Strona 1 z 2

Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 1:52 am
autor: unipaks
Obrazek

Nie ma, nie ma już naszej Martini, trzpiotka naszego niebieskiego i sowizdrzała, niepokornego bobra wiórującego listwy i cudownego pieszczoszka... :'(
Ostatnia z Kwartetu dwóch upiornych, kochanych Duecików... Niedługo świętowalibyśmy jej trzecie urodziny...
Podstępny i gwałtowny rak wątroby pochwycił niebieściaczka, nie dała mu rady jej pogoda ducha i ogromna wola życia. :(

Przybyła do nas wraz z Finlandią mając prawie 9 miesięcy, niebieskie chucherko z motorkiem w chudej dupce, niezwykle zżyte ze swoją czekoladową koleżanką, stające na nóżkach i zaciskające w jej obronie maleńkie śmieszne piąstki; tak ją iskała, że zrobiła jej na grzbiecie różową łysinkę. :) Równie starannie przykładała się do iskania Shenzi po stracie Finlandii. Pogłaskać ją można było tylko muśnięciem w locie.

Obrazek Obrazek

Szybko stała się największym pieszczoszkiem, rozbrajającym w swoim uroku. :)

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Wieczny penetrator, wszędzie było jej pełno. Nawet mając niemalże 3 latka, zwyczajowo pod koniec dnia tuptała za mną do kuchni, gdzie szykowałam dlań lekarstwo – w oczekiwaniu na smakowity „nośnik” z ukrytym Karsivanem łypała na mnie spod okna.
Była śliczna i zjawiskowa, i nawet będąc babcią nie przestawała być tym dzieciaczkiem, który w niej tkwił i nieustannie nas wzruszał... :)

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

W ubiegłą środę wieczorem była jakaś nieswoja i nosek miała troszkę w porfirynce, zauważyłam też sięganie do prawego uszka oraz nieznaczne kłopoty z gryzieniem twardego pokarmu. Podczas czwartkowego badania doktor wykrył ropę w uchu i na pięć dni dostała Sumamed; osłuchowo serduszko i płuca w porządku, ząbki też ok; troszkę przybrała na wadze.
Żeby tylko zareagowała na lek, powiedział doktor, no bo staruszka i w razie konieczności operacji, wiadomo, trochę strach. :-\
Wcześniej, w lutym, też odwiedziła lecznicę, bo miałam wrażenie, że coś z nią nie tak, i też wtedy obserwowałam częstsze czyszczenie ucha - ale w badaniu było w porządku; lek p/zapalny, Karsivan oraz antybiotyk prędziutko przywróciły ją do poprzedniego dobrego stanu.
Tym razem jednak nie widziałam poprawy i pomna słów naszej Merch, że kiedy lek nie daje efektów działania, warto go zmienić - popędziłam nazajutrz do lecznicy, argumentując, że poprzednio od razu widać było pozytywne zmiany. Poza tym, przed nami była sobota, potem niedziela - wolałam nie czekać.
Martini dostała, tak jak i poprzednio, jeszcze dodatkowo przeciwzapalny do tego antybiotyku, umówiliśmy się na kontrolę w poniedziałek.
Wydawało się, że pomaga, jadła dość chętnie, choć mniejsze ilości naraz niż zazwyczaj; po nocach rzucała spodeczkami i turlała opróżnione nakrętki, domagając się świeżego przydziału. Ale jednocześnie coś było nie tak, a w wieczór poprzedzający kontrolę wyraźniej poczułam zwiększenie masy brzuszka.
Wynik poniedziałkowego badania był jak wstrząs – rak wątroby, niezwykle gwałtownie postępujący, wszystko co mogliśmy zrobić to już tylko czuwać nad jej oddechem.; pięć tabletek Hepatilu na dłoni doktora było tak smutnie wymowne, Ale nawet to okazało się za dużo... :(
Wtorkowy ranek był zrazu dniem ożywienia i pojadania częstego, choć niedużych ilości, ale już oddychała inaczej, a z jej oczu wyzierał jakiś lęk. Po południu zjadła już tylko ociupinkę warzyw, a potem już tylko odwracała główkę, patrząc na nas ze smutkiem. Od czasu do czasu otwierała na chwilkę pyszczek, jak w zaniechanym ziewnięciu.
Daliśmy sobie wzajemnie czas do wieczora, ale nie poprawiało się, a my ogromnie lękaliśmy się, że , nadchodząca noc wyciągnie po Martini swe duszące macki...
Przed zmrokiem pozwoliliśmy jej spokojnie zasnąć...
Mam nadzieję, że już jest razem ze swoją Finlandią, a i Czarnulka z Dżumą też są przy niej, i że znów może bez obaw szeroko nabierać powietrza.
Tylko kto będzie mnie teraz co wieczór ciągnąć łapką za nogawkę spodni przypominając, że pora na leki..?
Niczyje nóżki nie podążają już za mną do kuchni... :(

Leć, kochana nasza niebieska gwiazdeczko! [*] Już tęsknimy... :'(

Z minionego tygodnia i z ostatniego ranka: http://www.youtube.com/watch?v=HDoEL7ekmxk

http://www.youtube.com/watch?v=TNwtfmsiFpA

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 6:28 am
autor: alken
miała być impreza na 3 urodziny :(
Niebieska Kulo, biegaj wolna od zmartwień (*)

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 6:30 am
autor: Paul_Julian
Śpij, kochany niebiesciaczku ....
Trudno mi napisać coś więcej... Jesteś specjalnym szczurkiem...wyjatkowym...

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 8:12 am
autor: zocha
:'(
Och Martini, będzie mi Cię brakowało, jak chyba większości osób tutaj.
Byłaś wyjątkowym szczurkiem, nawet jako starsza Pani potrafiłaś zachwycać swoją energią i urokiem. Tyle jej w sobie miałaś.

Brak słów...

[*] dla kochanego niebieściaka

Trzymaj się uni, ściskam mocno!

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 8:42 am
autor: valhalla
Niebieściaczku... Martini... chyba nie było na forum osoby, która ujrzawszy Twoje zdjęcie, nie pokochałaby Cię...

[*]

Brak mi słów, Uni... naprawdę wierzyłam, że dożyje swoich 3 lat i więcej :(

Śpij spokojnie, Niebieska Szczurciu z Siwym Pysiem...

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 9:55 am
autor: Afera
[*]

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 10:03 am
autor: emi2410
No i się pobeczałam... Niebieściaczku kochaniutki... :'(
[*][/b]

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 11:11 am
autor: Zuzolka
Tak mi przykro... ciężko uwierzyć :'( Trzymaj się dla Shenzi

Martinko.. [*]

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 11:28 am
autor: akzi
az mi się łza zakręciła .. piekne pożegnanie niebieskiej kuleczki :(

Martini leć do nieba .. na chmurkę gdzie orzeszki w czekoladzie mozna jeść do woli :'(

[*]

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 11:31 am
autor: klimejszyn
[*] :(

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 11:45 am
autor: manianera
och... :'(
[*] dla Niebieściaczka, który swoimi pomysłami i słodkimi minkami zaskarbił sobie tyle serc
Trudno uwierzyć, że może jej nie być...

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 12:09 pm
autor: Eve
Ona poprawiała mi humor, dawała nadzieję że szczury mogą się cieszyć wspaniałą starością. To nic, że nóżki delikatnie niedomagały za to w głowie zawsze maj ... Jej pychol powodował uśmiech, nie jakiś tam uśmiech, tylko najszczerszą radość z patrzenia na cudo.
Abstrakcyjnie liczyłam że będzie tu zawsze i ta bajka nigdy się nie skończy.. Będą Ją pamiętać, jak wyszykuje przysmaków i jak tapla się w zupce , jak biegnie do Tajemniczej Skrytki o której nikt nie wie.... bo będę tęsknić za Jej kochanymi oczami. Mały puchaty Dinozaur , babcia Martini co wyglądała jak niebieska kuleczka radości ..

Niebieściaczku słodki ..to nie miejsce dla Ciebie, miało nigdy nie być tego tematu..
Nie napiszę biegnij.. bo w mojej głowie wciąż jesteś, istniejesz taka jak zawsze ..
Jeśli artysta po występie dostaje pauzę ciszy przed barwami, i jest to wyraz największego uznania, to ta pauza ciszy dla Ciebie trwa.. a brawa będą na stojąco !

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 12:37 pm
autor: zyberka
ciężko było pogodzić się z myślą, że Fini odeszła. Teraz wraz z Martini umarła cząstka tego forum...
Martini, miałaś dożyć tak pięknego wieku, każdy Ci kibicował...


dla wspaniałego niebieskiego tłuścioszka [*] :-[

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 5:23 pm
autor: ol.
za wszystkie wzruszenia i radości których byłaś sprawczynią
Martini, żywiołowa niebieska chmurko
dziękuję Ci tutaj


teraz będzie bardzo smutno, ale smutek nie przeważy wcześniej otrzymanych darów...

[^]

Re: Martini, kochany niebieściak...

: czw maja 17, 2012 6:07 pm
autor: tahtimittari
Aż mi ciężko uwierzyć...
Chciałabym coś napisac pcieszającego, ale jakoś nic nie przychodzi do głowy.
Martini miała wspaniałe, długie życie z Wami... Trzymaj się...