Strona 1 z 2

Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 1:10 pm
autor: unipaks
Obrazek
Nie skończyła 2 lat i 4 miesięcy...

Tak wyglądała, kiedy do nas przybyła, biała Śniegowa Kula

Obrazek Obrazek

Shenzi miała wtedy ponad półtora roku i dotąd zamiast ze szczurkami, mieszkała w przyjaźni z psem :)
Łączenia w zasadzie nie było, niemal od razu polubiły się z osamotnionym po śmierci Finlandii niebieściaczkiem; przytulone do siebie, od strony przeciwnej wyglądały jak dwie puszyste kule w różnych kolorach. Zachwyciła nas swoim charakterem.
unipaks pisze: Kiedy się do niej zbliża rękę, wyciąga się pod głaskami , wywracając dla ułatwienia dostępu na boczek albo plecki, kogoś mi bardzo przypominając. :) Tym większe było więc moje zdumienie, gdy zamiast się ułożyć wczoraj do głaskania, zaczęła delikatnie, jakby troszkę bezradnie, odsuwać mnie rączkami, podobnie jak to czyniła Fini.
Okazało się, że w posłaniu miała zakamuflowanego laskowego orzeszka, przejętego najwyraźniej z zapasów niebieściaka, gdy myszkowała we wnętrzu pufy. Słodka szczuruchna... :D
Wczoraj, gdy przysunęłam do niej twarz i mówiłam miłe słówka, wyciągnęła się z pyszczkiem ku moim wargom i wtuliła się w nie swoim noskiem... :)
Martini iskała ją tak żywiołowo, że już wkrótce Biały-Puszek-Do-Pudru miał na grzbiecie łysawą łączkę podobnie jak przedtem Finlandia; Shenzi iskanie niestety nie szło...
unipaks pisze: daje się zauważyć, że Shenzi próbuje zrewanżować się za iskanie, liżąc koleżankę po mordce; ta jednak powstrzymuje białaskę stanowczym gestem łapy i odsuwa się z pysiem, lekko jakby zdegustowana... ::) :P
unipaks pisze: Kiedy Shenzi z pełną świadomością poddaje się zabiegowi iskania przez Martini, ta przystępuje do rzeczy bezzwłocznie i bez zbędnych ceregieli. Chwilkę tylko jest cisza , a potem słychać białe żałosne:
-i... iii... iiiii... i!.. i!... i!.. IIII... I!I!I! ...iiiii!... i...i...iiii... i...
Ale biała łepetyna i karczek, pokornie podstawione pod obcesowe w działaniu paluszki, nie cofają się i cierpliwie znoszą tę niedelikatność w obejściu, przydaną Martince z urodzenia... :P
I chyba tylko my żalimy się nad coraz bardziej widoczną spod sierści, różową „polanką” na skórce Shenzi... :-\
Śliczna białaska nadal nie umie iskać, odwzajemnia się koleżance lizaniem, tak jak się nauczyła od swojego psiego kumpla. :)
Martini zaś liże jakby coraz częściej... ::)
Odchudzanie puszystej białej kulki szło opornie, zjawiała się spod ziemi natychmiast gdy ktoś jadł
unipaks pisze: Niedawno podjadłam sobie twarożku z rzodkiewką i śmietaną, a potem przyszłam uraczyć dziewczyny jabłkiem. Martini swój kawałek wzięła i umknęła z nim pod meble, Shenzi natomiast...
Shenzi skwapliwie pochwyciła jabłuszko i przytknęła do niego pyszczek, ale zanim zatopiła ząbki, jej nosek zarejestrował jakąś niezgodność faktów: moje ręce pachniały obiecująco serkiem, oferowane natomiast jadło wonialo zupełnie inaczej. ::)
Zaintrygowana, ale jeszcze spokojna szczurka ufnie podjęła upuszczony przed chwilką owoc z podłogi i raz jeszcze zbliżyła doń swój radarek, a nie znajdując spodziewanego aromatu, pogodnie obróciła kawałeczek zręcznymi łapkami. A potem jeszcze raz, i znowu... :D
Shenzi nie zamierzała nigdy nikomu wmawiać, że ma sokoli wzrok - co to, to nie - ale sprzeczność informacji mamiących pozostałe zmysły była zaiste irytująca!
Gwoli uzyskania pewności dla kiełkującego w białym łebku podejrzenia, nakłuła jabłuszko ząbkiem, ponuro łypiąc na mnie z boku, a w chwilę później mogłam zobaczyć oburzone zwierzątko, jak oburącz odrzuca je od siebie pełnym złości gestem... ;D
unipaks pisze: Na podwieczorek dałam jej na spodku plasterki marchwi: na odgłos stawianego naczyńka podbiegła chyżo jak to ona, przypadła doń, przysunęła nosek, wsparta łapkami objechała nim dookoła wewnątrz spodka, a potem, cała rozgorączkowana, zajrzała nerwowo pod spód, jakby spodziewała się, że tam właśnie czeka lepszy jakowyś kąsek, zablokowany ciężarem szklanego naczynia... ;D
unipaks pisze: Uśmialiśmy się z mężem, kiedy podawałam niebieściakowi lek w kulce ziemniaczka i potem żurawinkę na zniwelowanie paskudnej goryczy, bo w tym czasie ośmiokrotnie odkładałam białaskę na wierzch klatki, a ona biegusiem była ponownie przy koleżance i tak w kółko. :D W końcu zamarła na klatce z uniesiona w górę, zastygłą w geście bezradności łapulą i z bezbrzeżnym zdumieniem pomieszanym z oburzeniem, malującym się na pyszczku Białego Puszku. :D
Mąż się rozsierdził, skoczył do mnie z pretensjami i przytuliwszy do siebie pokrzywdzonego białego misia, pocieszył listeczkiem bazylii maźniętym kartofelkiem i zwiniętym, by żarłoczek myślał, że ma więcej... :)
Jak to albinoski, białasek nie mogł się poszczycić sokolim okiem
unipaks pisze: wołałam ją do kawałeczka kurczaka, który dla niej przyniosłam; nie widząc nigdzie białego pyszczka cofnęłam się z mięskiem trzymanym w palcach i wtedy Shenzi wychynęła spod mebli na lewo; z uniesioną główką wciągnęła obiecującą woń i truchtem ruszyła w przód, po czym... przebiegła przede mną z noskiem przy panelach, aż dotarła do ściany domku nie znajdując szukanego... ::) :P Azymut wzięła dobry, tylko że mnie już w owej chwili na jej drodze nie było, głos i woń wystrychnęły ją na dudka! :D
unipaks pisze: Ślepawa ona jak to białaski, a że żarta i pazerna na jedzonko przy tym, to coraz częściej obrywam ząbkiem, gdy wyciągam ku niej rękę z czymś do zjedzenia. Ostatnio chciałam ją uraczyć kluseczką; kluseczka typowo włoska była; biały Puszek-Do-Pudru chciał na niej ząbki zacisnąć, ale nie trafił - ucapił mnie za palec i trzyma. Ja krzyczę dławiąc się jednocześnie za śmiechu, a Shenzi nie puszcza, poprawia jeszcze chwyt i zwiększa nacisk siekaczy, i moje próby wyciągnięcia palca spomiędzy żółtych klawiszy zostawiają na skórze czerwoną rysę. :P W końcu w sukurs przychodzi fortel; mimo zbieżnego zeza ogniskującego spojrzenie łakomczucha na kawałku makaronowej nitki, cudem jakimś dostrzega objawiający się tuż przy pysku kawałek bazyliowego listka. Puszcza palec z makaronem i chwyta przybyłą na pomoc zieloną odsiecz. :D
Już wszyscy wiedzą, że dla Shenzi żarełko podaje się jak konikowi - na otwartej dłoni! :P
Zawdzięczamy jej niejeden uśmiech i szczery rechot...
unipaks pisze: Dość długo dziewczyny nie dostawały natki i dziś wsunęłam zielone listki uchyliwszy górne piętro domku. Shenzi wzięła ode mnie pietruszkę dziwnie odwrócona, wychylając główkę w tył ku górze i sięgając łapkami za siebie. Najpierw pomyślałam, że jej lenistwo w parze z łakomstwem sięgnęło zenitu, potem - że coś z nią bardzo nie tak...
A ona jadła leżąc na pleckach, gdyż niebieściak leżał na niej, i nawet wytrwałe, mozolne pedałowanie tylnymi łapkami nie pozwoliło białasce wstać! :P
Nie przejmując się więcej, Shenzi skonsumowała listki brzuszkiem w górę. ;D
... ale i czasem popłoch zabarwiony lękiem
unipaks pisze:
Zajrzałam do domku, gdzie spała zwinięta niczym kotka, i zaczęłam ją głaskać, a potem delikatnie wyjęłam i uniosłam brzuszkiem w górę, by się dokładniej przyjrzeć, bo zaniepokoił mnie jej brak reakcji. A wtedy ona, zamiast jak zwykle spróbować się wysmyknąć, pochwyciła swój ogonek w łapki i zaczęła go lizać, miała przy tym taki nieprzytomny wyraz pyszczka, jak u niedorozwiniętych. Po chwili wsadziła do mordki tylną nóżkę i na przemian to lizała ją, to ssała. :-\
Lekko nią potrząsnęłam, nawołując, bo w nagłym strachu i rozpaczy przyszło mi do głowy, że może ma udar czy wylew, albo zaatakował jakiś guz mózgu; nie przestawała...
Ze szczurą w rękach niemal pobiegłam do kuchni i tam sięgnęłam do rondelka z kaszą manną, jeszcze niewystygłą i pachnącą - przechylony przystawiłam jej pod nos; Shenzi błyskawicznie ocknęła się, przytomnie otworzyła błyszczące oczka i obiema łapkami sięgnęła po gęstą papkę, wchodząc do garnka połową swego najwyraźniej zdrowego ciałka. :D :P
Jeszcze przez następne dni bacznie ją obserwowałam, ale nie zauważyłam niczego niepokojącego, białaska zachowuje się normalnie i wygląda na to, że był to chyba tylko bardzo mocny sen ::)
Czasem i ten Puszek-Nie-Okruszek bywał niegrzeczny, o czym wiedzą wersalka z pilotem
unipaks pisze: W nocy Shenzi zniwelowała niepotrzebne wypukłości guziczków w kolejnym pilocie od telepatrzydła. :P Mieliśmy dziś rano wyjechać na weekend (ale mąż złapał anginę i nic z tego nie wyszło), więc wczoraj wcześniej zapakowaliśmy się do łóżka, ustawiłam w menu, żeby nie przeszkadzał nam, gdy niebawem zaśniemy, po czym... zapomniałam odłożyć lotnika, zasnęłam.
Teraz możemy go używać jedynie, stosując bardzo uważnego Braille'a ::)
A sprawczyni?
Przychodzi na kolana, odwraca się w dłoniach na plecki, łapie ludzkie palce i liże miłośnie, po psiemu, z uczuciem... I jak się na taką złościć, no jak?! :)
Nieraz mnie zaskakiwała
unipaks pisze: Wieczorem dawałam niebieściakowi Karsivan ukryty w kawalątku chlebka i zamaskowany jogurtem dookoła; to rarytas zarezerwowany tylko dla Martini, i każdorazowo Shenzi doznaje rozczarowania, dobiegając śladem zapachu czegoś obiecującego, co znika właśnie w pyszczku koleżanki. Wczoraj też nadbiegła, niebieściak tymczasem marudził, nader podejrzliwie zabierał się do porcji, ostrożnie napoczynając ją ząbkiem dla lepszego rozeznania.
Obawiając się przejęcia chlebka wraz z lekiem przez łakomą białaskę, prędko ujęłam Martinkę w rękę i posadziłam sobie na kolanach, pozostawiając na jej miejscu, zamiast szczurki i pachnącego chlebka, jedynie puste miejsce na panelach i zawieszony tam jeszcze aromat.
I wtedy wystrychnięta na dudka Shenzi wydała z siebie dziwny płaczliwy dźwięk, uniosła główkę ku mnie w górę, a potem raz jeszcze miauknęła żałośnie. ???
Nie mogłam jej w żadnym razie potrącić ani przycisnąć kolanami, na których już wcześniej siedziałam, odległość to wykluczała. Nawet pomyślałam, że to może z telewizji. :P
Dziś jednak rano podczas podawania Martince leku, tym razem w kuleczce z sernika, sytuacja się powtórzyła - biedna Shenzi płaczliwym dźwiękiem zareagowała na odsunięcie niebieściaka (wraz z serniczkiem na łyżeczce), z zasięgu jej łapek i pyszczka ::)
Chyba nabrała przekonania, że jest u nas dyskryminowana :-\
Ale może sobie coś wmawiam ::)
Z czasem zrobiła się z niej taka sama pieszczoszka jaka była z Martini
unipaks pisze: Lubię zaglądać do niej do domku, wziąć w dłonie i wygłaskać w rękach, a ona aż cała się wije i zadowolona nadstawia do pieszczot brzuszek, wszystkie łapeczki, zupełnie jak małe kociątko. I nie przeszkadza jej nawet, gdy się ją uniesie wysoko w górę, tylko się przekręca to w tę, to w tamtą stronę, byle człowiek nie ominął żadnego skrawka szczurzego ciałka. :) :D
unipaks pisze: Shenzi... Słodki Puszek-Do-Pudru... :) Jak jej dziś robiłam zastrzyk, czując przy tym całkowite zatrzymanie akcji mojego serca, ona nawet nie oderwała pyszczka od spodka z jogurtem. :-*
Była dziś trochę zdziwiona, że zamiast jak zwykle pochwycić ją, śpiącą, w dłonie, i wymuskać wargami słodkie brzuszydło - ja złapałam za aparat ;D
Obrazek Obrazek Obrazek _7630.jpg]Obrazek[/url] :D ;D
Biały niedźwiadek polarny, który żył w psim towarzystwie, nie za bardzo radziła sobie z iskaniem, za to była po psiemu oddaną, cudowną, mięciutką kulą szczurzego szczęścia. :)
O niebieściaka ogromnie zazdrosna, w rozbrajający sposób wpychał swój pyszczek, jeśli tylko przyuważyła dopieszczanie Martinki. Bardzo szybka, gdy w grę wchodziło jedzenie; gdy zjadła swoje, bez żenady próbowała przejąć porcję koleżanki. :P Zapach jedzenia w pokoju sprawiał, że dwoiła się i troiła pod nogami, bardzo trzeba było na nią uważać :)

Słodziak z okienka :-*

Obrazek

Zachorowała w czerwcu, objawy były nieswoiste a leczenie nie skutkowało, wyskoczył też guz, który ładnie zareagował na zastrzyki z jadu tarantuli, obkurczył się i odgraniczył; umówiliśmy operację, gdy skończą się upały i Biały-Puszek-Do Pudru wróci do zdrowia, ale to wciąż nie następowało. Antybiotyki i sterydy na króciutko dawały ulgę i wtedy śnieżynka lepiej jadła i była bardziej ożywiona.
W końcu padła diagnoza, której tak się bałam: najprawdopodobniej guz przysadki. Na Galastop nie reagował i było już tylko coraz gorzej; guz rosnąc uciskał coraz mocniej, mała nie mogła w końcu jeść bez bólu, choć jeść chciała. :(
Wtedy się poddała, a nie nastawaliśmy dłużej.

Obrazek

Mogliśmy jej podarować może parę tygodni, ale może i tylko kilka dni, lecz z tyloma zastrzykami - sterydem, antybiotykiem, theranecronem, ze strasznym pokonywaniem oporu szczurci przy podawaniu oleistego Galastopu który nie działał... :-\
Nie tamto jednak było najgorsze; najstraszniejszy był ból, który nie pozwalał jej zaspokoić głodu, a jeść przecież szczurek musi, by żyć... Lekarz potwierdził nasze obawy i postanowiliśmy nie kontynuować dalszych prób leczenia, nie takiego życia pragnęliśmy dla naszej słodkiej, niewinnej łakomczuszki, nie chcieliśmy jej niepotrzebnego cierpienia...
Zasnęła w moich dłoniach najpierw pod wziewką - mocnym, dobrym snem, taka rozluźniona, jakby odprężona, a dopiero potem doktor sięgnął po strzykawkę...
Mimo wszystko bardzo boli i czuję się okropnie... :'(

Będzie nam Ciebie bardzo brakowało, Shenzi...
Biegnij do Martini, niebieściaczek już na pewno czeka, żeby Cię wyiskać i żebyś przytuliła do niej jak przedtem swój śliczny biały pyszczek, słodki Puszku... Mam nadzieję, że za TM pokochacie się wszystkie i razem z Peanut, Dżumką i Czarnulką, Martini oraz Finlandią stworzycie wspaniałe stadko pod przewodnictwem mądrej agutki; a może to orzeszkowa panienka będzie Wam alfować?
Przekaż im wszystkim, że nadal kochamy, pamiętamy... Dziękujemy za każdy przeżyty razem dzień, za wszystkie te cudowne momenty. :-*
I choć wspólna podróż dobiegła końca, to dla nas wciąż istnieją tylko gdzie indziej...

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 1:42 pm
autor: Hanka&Medyk
Piękna historia, choć zakończenie tragiczne. [*] na drogę dla Puszka-Nie-Okurszka.

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 1:48 pm
autor: IHime
[*] Dla Białej Kołderki na Serducho...

Dobrze, że w robocie prawie nikogo nie ma i siedzę tak, że mogę paszczę ukryć, bo łzy pociekły mi ciurkiem...

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 2:23 pm
autor: anka28
[*] dla przecudnej Śnieżynki

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 2:36 pm
autor: BlackRat
Śliczna perełka, przykro mi :( [*][/b]

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 2:39 pm
autor: Venice
[*]

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 3:12 pm
autor: Paul_Julian
Leć, Puszku, do Martini.
Słów brakuje czasem po prostu ... :(

Uni, trzymaj się mocno!

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 4:08 pm
autor: klimejszyn
[*] :(

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 4:14 pm
autor: valhalla
Shenzi, Biały Puszku, byłaś dzielna, byłaś kochana i byłaś kochająca - dałaś wiele wszystkim otaczającym Cię ludziom, osamotnionej staruszcce Martini i małej Ułańskiej Fantazji, którą poznałaś pod koniec życia. Teraz pobiegłaś do stadka po drugiej stronie, ale tu zawsze będziesz pamiętana.

[*] Białasko kochana...

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 6:21 pm
autor: Kluska123
Tak mi przykro unipaks :( Trzymaj się kochana...
Shenzi, kuleczko biała, leć Aniołku [*]

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: śr sie 01, 2012 6:59 pm
autor: manianera
Puszku-Nie-Okruszku, będzie mi Ciebie bardzo brakowało...
[*]

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: czw sie 02, 2012 5:01 pm
autor: ol.
Shenzi słodka, kto nas teraz rzuci na kolana wdzięcznością postaci, dobrodusznością natury ?
wiele jest białych szczurków, a Ty byłaś naszym Puszkiem Okruszkiem

żegnamy Cię tylko dlatego, że Tam będzie lżej...
[^]

jakże mi przykro, uni :(

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: czw sie 02, 2012 7:56 pm
autor: Arau
Bardzo mi przykro... Dała Wam wiele radosci i miłości, a Wy jej. Na koniec dostała najlepszą opiekę i godne odejście.
Śpij spokojnie Puszku.

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: pt sie 03, 2012 12:53 am
autor: Lam
Śpij słodko, biały Aniołku. [*]

Re: Shenzi, słodki Biały Puszek :(

: pt sie 03, 2012 8:54 am
autor: nancy1989
Bardzo mi przykro, wiem jak ciężko podejmuje się taką decyzję, chociaż wie się, że nie ma innej słusznej...
Teraz nie cierpi i jest jej dobrze, musimy w to wierzyć [*]