Dobby/Bisia/Dobina/Okruszek jak kto woli
: czw lis 01, 2012 9:17 pm
Bisio odszedł wczoraj koło 15.30
Był najukochańszym stworzonkiem jakie znałam. Przychodził do mojego taty i spał na jego kapciach, jak wychodził z wersalki, którą bardzo kochał to często wskakiwał na nią, żeby się przytulić do tego kto na niej siedział, a kiedy nie dostał smakołyka to wywracał miseczkę z wodą, spał prawie od zawsze ze mną. Pierwsze noce mogły być dla niego ciężkie, bo miał nową klatkę całą z plastików (domek też) i jedynie rurkę od papieru toaletowego wyłożoną polarkiem. Biedactwo budziło się w nocy, bo była zima (dostałam go 1 grudnia jako prezent urodzinowy). Następnego dnia jak go wyjęliśmy przespał ze mną pół dnia wtulony we mnie. Tata stwierdził, że to najpiękniejszy widok jaki można sobie wyśnić, a Okruszek był tak malutki. Jak był starszy i zamieszkał pod moim biurkiem (oczywiście wersalka cały czas byłą #1), to w nocy przychodził na łóżko, siadał na brzegu i chronił mnie przed potworami, albo siadał na nogach lub zaraz nad głową i się tarmosił, bo był strasznym czyściochem. Często dawał się nosić brzuszkiem do góry (a miał śmiechowy pępuszek z ciemnej sierści) i był najbardziej przytulaśny i kontaktowy ze wszystkich szczurków jakie znałam (znajome mają). Mimo że nie ma go dopiero drugi dzień, to nie mogę znieść tego, że już nie mogę się do niego przytulić, a to on mnie pocieszał, zjadał część mojego jedzenia żebym zbytnio nie przytyła, słuchał jak śpiewam i towarzyszył mi jak się bałam. Zawsze było go wszędzie pełno i strasznie mi go brakuje. Mam nadzieję, że ma teraz dobrą opiekę i na mnie czeka. Kocham go bardzo i tęsknie.
Bej-Bisia [*]
Był najukochańszym stworzonkiem jakie znałam. Przychodził do mojego taty i spał na jego kapciach, jak wychodził z wersalki, którą bardzo kochał to często wskakiwał na nią, żeby się przytulić do tego kto na niej siedział, a kiedy nie dostał smakołyka to wywracał miseczkę z wodą, spał prawie od zawsze ze mną. Pierwsze noce mogły być dla niego ciężkie, bo miał nową klatkę całą z plastików (domek też) i jedynie rurkę od papieru toaletowego wyłożoną polarkiem. Biedactwo budziło się w nocy, bo była zima (dostałam go 1 grudnia jako prezent urodzinowy). Następnego dnia jak go wyjęliśmy przespał ze mną pół dnia wtulony we mnie. Tata stwierdził, że to najpiękniejszy widok jaki można sobie wyśnić, a Okruszek był tak malutki. Jak był starszy i zamieszkał pod moim biurkiem (oczywiście wersalka cały czas byłą #1), to w nocy przychodził na łóżko, siadał na brzegu i chronił mnie przed potworami, albo siadał na nogach lub zaraz nad głową i się tarmosił, bo był strasznym czyściochem. Często dawał się nosić brzuszkiem do góry (a miał śmiechowy pępuszek z ciemnej sierści) i był najbardziej przytulaśny i kontaktowy ze wszystkich szczurków jakie znałam (znajome mają). Mimo że nie ma go dopiero drugi dzień, to nie mogę znieść tego, że już nie mogę się do niego przytulić, a to on mnie pocieszał, zjadał część mojego jedzenia żebym zbytnio nie przytyła, słuchał jak śpiewam i towarzyszył mi jak się bałam. Zawsze było go wszędzie pełno i strasznie mi go brakuje. Mam nadzieję, że ma teraz dobrą opiekę i na mnie czeka. Kocham go bardzo i tęsknie.
Bej-Bisia [*]