ją już w mniejszej klatce na czas porodu i wychowywania maleństw). Cieszę się, że tylko jedna, bo mogły być trzy. To dopiero byłby kłopot. Przez cały czas od kiedy u mnie są nigdy nie próbowały przegryzać kuwety, ani prętów i to mnie zmyliło i osłabiło czujność. To nie są pierwsze moje szczury, zajmuję się tymi zwierzątkami od kilku lat, a mimo to przechytrzyły mnie. Ale cóż czasu już nie cofnę, kuwetę teraz dobrze zabezpieczyłam dość grubymi deseczkami, tak że powtórne przegryzienie jest niemożliwe. Ale piszę tą historię głównie jako przestrogę dla innych. Kiedy ma się w domu zarówno samce, jak i samice trzeba bardzo uważać. Szczury to inteligentne i sprytne zwierzęta i mimo, że zajmuję się nimi tyle czasu ciągle potrafią mnie zadziwić, częściej oczywiście pozytywnie, rzadziej na szczęście w sposób negatywny. A w sposób opłakany w skutkach zrobiły to pierwszy raz. Teraz pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że szczurka urodzi bez komplikacji, kilka maleństw zostanie ze mną, a dla reszty będę szukać odpowiedzialnych i dobrych domków.
Historia jest długa ale postaram się ją jakoś poskracać W każdym razie zaczęło się od tego, że któregoś dnia kupiłam moim 2 szczurzynkom nową klatkę, bo uznałam, że stara jest za ciasna. Klatka kupiona na allegro, wymiary 100x50 wys.100 z dwiema kuwetami. No i super, szczurasy szczęśliwe. Ja swoją drogą też, bo chociaż troszkę mogłam popuścić wodze mojego na co dzień ukrywanego GMR, a tu akurat koleżanka domu dla dwóch szczurzych maleństw szukała. No i takim to sposobem te dwa maleństwa do mnie przywędrowały. Dwie śliczne pannice/jak do pewnego czasu myślałam/.Po dokładnych oględzinach okazało się, że jedno ze zwierzątek jest samcem, Glutek do poprzedniej właścicielki już wrócić nie mógł, tak więc po zastanowieniu zasłoniłam grubą dechą przejście z dolnej kuwety do górnej. I w ten sposób Glutek zamieszkał na dole a panienki na górze. Nosiłam się z zamiarem wykastrowania samczyka i połączenia z powrotem obu części, ale po poczytaniu artykułów w necie, że jest to dość ryzykowny zabieg, z racji tego, że szczurek może się nie wybudzić z narkozy, np. przez podanie zbyt dużej dawki środka zrezygnowałam. Zamiast kastracji Glutka w jego klatce znalazł dom jeszcze jeden mały samczyk Bazyl - dla towarzystwa. No i tak sobie żyły wszystkie w zgodzie, bez żadnych problemów ponad rok. Prawie 2 tygodnie temu, kiedy wróciłam z pracy zobaczyłam, że wszystkie szczury są w dolnej części klatki. Jedna z panienek wygryzła cały róg górnej kuwety, przez co zrobiło się przejście. W ślad za nią poszły pozostałe 2 i cała zgraja siedziała na dole. Szybko je wyciągnęłam. W górnej kuwecie naprawiłam deseczkami dziurę, którą wygryzły. I wsadziłam panienki na miejsce. Miałam nadzieję, że samce nie zdążyły ich zapłodnić, ale niestety, minęły dwa tygodnie i jedna szczurka niewątpliwie jest w ciąży, już zresztą dość zaawansowanej (oczywiście umieściłam ją już w mniejszej klatce na czas porodu i wychowywania maleństw). Cieszę się, że tylko jedna, bo mogły być trzy. To dopiero byłby kłopot. Przez cały czas od kiedy u mnie są nigdy nie próbowały przegryzać kuwety, ani prętów i to mnie zmyliło i osłabiło czujność. To nie są pierwsze moje szczury, zajmuję się tymi zwierzątkami od kilku lat, a mimo to przechytrzyły mnie. Ale cóż czasu już nie cofnę, kuwetę teraz dobrze zabezpieczyłam dość grubymi deseczkami, tak że powtórne przegryzienie jest niemożliwe. Ale piszę tą historię głównie jako przestrogę dla innych. Kiedy ma się w domu zarówno samce, jak i samice trzeba bardzo uważać. Szczury to inteligentne i sprytne zwierzęta i mimo, że zajmuję się nimi tyle czasu ciągle potrafią mnie zadziwić, częściej oczywiście pozytywnie, rzadziej na szczęście w sposób negatywny. A w sposób opłakany w skutkach zrobiły to pierwszy raz. Teraz pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że szczurka urodzi bez komplikacji, kilka maleństw zostanie ze mną, a dla reszty będę szukać odpowiedzialnych i dobrych domków.