Dzika zgraja
: ndz paź 16, 2011 9:18 am
W moim domu od zawsze były psy. Najpierw jeden, potem dwa, trzy, w najgorszym momencie cztery, w tym dwa szczeniaki (oba już w dobrych domach). Wszystkie z ulicy lub adopcji, wykastrowane, wysterylizowane (mamy hopla na punkcie niechcianych szczeniąt, za dużo ich na świecie, więc my do rozmnażania ręki nie przykładamy - wyjątkiem była by znaleziona szczenna suka, nie wiem, czy dali byśmy radę podjąć decyzję o sterylce aborcyjnej).
17.09.2011 wraz z moim facetem wyprowadziłam się do nowego mieszkania. W tym czasie w najbliższej rodzinie były:
1. Felek, sześcioletni kundelek nieco w typie szpica skrzyżowanego z jamnikiem, po wypadku za młodu, ale elegancko poskładany i w pełni sprawny (u mojej mamy)
2. Filip, podobno dwunastoletni, choć według mnie maksymalnie ma osiem lat - znaleziony jakieś pięć lat temu w czasie mrozów, krzyżówka średniego pudla ze średnim sznaucerkiem, na początkowo baaardzo zdziczały i nieufny, teraz pieszczoch, przylepa, dość posłuszny i bardzo zapatrzony w człowieka (u mojej mamy)
3. Tyfus, mniej więcej półtoraroczny, krzyżówka rottweilera z czymś o delikatniejszej budowie, na dodatek ze skopiowanym ogonem (takiego go znaleźliśmy), zabrany w zeszłym roku we wrześniu z działek w centrum miasta, gdzie został wywalony, przecudony, delikatny, uczuciowy pies (u mojej siostry)
4. Majka, kasztanowa sunia do kolan, mniej więcej czteroletnia, znaleziona prawie dwa lata temu w nocy podczas powrotu z kina, najpierw okropnie wypłoszona, nieufna, teraz pies kolanowy, pieszczocha, bardzo skora do zabawy, niestety zapalony myśliwy (u rodziców mojego faceta)
5. Ami, czternastoletni kundelek, nieco ponad kolana, nie całkiem wiedzący, ze jest psem - zabrany biegiem od mamy, jak miał 4 tygodnie, bo mama miała zapalenie sutków i większość miotu (zresztą niespodzianki, mama znajda) nie przeżyła. Ami rozmawia z kamieniami, a poza tym wysyła sprzeczne sygnały do psów, co powoduje drobne problemy komunikacyjne (u rodziców mojego faceta).
No więc skoro my się wyprowadziliśmy do pustego mieszkania, nie podlegało dyskusji, ze coś się u nas w końcu musi pojawić. PO kilku dniach intensywnych dyskusji stanęło na szczurach - miały być dwa młode samce, które pilnie szukają domu. Wrzuciliśmy ogłoszenie tu na forum, w tej samej chwili w dziale obok asia_lodz ogłosiła, ze ma do oddania nieplanowany miot w Łodzi. Zaraz się dogadałyśmy i 15.10.2011 pojechaliśmy do Asi odebrać dwóch chłopaków. Klatka czekała od dwóch tygodni, kupilismy spory transporterek, zeby szczury miały swobodę ruchów. U Asi okazało się, ze reszta miotu ma trafić następnego dnia do sklepu zoo, więc niewiele myśląc zabraliśmy trzy szczury. Zdjęcia dzieciaków wrzucę, jak zdobędziemy aparat.
Generalnie nazywają się Kacper (łaciaty, z paskiem na grzbiecie), Melchior(brązowy z białą łatą na brzuszku) i Baltazar(praktycznie cały ciemnobrązowy, wzięty jako ten trzeci).
Już mamy pierwszy rys charakteru chłopaków.
Kacper jest zawsze głodny, bardzo szybki i nieco nieśmiały wobec nas. Woli wychodzić z domku, jak nas nie ma (chyba, ze mamy jedzenie, wtedy jest skłonny do poświęceń). Ustawia braci, a po przyjeździe zajął się urządzaniem domku, powciągał wszystkie szmatki, poukładał, potem poukładał na nowo, a na koniec jeszcze poprawił.
Baltazar jest bardzo aktywny, pewny siebie, nie boi się nas, wącha, podskubuje palce, a każde jedzonko, które znajdzie, zaraz zabiera mu Kacper (bo TAK!)
Melchior troszkę nas martwi. Jest najmniej aktywny, prawie nie pił, dopiero, jak mój facet zaczął mu dawać kropelki wody na palcu, to sporo wypił. Pił też z miseczki podstawionej pod okienkiem domku, ale poza tym nie za bardzo widziałam, żeby był aktywny. Podobno wczoraj, jak się myłam, wylazł i rozpoczął wspinaczkę po klatce, nawet troszkę się siłował ze szmatkami, ale nie wiem, czy coś je w ogóle, bo siedzi w domku. Od rana go jeszcze nie widziałam, choć jego bracia już rozrabiali.
Nie wiem, czy szczury tak mają, ale jeśli wieczorem się nie ruszy, to jedziemy do weta na kontrolę (jeździmy do Sowy w Łodzi z psami, mam nadzieję, ze szczurom też pomagają solidnie).
Przetrząsam forum w poszukiwaniu rad, ale w sumie mam nadzieję, ze nie obrazicie się, jeśli w tym wątku będę zadawać pytania.
Na razie panowie mają jedną klatkę, kupioną na styk na dwa szczury. Teraz musimy dokupić drugą, planujemy szeroką, a niską (typu króliczych, ale oczka mniejsze), na której postawimy tę, którą mamy. W ten sposób będą miały teren i w poziomie i w pionie.
Karmimy ich karmą dla szczurów Vitapol, Naturą szczura herbal pets, wczoraj dostali kawałek ogórka bez skórki, dziś kawałek chleba (czarny, ciężki, z ogromną ilością nasion, pachnący jak chleb) i później dostaną może kawałek pomidora (se skórką? bez?)
Poza tym mają wodę, dostaną jakieś kolby z nasionami. Doleję im zaraz oliwy do jedzenia (pół łyżeczki do herbaty). Gdzieś znalazłam info, że można im dawać cienką herbatkę ziołową. Mam rumianek, miętę i melisę - czy coś z tego się nadaje? No i jeszcze dziką różę z hibiskusem.
Chętnie przygarnę każdą radę, wskazówkę, krytykę i pochwałę
17.09.2011 wraz z moim facetem wyprowadziłam się do nowego mieszkania. W tym czasie w najbliższej rodzinie były:
1. Felek, sześcioletni kundelek nieco w typie szpica skrzyżowanego z jamnikiem, po wypadku za młodu, ale elegancko poskładany i w pełni sprawny (u mojej mamy)
2. Filip, podobno dwunastoletni, choć według mnie maksymalnie ma osiem lat - znaleziony jakieś pięć lat temu w czasie mrozów, krzyżówka średniego pudla ze średnim sznaucerkiem, na początkowo baaardzo zdziczały i nieufny, teraz pieszczoch, przylepa, dość posłuszny i bardzo zapatrzony w człowieka (u mojej mamy)
3. Tyfus, mniej więcej półtoraroczny, krzyżówka rottweilera z czymś o delikatniejszej budowie, na dodatek ze skopiowanym ogonem (takiego go znaleźliśmy), zabrany w zeszłym roku we wrześniu z działek w centrum miasta, gdzie został wywalony, przecudony, delikatny, uczuciowy pies (u mojej siostry)
4. Majka, kasztanowa sunia do kolan, mniej więcej czteroletnia, znaleziona prawie dwa lata temu w nocy podczas powrotu z kina, najpierw okropnie wypłoszona, nieufna, teraz pies kolanowy, pieszczocha, bardzo skora do zabawy, niestety zapalony myśliwy (u rodziców mojego faceta)
5. Ami, czternastoletni kundelek, nieco ponad kolana, nie całkiem wiedzący, ze jest psem - zabrany biegiem od mamy, jak miał 4 tygodnie, bo mama miała zapalenie sutków i większość miotu (zresztą niespodzianki, mama znajda) nie przeżyła. Ami rozmawia z kamieniami, a poza tym wysyła sprzeczne sygnały do psów, co powoduje drobne problemy komunikacyjne (u rodziców mojego faceta).
No więc skoro my się wyprowadziliśmy do pustego mieszkania, nie podlegało dyskusji, ze coś się u nas w końcu musi pojawić. PO kilku dniach intensywnych dyskusji stanęło na szczurach - miały być dwa młode samce, które pilnie szukają domu. Wrzuciliśmy ogłoszenie tu na forum, w tej samej chwili w dziale obok asia_lodz ogłosiła, ze ma do oddania nieplanowany miot w Łodzi. Zaraz się dogadałyśmy i 15.10.2011 pojechaliśmy do Asi odebrać dwóch chłopaków. Klatka czekała od dwóch tygodni, kupilismy spory transporterek, zeby szczury miały swobodę ruchów. U Asi okazało się, ze reszta miotu ma trafić następnego dnia do sklepu zoo, więc niewiele myśląc zabraliśmy trzy szczury. Zdjęcia dzieciaków wrzucę, jak zdobędziemy aparat.
Generalnie nazywają się Kacper (łaciaty, z paskiem na grzbiecie), Melchior(brązowy z białą łatą na brzuszku) i Baltazar(praktycznie cały ciemnobrązowy, wzięty jako ten trzeci).
Już mamy pierwszy rys charakteru chłopaków.
Kacper jest zawsze głodny, bardzo szybki i nieco nieśmiały wobec nas. Woli wychodzić z domku, jak nas nie ma (chyba, ze mamy jedzenie, wtedy jest skłonny do poświęceń). Ustawia braci, a po przyjeździe zajął się urządzaniem domku, powciągał wszystkie szmatki, poukładał, potem poukładał na nowo, a na koniec jeszcze poprawił.
Baltazar jest bardzo aktywny, pewny siebie, nie boi się nas, wącha, podskubuje palce, a każde jedzonko, które znajdzie, zaraz zabiera mu Kacper (bo TAK!)
Melchior troszkę nas martwi. Jest najmniej aktywny, prawie nie pił, dopiero, jak mój facet zaczął mu dawać kropelki wody na palcu, to sporo wypił. Pił też z miseczki podstawionej pod okienkiem domku, ale poza tym nie za bardzo widziałam, żeby był aktywny. Podobno wczoraj, jak się myłam, wylazł i rozpoczął wspinaczkę po klatce, nawet troszkę się siłował ze szmatkami, ale nie wiem, czy coś je w ogóle, bo siedzi w domku. Od rana go jeszcze nie widziałam, choć jego bracia już rozrabiali.
Nie wiem, czy szczury tak mają, ale jeśli wieczorem się nie ruszy, to jedziemy do weta na kontrolę (jeździmy do Sowy w Łodzi z psami, mam nadzieję, ze szczurom też pomagają solidnie).
Przetrząsam forum w poszukiwaniu rad, ale w sumie mam nadzieję, ze nie obrazicie się, jeśli w tym wątku będę zadawać pytania.
Na razie panowie mają jedną klatkę, kupioną na styk na dwa szczury. Teraz musimy dokupić drugą, planujemy szeroką, a niską (typu króliczych, ale oczka mniejsze), na której postawimy tę, którą mamy. W ten sposób będą miały teren i w poziomie i w pionie.
Karmimy ich karmą dla szczurów Vitapol, Naturą szczura herbal pets, wczoraj dostali kawałek ogórka bez skórki, dziś kawałek chleba (czarny, ciężki, z ogromną ilością nasion, pachnący jak chleb) i później dostaną może kawałek pomidora (se skórką? bez?)
Poza tym mają wodę, dostaną jakieś kolby z nasionami. Doleję im zaraz oliwy do jedzenia (pół łyżeczki do herbaty). Gdzieś znalazłam info, że można im dawać cienką herbatkę ziołową. Mam rumianek, miętę i melisę - czy coś z tego się nadaje? No i jeszcze dziką różę z hibiskusem.
Chętnie przygarnę każdą radę, wskazówkę, krytykę i pochwałę