Choroba szczurka?
: śr sty 02, 2013 5:20 pm
Hej, przeglądam forum od dłuższego już czasu, wiele razy skorzystałam już z podanych tu porad.
Teraz jednak z jednym szczuraskiem mam problem, którego nie mogłam znaleźć nigdzie na forum, w związku z czym postanowiłam w końcu się zalogować. Ale do rzeczy:
Lucek niespełna 18 miesięcy, bez ogona mierzy obecnie ok. 24 cm. Występuje u niego kilka niepokojących mnie objawów, mam nadzieję, że to nic poważnego, ale wolałabym się upewnić.
Po pierwsze waga - jego apetyt nie zmienił się, jest tak samo wybredny jak zwykle (tzn. cały czas sprawia wrażenie głodnego - żebrze o wszystko co znajdzie się w naszych rękach, ale je tylko to, co lubi), pije również normalnie, jednak dość mocno przybrał na wadze. Mam wrażenie, że stało się to dosłownie z dnia na dzień, codziennie spędzamy razem sporo czasu, a różnicę - głównie w wielkości jego brzucha - zauważyłam dopiero 3 dni temu. Niestety nie mam możliwości dokładnego zważenia szczurka, jednak kiedy rozłoży się "na skórkę" jest niemal równy szerokości mojej rozłożonej dłoni, choć zawsze był sporo od niej "węższy". Brzuch nie sprawia wrażenia twardszego niż zwykle, choć Lucek nigdy nie dawał się zbyt długo obmacywać w tamtych okolicach.
Po drugie - "huśtawka nastrojów". W ciągu dnia potrafi 3 razy zmienić swoje nastawienie - raz wpycha się pod rękę, żeby go przytulić i głaskać, po chwili ucieka i nie da się dotknąć, żeby zaraz znów zacząć lizać ręce i nastawiać łepek do drapania. Zawsze był żywiołowym zwierzakiem, ze skłonnością do ADHD:), ale z wiekiem zaczął się uspokajać, częściej polegiwać koło nas. Jednak teraz nie wiem jak to odbierać - sprawia wrażenie osowiałego, wręcz smutnego, przytula się albo chowa pod kołdrą leżąc nieruchomo, a za chwilę, np. kiedy usłyszy otwierane pudełko z jego przysmakami albo wołanie, skacze w tamto miejsce w tempie błyskawicy. Ponadto kiedy układa się do głaskania często przewraca się na bok czasami unosząc w powietrze tylną łapkę, czego nigdy wcześniej nie robił.
Trzecią kwestią jest oddychanie. Dr Piasecki z Wrocławia, który leczył Lucka z dość poważnego zapalenia płuc (w marcu zeszłego roku) mówił, że ten może już do końca życia mieć problemy z oddychaniem, lekko chrumkać bądź charczeć, jednak na szczęście do tej pory wszystko było w porządku - bardzo rzadko zdarzało mu się oddychać głośniej niż normalnie, jakby z lekkimi trudnościami, ale trwało to zazwyczaj maksymalnie ok. 1 minuty. Jednak 4 dni temu odniosłam wrażenie, że coś go "przydusiło" - dostał kawałek chleba do pogryzienia, a jakiś czas później zaczął strasznie głośno chrumkać, jak gdyby miał problemy z nabraniem powietrza do płuc. Próbowałam go uspokoić, dać trochę wody do zwilżenia pyszczka i noska, jednak przeszło mu dopiero po dłuższej chwili. Od tej pory nie miał większych problemów z oddychaniem, jednak obawiam się, że może to mieć jakiś związek z jego obecną formą.
Lucjan sprawia wrażenie, jakby miał również lekkie problemy z równowagą - od czasu do czasu, zwłaszcza przestraszony, zaczyna biegać, lub wręcz rzucać się po łóżku, często wtedy zarzucając tylną częścią ciała bądź samymi tylnymi łapkami; natomiast dzisiaj próbując powąchać wyżej położoną część klatki omal nie spadł ze stolika, na którym jest ona postawiona (stolik dosunięty jest do łóżka, na którym Lucek ma wybieg, jednak jakimś cudem materac został trochę odsunięty, tworząc szczelinę, w którą szczurek omal nie wpadł) - złapałam go w ostatniej chwili, po czym przestraszony schował się pod moją bluzką i przez kilka minut siedział tam nieruchomo. Również kilka dni temu próbując zejść z półki w klatce po mojej ręce (często stosował ją jako swego rodzaju "mostek" bezpośrednio na łóżko) stracił równowagę i spadł do klatki. Na szczęście nie była to duża wysokość, Lucek od razu wstał i - chyba lekko zszokowany sytuacją - wyszedł z klatki.
Ponadto dzisiaj rano, w momencie kiedy chciałam pogłaskać go po brzuszku i boku zapiszczał kilka razy, jak gdyby go to zabolało. Teraz już tak nie reaguje, spokojnie daje się pogłaskać, choć cały dzień jest przestraszony i niezbyt chętny do wychodzenia spod kołdry bądź głaskania.
Wszystkie te objawy zauważyłam w ciągu ostatnich 3-4 dni, zazwyczaj jest to żywiołowy, choć dojrzały już szczurek. Czy jest możliwe, by takie zachowanie było spowodowane wiekiem ogonka? Czy może większy wpływ ma na to atmosfera w mieszkaniu: kilka tygodni temu do naszego domu wprowadzili się nowi - głośni i lubiący imprezy - lokatorzy. Czy Lucjan może tak reagować na nasz i swój stres? Szukamy co prawda innego mieszkania, jednak przeprowadzka zajmie nam ok. 3-4 tygodni, a nie chciałabym, żeby szczurek dodatkowo cierpiał przez ten czas...
Dodatkowo Lucjan od dłuższego czasu (mniej więcej od choroby) dostaje ataków "czkawki" - nie chce wtedy pić, jednak miękki smakołyk sprawia, że ataki mijają. Nie łączę tego z jego obecnym stanem, ale może to dodatkowo nakreślić kształt jego obecnej formy.
Stosunkowo często na jego nosku w niewielkich ilościach pojawia się porfiryna, choć do tej pory (nie licząc wydzieliny) sprawiał wrażenie w pełni zdrowego, zadowolonego z życia szczura.
Przepraszam za tak długi post, ale wolę opisać wszystkie objawy dokładnie, napisać za dużo niż za mało... Może ktoś z Was orientuje się, co może być przyczyną takiego zachowania, czy to poważna choroba czy tylko lekkie zachwianie kondycji? Planuję wybrać się z nim do weterynarza (mam już sprawdzonego przez szczurzych właścicieli w Southampton), jednak mam nadzieję na zidentyfikowanie problemu już wcześniej i oszczędzenie biedakowi więcej stresów...
Z góry dziękuję też za szybkie odpowiedzi:)
Teraz jednak z jednym szczuraskiem mam problem, którego nie mogłam znaleźć nigdzie na forum, w związku z czym postanowiłam w końcu się zalogować. Ale do rzeczy:
Lucek niespełna 18 miesięcy, bez ogona mierzy obecnie ok. 24 cm. Występuje u niego kilka niepokojących mnie objawów, mam nadzieję, że to nic poważnego, ale wolałabym się upewnić.
Po pierwsze waga - jego apetyt nie zmienił się, jest tak samo wybredny jak zwykle (tzn. cały czas sprawia wrażenie głodnego - żebrze o wszystko co znajdzie się w naszych rękach, ale je tylko to, co lubi), pije również normalnie, jednak dość mocno przybrał na wadze. Mam wrażenie, że stało się to dosłownie z dnia na dzień, codziennie spędzamy razem sporo czasu, a różnicę - głównie w wielkości jego brzucha - zauważyłam dopiero 3 dni temu. Niestety nie mam możliwości dokładnego zważenia szczurka, jednak kiedy rozłoży się "na skórkę" jest niemal równy szerokości mojej rozłożonej dłoni, choć zawsze był sporo od niej "węższy". Brzuch nie sprawia wrażenia twardszego niż zwykle, choć Lucek nigdy nie dawał się zbyt długo obmacywać w tamtych okolicach.
Po drugie - "huśtawka nastrojów". W ciągu dnia potrafi 3 razy zmienić swoje nastawienie - raz wpycha się pod rękę, żeby go przytulić i głaskać, po chwili ucieka i nie da się dotknąć, żeby zaraz znów zacząć lizać ręce i nastawiać łepek do drapania. Zawsze był żywiołowym zwierzakiem, ze skłonnością do ADHD:), ale z wiekiem zaczął się uspokajać, częściej polegiwać koło nas. Jednak teraz nie wiem jak to odbierać - sprawia wrażenie osowiałego, wręcz smutnego, przytula się albo chowa pod kołdrą leżąc nieruchomo, a za chwilę, np. kiedy usłyszy otwierane pudełko z jego przysmakami albo wołanie, skacze w tamto miejsce w tempie błyskawicy. Ponadto kiedy układa się do głaskania często przewraca się na bok czasami unosząc w powietrze tylną łapkę, czego nigdy wcześniej nie robił.
Trzecią kwestią jest oddychanie. Dr Piasecki z Wrocławia, który leczył Lucka z dość poważnego zapalenia płuc (w marcu zeszłego roku) mówił, że ten może już do końca życia mieć problemy z oddychaniem, lekko chrumkać bądź charczeć, jednak na szczęście do tej pory wszystko było w porządku - bardzo rzadko zdarzało mu się oddychać głośniej niż normalnie, jakby z lekkimi trudnościami, ale trwało to zazwyczaj maksymalnie ok. 1 minuty. Jednak 4 dni temu odniosłam wrażenie, że coś go "przydusiło" - dostał kawałek chleba do pogryzienia, a jakiś czas później zaczął strasznie głośno chrumkać, jak gdyby miał problemy z nabraniem powietrza do płuc. Próbowałam go uspokoić, dać trochę wody do zwilżenia pyszczka i noska, jednak przeszło mu dopiero po dłuższej chwili. Od tej pory nie miał większych problemów z oddychaniem, jednak obawiam się, że może to mieć jakiś związek z jego obecną formą.
Lucjan sprawia wrażenie, jakby miał również lekkie problemy z równowagą - od czasu do czasu, zwłaszcza przestraszony, zaczyna biegać, lub wręcz rzucać się po łóżku, często wtedy zarzucając tylną częścią ciała bądź samymi tylnymi łapkami; natomiast dzisiaj próbując powąchać wyżej położoną część klatki omal nie spadł ze stolika, na którym jest ona postawiona (stolik dosunięty jest do łóżka, na którym Lucek ma wybieg, jednak jakimś cudem materac został trochę odsunięty, tworząc szczelinę, w którą szczurek omal nie wpadł) - złapałam go w ostatniej chwili, po czym przestraszony schował się pod moją bluzką i przez kilka minut siedział tam nieruchomo. Również kilka dni temu próbując zejść z półki w klatce po mojej ręce (często stosował ją jako swego rodzaju "mostek" bezpośrednio na łóżko) stracił równowagę i spadł do klatki. Na szczęście nie była to duża wysokość, Lucek od razu wstał i - chyba lekko zszokowany sytuacją - wyszedł z klatki.
Ponadto dzisiaj rano, w momencie kiedy chciałam pogłaskać go po brzuszku i boku zapiszczał kilka razy, jak gdyby go to zabolało. Teraz już tak nie reaguje, spokojnie daje się pogłaskać, choć cały dzień jest przestraszony i niezbyt chętny do wychodzenia spod kołdry bądź głaskania.
Wszystkie te objawy zauważyłam w ciągu ostatnich 3-4 dni, zazwyczaj jest to żywiołowy, choć dojrzały już szczurek. Czy jest możliwe, by takie zachowanie było spowodowane wiekiem ogonka? Czy może większy wpływ ma na to atmosfera w mieszkaniu: kilka tygodni temu do naszego domu wprowadzili się nowi - głośni i lubiący imprezy - lokatorzy. Czy Lucjan może tak reagować na nasz i swój stres? Szukamy co prawda innego mieszkania, jednak przeprowadzka zajmie nam ok. 3-4 tygodni, a nie chciałabym, żeby szczurek dodatkowo cierpiał przez ten czas...
Dodatkowo Lucjan od dłuższego czasu (mniej więcej od choroby) dostaje ataków "czkawki" - nie chce wtedy pić, jednak miękki smakołyk sprawia, że ataki mijają. Nie łączę tego z jego obecnym stanem, ale może to dodatkowo nakreślić kształt jego obecnej formy.
Stosunkowo często na jego nosku w niewielkich ilościach pojawia się porfiryna, choć do tej pory (nie licząc wydzieliny) sprawiał wrażenie w pełni zdrowego, zadowolonego z życia szczura.
Przepraszam za tak długi post, ale wolę opisać wszystkie objawy dokładnie, napisać za dużo niż za mało... Może ktoś z Was orientuje się, co może być przyczyną takiego zachowania, czy to poważna choroba czy tylko lekkie zachwianie kondycji? Planuję wybrać się z nim do weterynarza (mam już sprawdzonego przez szczurzych właścicieli w Southampton), jednak mam nadzieję na zidentyfikowanie problemu już wcześniej i oszczędzenie biedakowi więcej stresów...
Z góry dziękuję też za szybkie odpowiedzi:)