
w nocy zgasła Demerka.. z moich obliczeń wynika, że żyła 2 lata i 4 miesiące, dokładnej daty urodzenia nie znam..
mały bury zaczepnik, szczur prawie idealny. nawet, jeśli coś jej sie nie podobało - nie ugryzła, zawsze była wesoła i chętna na mizianie, ale buszowaniem pod łóżkiem też nie pogardziła.
wczoraj późnym wieczorem znalazłam ją słabą, przełożyłam do chorobówki, położylam na hamaczkach, dogrzewałam, miziałam i zalewałam się łzami. dlaczego zawsze musi się coś dziać wtedy, kiedy do weta już się nie dostanę..
mała miała duszności, jedyne co mogłam zrobić to zastrzyk z furosemidu, troszkę pomogło, ale kiedy z samego rana wstałam, żeby zmienić wodę w termoforku, serduszko Demerki już nie biło.. a chciałam rano zabrać ją do weterynarza.. nie zdążyłam.
a jeszcze w sobotę na drugim forum pisałam, że moje staruszki są jak młodziaki i nawet najstarsza - tu myslałam o Demerce - ma się super..
strasznie mi będzie brakowało tego małego misia, mój wymarzony kapturkowy agut...
Sysa, dziękuję, dzięki Tobie Demerka mogła być z nami.
[*]
