Malinkowe cudaki ;)
: śr cze 20, 2012 11:18 pm
Moja przygoda ze szczurkami zaczęła się przypadkowo …
Pewnego zimowego dnia przed świętami Bożego Narodzenia postanowiłam kupić (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że można adoptować) znajomemu szczurka w ramach prezentu – prezent oczywiście był trafiony, ponieważ znajomy bardzo chciał mieć ogonka. No więc zjeździłam wszystkie sklepy w okolicy w poszukiwaniu biało-czarnego samczyka (wymagania znajomego
). Był… W jedynym sklepie… Siedział samotny w akwarium… Nikt go nie chciał… Można powiedzieć, że uratowałam mu życie…
Bez zastanowienia wzięłam przystojniaka do domu. Miał spędzić u mnie dwa dni, zanim bym go oddała znajomemu. I dwa dni wystarczyły… Żeby go pokochać nad życie… Tak więc został ze mną
Dostał imię Dexter i okazał się ciekawskim, kochanym i wspaniałym szczurkiem 

Po trzech miesiącach (wtedy też nie wiedziałam, że szczurki trzeba mieć przynajmniej dwa) postanowiłam, że dokupię mu kolegę. I tak też się stało… Tym razem pojechałam do innego zoologa i wpatrując się w akwarium pełne szczurków wypatrzyłam tego najmniejszego, odosobnionego od reszty, wystraszonego Pieronka. Mój facet nazwał go Lucky – ze względu, że był szczęściarzem wśród innych, który dostał domek. I rzeczywiście był szczęściarzem. Był inny niż reszta… Trzymał się osobno wśród innych i widać było, że był najsłabszy, a więc można powiedzieć, że drugiemu także uratowałam życie sprzed paszczy węża.

Okropnie się bałam łączenia, mimo, że Dexterek nigdy nie ugryzł. Zbierałam się do tego cały dzień. A łączenie trwało kilka minut. Pokochali się od pierwszego wejrzenia
I od tego czasu żyli sobie we dwójkę.

Dexterek – nazywany Czarną Perełeczką, szczurek z charakterkiem. Pan milusiński, przekupa
bardzo towarzyski, jak przychodzili do mnie znajomi to był pierwszy żeby ich przywitać. Uwielbiał siedzieć na ramieniu i obserwować świat. Wszędzie by wsadził nosek, gdzie tylko się da. Uwielbiał demolować pudełka kartonowe, pufę, koce, pościel jak i wszystko inne, w co weszły ząbki. Biegał po całym mieszkaniu, ale wystarczyło, że ktoś zawołał go po imieniu a on przybiegał do nóg
był także bardzo mądrym szczuraskiem. W pierwszych dniach pobytu nauczył się robić obroty i pokonywać tor przeszkód
później tak się wczuł, to przybiegał i sam robił obrót jak chciał dostać smakołyk
Każdego dnia rano witał mnie przy drzwiczkach klatki i wieczorem dokładnie o tej samej godzinie codziennie wyczekiwał na wypuszczenie
Potrafił się obrazić kiedy np. wyjeżdżałam na kilka dni. Po moim powrocie nie dał się wziąć na ręce kilka godzin, takiego miał foszka
Był bardzo pogodnym szczurciem i potrafił poprawić mi zawsze humor. Nie był grubaśnym ogonkiem, co zjadł to wybiegał. Za tosta oddałby wszystko, potrafił wdrapać się po mnie jak stałam żeby chociaż kawałeczek ukraść
Niestety od samego początku bardzo chorował. Byliśmy u weterynarza stałymi klientami. Kilka razy pokonaliśmy chorobę, ale pod koniec wakacji 2011 rozchorował się poważnie. Najpierw płucka, później wykryto chore serduszko. Codziennie jeździliśmy na zastrzyki. Walczyliśmy miesiąc. Był tak słabiutki, że nie mógł nawet jeść, karmiłam go strzykawką. Pani doktor nie pozwoliła mi tracić nadziei, mimo, że już było krytycznie. Pewnego dnia jak gdyby nigdy nic podniósł się, zjadł, otworzyłam chorobówkę a on wyszedł, przywitał się ze mną, pobawił się z Lakusiem. Jakby mu ktoś dał nowe życie. Niestety wieczorem odszedł… 6 września 2011r.
Niestety los nie pozwolił mu przeżyć ze mną nawet roku
Mój Aniołeczek kochany…[*]

Lakuś (Lucky) – nazywany białym niedźwiadkiem, kochany dzikusek. Nigdy nie pozwolił się wziąć na ręce. Oswajanie trwało bardzo długo i bardzo boleśnie. Nigdy nie wychylił nawet nosa jak słyszał obce głosy. Był bardzo strachliwy, podejrzewam, że miał niemiłe przeżycia w zoologicznym. Mimo duszy dzikuska był przekochanym szczurciem. Nigdy nic nie pogryzł (oprócz oczywiście rąk), biegał bardzo ostrożnie i nie było z nim problemów. Nigdy też nie chorował. Uwielbiał jeść gerberki, to też mimo, że był dużo młodszy był dwa razy większy od Dexterka. Taka moja kluseczka
W stosunku do Dexterka był przekochany, i mimo, że większy od niego, to Dexter dominował. Był bardzo za Dexterkiem, uwielbiał być iskany i tulony. Po odejściu Dexterka strasznie tęsknił… Stał się jeszcze większym dzikuskiem, gryzł jeszcze mocniej wszystko i wszystkich. Chciałam wziąć mu kolegę do towarzystwa, ale bałam się, że łączenie może się nie udać. Będąc z Dexterkiem nie dominował, bo to Dexter był starszy i pierwszy w klatce. Po wzięciu nowego lokatora mogło by być tragicznie
Tak więc Lakuś został sam. Całymi dniami miał otwartą klatkę i do upadłego walczyłam, żeby się przekonał do człowieka. Etap końcowy był taki, że dał się CZASAMI głaskać po główce i to tylko mnie. 11 maja 2012 wstałam rano z dziwnym uczuciem… Było za cicho… Lakuś spał słodko w swoim hamaczku…
Z niewyjaśnionych przyczyn odszedł… do Dexterka. Tego dnia pozwolił mi się wyprzytulać… Moja kochana iskiereczka… [*]

Moje Aniołeczki...

Całe życie ze mnie wyszło… Nie mogłam się pozbierać. Dwa pierwsze najukochańsze… Tyle szczęścia wprowadziły w moje życie, że nie da się tego opisać. Dlaczego los zabrał ich tak wcześnie …
Powiedziałam sobie, że koniec ze szczurkami, okropnie cierpiałam…
Ale nie wytrzymałam długo… Pusta klatka i cisza w pokoju przysparzała jeszcze więcej bólu. Pewnego dnia siedząc na forum zobaczyłam u StasiMalgosia piękne kruszynki, chwyciły mnie za serduszko niesamowicie. Maluszki były z Warszawy, ale że przeczytałam, że będzie transport do Katowic to pomyślałam, że to jakieś przeznaczenie
Los się uśmiechał 
Malusieńkie piękne żelki
zdecydowałam się na dwóch panów i tak też odliczałam dni aż podrosną i skończą 4,5 tygodnia. Codziennie dosłownie godzinami siedziałam i wpatrywałam się w zdjęcia. Nie dało się oderwać wzroku od tych Wspaniałości
I w końcu nadszedł dzień, kiedy maluszki były już do wzięcia, ale nie obeszło się bez problemu – najważniejszego… Transport przesunął się dużo w czasie i nie wiadomo ile musiałabym czekać jeszcze na chłopaków. Na szczęście spadła mi z nieba Nika… SZALONA i CUDOWNA Kobieta, która jechała akurat po swoje piękności do Warszawy i obiecała, że weźmie też moje
Szalona bo jechała z dwoma transporterkami i walizką
PODZIWIAM
i takim oto sposobem chłopcy trafili do mnie 17 czerwca 2012 o godzinie 20
Na zdjęciach były wspaniałe i cudowne, ale to co zobaczyłam na żywo … - nie da się tego opisać…
To była MIŁOŚĆ od pierwszego wejrzenia <3 Przepiękni i fantastyczni
Tak więc oficjalnie pragnę przedstawić:
Przystojniaka o imieniu Tajfun – ur. 8 maja 2012r.
I jestem troszkę większy ...
- zdjęcia zrobione przez StasiMalgosia
Imię wygrał za swój charakterek
mig mig i go nie ma
Oprócz szybkości światła jest także ciekawski i wszędzie pcha się pierwszy
po przyjeździe wsadziłam ich do klatki żeby troszkę odpoczęli po podróży i się oswoili, jednak po otworzeniu klatki po jakiś dwóch godzinach (nie mogłam wytrzymać:P) jako pierwszy był gotowy do wyjścia
Zdarza mu się łapać ząbkami palce ale nie ma się co dziwić – co go będzie dotykać obca ręka
Minęły trzy dni a Tajfunek sam włazi mi na kolana
Drugi przystojniaczek to Piorun – ur. 8 maja 2012r.
I już trochę starszy...
- zdjęcia zrobione przez StasiMalgosia
Braciszek Tajfuna, imię oczywiście padło z tego samego powodu
Piorunek jest ogromnym śpiochem, jak zaśnie to można go nosić a on się nie obudzi
czasami jednak potrafi wystraszyć, jak tak się nie rusza. Taki leniuszek troszkę, je i śpi
chociaż… Jak już się naje i wyśpi to szaleje z Tajfunem
wtedy nie nadążam za nimi biegać oczami
Jest raczej ostrożny i najpierw przepuszcza brata na sprawdzenie terenu a jak jest bezpiecznie to idzie za nim jak cień
Oba maluszki są cudowne
i jestem wielką szczęściarą, że mogłam je adoptować
Moje kochane oczka w głowie, moje Strusie Pędziwiatry
Cudownie jest patrzeć jak śpią razem wtuleni a później bawią się razem, robią fikołki – dosłownie;D , przewracają jeden drugiego, iskają się i żyć bez siebie nie mogą. Są tak za sobą, że aż niesamowite
tam gdzie jeden, tam i drugi…
I muszę dodać jeszcze, że moje szczuraski jedzą marchewkę
co jest dla mnie szokiem bo żadne inne zwierzątko nie chciało jej nawet powąchać
i może się zdziwicie, ale piją z poidełka dla papug
oczywiście mają nowe śliczne poidełko takie jak na szczurka przystało, ale z doświadczenia po poprzednikach wsadziłam też drugie żeby sprawdzić które bardziej im przypasuje (Dexter i Laki nie chcieli pić z tego z kulką, bo bali się jak ona rzegotała) i wyszło na to, że i Tajfunkowi i Piorunkowi bardziej pasuje takie dla papug
haha Takie moje papużki nierozłączki
Kilka zdjęć zrobionych już w nowym domku

I pragnę przekazać ogromne podziękowania dla StasiMalgosia za chłopaków
wprowadzili we mnie na nowo życie i dzięki nim wiem co to uśmiech
mam dla kogo wracać do domku o kogo dbać
Chłopcy są fantastyczni, oswojeni i zadbani
i mogę powiedzieć, że nawet NIE rozpuszczeni ;P i dziękuję również za użyczenie transportera na czas podróży
Jesteście Wspaniali 
Oraz podziękowania należą się również dla Nika... Bez niej nie byłoby dzisiaj ze mną tak wspaniałych serduszek
Przewiozła maluszki z Warszawy do Katowic
tachała dwa transporterki i walizę
Kochana Wariatka
DZIĘKUJĘ WAM

I wytrwałym dziękuję za przeczytanie wątku
Pewnego zimowego dnia przed świętami Bożego Narodzenia postanowiłam kupić (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że można adoptować) znajomemu szczurka w ramach prezentu – prezent oczywiście był trafiony, ponieważ znajomy bardzo chciał mieć ogonka. No więc zjeździłam wszystkie sklepy w okolicy w poszukiwaniu biało-czarnego samczyka (wymagania znajomego

Bez zastanowienia wzięłam przystojniaka do domu. Miał spędzić u mnie dwa dni, zanim bym go oddała znajomemu. I dwa dni wystarczyły… Żeby go pokochać nad życie… Tak więc został ze mną




Po trzech miesiącach (wtedy też nie wiedziałam, że szczurki trzeba mieć przynajmniej dwa) postanowiłam, że dokupię mu kolegę. I tak też się stało… Tym razem pojechałam do innego zoologa i wpatrując się w akwarium pełne szczurków wypatrzyłam tego najmniejszego, odosobnionego od reszty, wystraszonego Pieronka. Mój facet nazwał go Lucky – ze względu, że był szczęściarzem wśród innych, który dostał domek. I rzeczywiście był szczęściarzem. Był inny niż reszta… Trzymał się osobno wśród innych i widać było, że był najsłabszy, a więc można powiedzieć, że drugiemu także uratowałam życie sprzed paszczy węża.


Okropnie się bałam łączenia, mimo, że Dexterek nigdy nie ugryzł. Zbierałam się do tego cały dzień. A łączenie trwało kilka minut. Pokochali się od pierwszego wejrzenia


Dexterek – nazywany Czarną Perełeczką, szczurek z charakterkiem. Pan milusiński, przekupa







Niestety od samego początku bardzo chorował. Byliśmy u weterynarza stałymi klientami. Kilka razy pokonaliśmy chorobę, ale pod koniec wakacji 2011 rozchorował się poważnie. Najpierw płucka, później wykryto chore serduszko. Codziennie jeździliśmy na zastrzyki. Walczyliśmy miesiąc. Był tak słabiutki, że nie mógł nawet jeść, karmiłam go strzykawką. Pani doktor nie pozwoliła mi tracić nadziei, mimo, że już było krytycznie. Pewnego dnia jak gdyby nigdy nic podniósł się, zjadł, otworzyłam chorobówkę a on wyszedł, przywitał się ze mną, pobawił się z Lakusiem. Jakby mu ktoś dał nowe życie. Niestety wieczorem odszedł… 6 września 2011r.







Lakuś (Lucky) – nazywany białym niedźwiadkiem, kochany dzikusek. Nigdy nie pozwolił się wziąć na ręce. Oswajanie trwało bardzo długo i bardzo boleśnie. Nigdy nie wychylił nawet nosa jak słyszał obce głosy. Był bardzo strachliwy, podejrzewam, że miał niemiłe przeżycia w zoologicznym. Mimo duszy dzikuska był przekochanym szczurciem. Nigdy nic nie pogryzł (oprócz oczywiście rąk), biegał bardzo ostrożnie i nie było z nim problemów. Nigdy też nie chorował. Uwielbiał jeść gerberki, to też mimo, że był dużo młodszy był dwa razy większy od Dexterka. Taka moja kluseczka








Moje Aniołeczki...

Całe życie ze mnie wyszło… Nie mogłam się pozbierać. Dwa pierwsze najukochańsze… Tyle szczęścia wprowadziły w moje życie, że nie da się tego opisać. Dlaczego los zabrał ich tak wcześnie …



Powiedziałam sobie, że koniec ze szczurkami, okropnie cierpiałam…
Ale nie wytrzymałam długo… Pusta klatka i cisza w pokoju przysparzała jeszcze więcej bólu. Pewnego dnia siedząc na forum zobaczyłam u StasiMalgosia piękne kruszynki, chwyciły mnie za serduszko niesamowicie. Maluszki były z Warszawy, ale że przeczytałam, że będzie transport do Katowic to pomyślałam, że to jakieś przeznaczenie


Malusieńkie piękne żelki


I w końcu nadszedł dzień, kiedy maluszki były już do wzięcia, ale nie obeszło się bez problemu – najważniejszego… Transport przesunął się dużo w czasie i nie wiadomo ile musiałabym czekać jeszcze na chłopaków. Na szczęście spadła mi z nieba Nika… SZALONA i CUDOWNA Kobieta, która jechała akurat po swoje piękności do Warszawy i obiecała, że weźmie też moje




Na zdjęciach były wspaniałe i cudowne, ale to co zobaczyłam na żywo … - nie da się tego opisać…
To była MIŁOŚĆ od pierwszego wejrzenia <3 Przepiękni i fantastyczni

Tak więc oficjalnie pragnę przedstawić:
Przystojniaka o imieniu Tajfun – ur. 8 maja 2012r.


Imię wygrał za swój charakterek






Drugi przystojniaczek to Piorun – ur. 8 maja 2012r.


Braciszek Tajfuna, imię oczywiście padło z tego samego powodu






Oba maluszki są cudowne




I muszę dodać jeszcze, że moje szczuraski jedzą marchewkę





Kilka zdjęć zrobionych już w nowym domku






I pragnę przekazać ogromne podziękowania dla StasiMalgosia za chłopaków







Oraz podziękowania należą się również dla Nika... Bez niej nie byłoby dzisiaj ze mną tak wspaniałych serduszek





DZIĘKUJĘ WAM



I wytrwałym dziękuję za przeczytanie wątku
