(brak doswiadczenia) niespodziewanie trudny przypadek, ataki
: czw sty 19, 2012 12:50 pm
Cześć. Niedawno kupiłam szczura dumbo, nad którym zastanawiałam się miesiąc. Chciałam mieć kota, miałam z nimi doswiadczenie i sukcesy, mieszkałam z kotami, oswajałam dzikie, ale właściciel mieszkania, które wynajmuje nie zgodził się. Niespodziewanie, roznosząc cv, zobaczyłam Lucjana. Miesiąc biłam się z myślami - nie planowałam szczura, nie znam się na nich, czy to dobry pomysł...? Po miesiącu pojechałam po niego.
Lucjan - szczur dumbo 5 miesięczny. Te 5 miesięcy spędził sam w małej drewnianej półce w sklepie zoo. Pracujący tam ludzie NIE dotykali go, kiedy zmieniali mu trociny łowili go plastikowym wiaderkiem i w tym wiadrze wkładali do kartonu. Prawdopodobnie Lucjan nie zaznał nigdy kontaktu z człowiekiem, ani z innymi szczurami (od czasu odłączenia z rodziną). Kiedy go brałam nioe pomyslałam o nim. Już miesiąc temu go nazwałam, codziennie bedąc w pracy (pracuje w sklepie w tym centrum handlowym co jest zoo.) odwiedzałam go, w moich myślach był już mój od dawna. Lucjan gryzł tylko 1 dnia. Jednak mimo tego, że nie gryzie i nie piszczy, to potwornie, POTWORNIE boi się brania na ręce, dotyku. Czytałam troche na forum, nie biorę go z góry, tylko "łódką" od brzuszka. Mimo tego Lucjan ucieka i wyrywa sie jakbym miała go zarrznać. To jednak jeszcze NIC. Nie dostarczam mu juz dodatkowego stresu, wyjmuje go z klatki tylko kiedy zmieniam trociny (czyli raz dziennie, bo śmierdzi i ma nasikane). Dzisiaj musiałam mu sparzyć klatkę wrzątkiem, bo miał pasożyty skóry. Wzięłam go więc z trudem w ręce i chciałam umieścić w dużym pudle. Lucjan dostał jakiegoś ataku! Zaczął trząść się jak w ataku padaczki, przewrucił się na bok i trząsł się około 1-2 minuty. Potem znieruchomiał, ropzcapirzył łapki i tak bez najmniejszego ruchu leżał. Sparzyłam klatkę, zmieniłam mu trociny, sianko, dałam ulubione przysmaki, wodę. Lucjan już od godziny leży bez ruchu w jednym miejscu, nie chce jeść nawet sera żółtego, który wcześniej zajadał jak ja czekoladę!
Strasznie się o niego martwię i mam poczucie winy, że nie potrafię sprawić, żeby mi zaufał. Czy myślicie, że sytuacja zmieniłaby się, gdybym dokupiła mu kolegę? Co mogę zrobić, żeby przestał się tak panicznie bać człowieka? Co oznacza ten atak? Mama powiedziała, że Lucjan pewnie jest chory i umrze... Byłam z nim przedwczoraj u weterynarza i oprócz lekkiego przeziębienia i pasożytów, które już chyba umarły (nie drapie się) podobno nic mu nie dolega.
Przepraszam za tak chaotyczna wypowiedź, ale sama trzęsę się teraz z nerwów, po tym ataku Lucjana...
Lucjan - szczur dumbo 5 miesięczny. Te 5 miesięcy spędził sam w małej drewnianej półce w sklepie zoo. Pracujący tam ludzie NIE dotykali go, kiedy zmieniali mu trociny łowili go plastikowym wiaderkiem i w tym wiadrze wkładali do kartonu. Prawdopodobnie Lucjan nie zaznał nigdy kontaktu z człowiekiem, ani z innymi szczurami (od czasu odłączenia z rodziną). Kiedy go brałam nioe pomyslałam o nim. Już miesiąc temu go nazwałam, codziennie bedąc w pracy (pracuje w sklepie w tym centrum handlowym co jest zoo.) odwiedzałam go, w moich myślach był już mój od dawna. Lucjan gryzł tylko 1 dnia. Jednak mimo tego, że nie gryzie i nie piszczy, to potwornie, POTWORNIE boi się brania na ręce, dotyku. Czytałam troche na forum, nie biorę go z góry, tylko "łódką" od brzuszka. Mimo tego Lucjan ucieka i wyrywa sie jakbym miała go zarrznać. To jednak jeszcze NIC. Nie dostarczam mu juz dodatkowego stresu, wyjmuje go z klatki tylko kiedy zmieniam trociny (czyli raz dziennie, bo śmierdzi i ma nasikane). Dzisiaj musiałam mu sparzyć klatkę wrzątkiem, bo miał pasożyty skóry. Wzięłam go więc z trudem w ręce i chciałam umieścić w dużym pudle. Lucjan dostał jakiegoś ataku! Zaczął trząść się jak w ataku padaczki, przewrucił się na bok i trząsł się około 1-2 minuty. Potem znieruchomiał, ropzcapirzył łapki i tak bez najmniejszego ruchu leżał. Sparzyłam klatkę, zmieniłam mu trociny, sianko, dałam ulubione przysmaki, wodę. Lucjan już od godziny leży bez ruchu w jednym miejscu, nie chce jeść nawet sera żółtego, który wcześniej zajadał jak ja czekoladę!
Strasznie się o niego martwię i mam poczucie winy, że nie potrafię sprawić, żeby mi zaufał. Czy myślicie, że sytuacja zmieniłaby się, gdybym dokupiła mu kolegę? Co mogę zrobić, żeby przestał się tak panicznie bać człowieka? Co oznacza ten atak? Mama powiedziała, że Lucjan pewnie jest chory i umrze... Byłam z nim przedwczoraj u weterynarza i oprócz lekkiego przeziębienia i pasożytów, które już chyba umarły (nie drapie się) podobno nic mu nie dolega.
Przepraszam za tak chaotyczna wypowiedź, ale sama trzęsę się teraz z nerwów, po tym ataku Lucjana...