Pierwszy szczur... Półtora miesiąca...
: śr gru 12, 2012 12:31 am
Trzy godziny temu odszedł Pepe...
Był moim pierwszym szczurem. Marzyłam o nim od dwóch lat. Dostałam go w prezencie od chłopaka. Pominę fakt, że rozstaliśmy się pięć dni temu...
Pepe został zakupiony w zoologu w jednym z centrów handlowych w Gdańsku. TO BYŁ NAJWIĘKSZY BŁĄD!!! JUŻ NIGDY NIE KUPIĘ ZWIERZAKA OD TYCH ZWYRODNIALCÓW!!! Pomijając to, że szczuras był dziki... Po miesiącu okazało się, że ma pchły- odpchliliśmy. W przyszłym tygodniu, w środę, mieliśmy iść na powtórzenie natrysku... Powiem Wam szczerze, że nie zwróciłam wcześniej uwagi, aby źle się czuł. Szalał normalnie, się nie oszczędzał. Może mniej jadł, ale nie bardzo zauważalnie. Od czterech dni mu "odwaliło". Całe dnie chciał przesiadywać mi na rękach. Kiedy chowałam go do klatki, bo np. chciałam zjeść obiad lub wziąć prysznic, tak długo skrobał zębami szczebelki wejścia do klatki, aż w końcu go wzięłam. Uspokajał się tylko na noc, szedł spać. Siedziałam w domu, bo jestem na zwolnieniu i przez te całe cztery dni był ze mną bez przerwy. Dziś rano także, później miałam próbę w teatrze. Wróciłam koło 18. Znowu się dobijał, więc go wyciągnęłam. Usiadłam z rodzicami, a on zeskoczył z moich kolan na kanapę. Mama zwróciła uwagę, że dziwnie się porusza. Przyjechał do mnie kumpel, usiedliśmy u mnie na łóżku. Pepe uciekł ode mnie i POŁOŻYŁ SIĘ (a wcześniej tego nie robił) na łóżku. Było widać, że źle się czuje. Po pewnym czasie przyszedł do mnie, wtulił się. Ciężko oddychał. Zawołałam tatę, powiedział, że nie wie, czy dożyje rana. Zaczęłam płakać i prosiłam mojego kochanego szczurka, żeby wytrzymał. Położył mi się na jednej z dłoni, drugą cały czas głaskałam go po główce. Od zawsze uwielbiał to mizianko. Głaskałam go i tuliłam, cały czas ciekły mi łzy. Nie mógł oddychać, łapał łyki powietrza pyszczkiem. Nagle jakby się zaciął. Cicho sapnął. Przestał się ruszać, ale dalej go głaskałam. Robert położył mi dłoń na ramieniu i powiedział: "- Steniu, on odszedł...".
Pomimo tego, że Pepe był ze mną tak krótko, bardzo to przeżyłam. Był świetnym przyjacielem. Bardzo pociesza mnie fakt, że to u mnie przeżył najpiękniejsze chwile swojego krótkiego życia i odszedł czując miłość człowieka...
A teraz zależy mi tylko na jednym: szczur miał pchły. Z zoologa. Chory musiał być od samego początku. Poza tym, jakieś dwa tygodnie temu, Pepe w pełni dojrzał płciowo i był stanowczo za malutki na dojrzałego szczurka. Musieli go po prostu głodzić. Dlatego moim pytaniem jest: co mogę zrobić, aby uratować resztę zwierzaków? Gdzie się zgłosić?
Był moim pierwszym szczurem. Marzyłam o nim od dwóch lat. Dostałam go w prezencie od chłopaka. Pominę fakt, że rozstaliśmy się pięć dni temu...
Pepe został zakupiony w zoologu w jednym z centrów handlowych w Gdańsku. TO BYŁ NAJWIĘKSZY BŁĄD!!! JUŻ NIGDY NIE KUPIĘ ZWIERZAKA OD TYCH ZWYRODNIALCÓW!!! Pomijając to, że szczuras był dziki... Po miesiącu okazało się, że ma pchły- odpchliliśmy. W przyszłym tygodniu, w środę, mieliśmy iść na powtórzenie natrysku... Powiem Wam szczerze, że nie zwróciłam wcześniej uwagi, aby źle się czuł. Szalał normalnie, się nie oszczędzał. Może mniej jadł, ale nie bardzo zauważalnie. Od czterech dni mu "odwaliło". Całe dnie chciał przesiadywać mi na rękach. Kiedy chowałam go do klatki, bo np. chciałam zjeść obiad lub wziąć prysznic, tak długo skrobał zębami szczebelki wejścia do klatki, aż w końcu go wzięłam. Uspokajał się tylko na noc, szedł spać. Siedziałam w domu, bo jestem na zwolnieniu i przez te całe cztery dni był ze mną bez przerwy. Dziś rano także, później miałam próbę w teatrze. Wróciłam koło 18. Znowu się dobijał, więc go wyciągnęłam. Usiadłam z rodzicami, a on zeskoczył z moich kolan na kanapę. Mama zwróciła uwagę, że dziwnie się porusza. Przyjechał do mnie kumpel, usiedliśmy u mnie na łóżku. Pepe uciekł ode mnie i POŁOŻYŁ SIĘ (a wcześniej tego nie robił) na łóżku. Było widać, że źle się czuje. Po pewnym czasie przyszedł do mnie, wtulił się. Ciężko oddychał. Zawołałam tatę, powiedział, że nie wie, czy dożyje rana. Zaczęłam płakać i prosiłam mojego kochanego szczurka, żeby wytrzymał. Położył mi się na jednej z dłoni, drugą cały czas głaskałam go po główce. Od zawsze uwielbiał to mizianko. Głaskałam go i tuliłam, cały czas ciekły mi łzy. Nie mógł oddychać, łapał łyki powietrza pyszczkiem. Nagle jakby się zaciął. Cicho sapnął. Przestał się ruszać, ale dalej go głaskałam. Robert położył mi dłoń na ramieniu i powiedział: "- Steniu, on odszedł...".
Pomimo tego, że Pepe był ze mną tak krótko, bardzo to przeżyłam. Był świetnym przyjacielem. Bardzo pociesza mnie fakt, że to u mnie przeżył najpiękniejsze chwile swojego krótkiego życia i odszedł czując miłość człowieka...
A teraz zależy mi tylko na jednym: szczur miał pchły. Z zoologa. Chory musiał być od samego początku. Poza tym, jakieś dwa tygodnie temu, Pepe w pełni dojrzał płciowo i był stanowczo za malutki na dojrzałego szczurka. Musieli go po prostu głodzić. Dlatego moim pytaniem jest: co mogę zrobić, aby uratować resztę zwierzaków? Gdzie się zgłosić?