Tadzik, Doris i ich szczurodzieci :P
: czw lut 28, 2013 9:01 pm
Hej:)
Jakiś czas temu uratowałam z zoologicznego Tadzika - mojego pierwszego szczura. Sam jeden siedział w akwarium i patrzył na ludzi smutnymi oczkami. Był tak zdziczały, że został siłą wyciągnięty za ogon, aż pogryzł do krwi panią ze sklepu. Mimo wszystko go wzięłam. Zła pani wrzuciła go do pudełka nawet nie mówiąc jakiej jest płci. Przez kilka godzin starałam się go oswoić na tyle, żeby wziąć go na ręce i sprawdzić płeć. No i wtedy okazało, że ma dziwnego guza na brzuchu. Stwierdziłam wtedy, że go poobserwuje i jak zacznie się powiększać to udam się do weterynarza. Czytając na różnych stronach o szczurkach, szybko zorientowałam się, że to na szczęście tylko niezstąpione jąderko.
Dużym zaskoczeniem było dla mnie szybkość oswajania się Tadzika. Spodziewałam się tygodni ciężkiej pracy, a tu wystarczyło zanieść go do lustra. Gdy zobaczył swoje odbicie od razu się ożywił. I wtedy zdecydowałam się dokupić mu przyjaciela. Bałam się jednak, że nie zaakceptuje drugiego samca, więc postanowiłam sprawić mu samiczkę. Doris wzięłam z dobrej hodowli od znajomej pani i od razu była bardzo przytulaśna. Szybciutko się zaprzyjaźnili i jak wiadomo jeszcze szybciej rozmnożyły. Niestety Tadzik znowu został skazany na czas samotności (nie licząc towarzystwa mojej natrętnej osoby) do czasu odchowania dzieci.
Urodziło się 12 ślicznych maluchów-6 dziewczynek i 6 chłopczyków:) Obecnie czekam, aż podrosną żeby utworzyć 2 stadka.
Podsumowując... Być może na mnie nakrzyczycie, że bezmyślnie rozmnażam szczurki, ale ja wiem jedno: są tak kochane i absorbujące, że odechciało mi się i mojemu narzeczonemu własnych dzieci
A oto mój Tadzik:
http://img854.imageshack.us/img854/6545/dsc08831g.jpg
http://img819.imageshack.us/img819/4769/tadzikt.jpg
Doris z jeszcze ślepymi szczurodzieciami:
http://img9.imageshack.us/img9/4310/dsc08875r.jpg
Jakiś czas temu uratowałam z zoologicznego Tadzika - mojego pierwszego szczura. Sam jeden siedział w akwarium i patrzył na ludzi smutnymi oczkami. Był tak zdziczały, że został siłą wyciągnięty za ogon, aż pogryzł do krwi panią ze sklepu. Mimo wszystko go wzięłam. Zła pani wrzuciła go do pudełka nawet nie mówiąc jakiej jest płci. Przez kilka godzin starałam się go oswoić na tyle, żeby wziąć go na ręce i sprawdzić płeć. No i wtedy okazało, że ma dziwnego guza na brzuchu. Stwierdziłam wtedy, że go poobserwuje i jak zacznie się powiększać to udam się do weterynarza. Czytając na różnych stronach o szczurkach, szybko zorientowałam się, że to na szczęście tylko niezstąpione jąderko.
Dużym zaskoczeniem było dla mnie szybkość oswajania się Tadzika. Spodziewałam się tygodni ciężkiej pracy, a tu wystarczyło zanieść go do lustra. Gdy zobaczył swoje odbicie od razu się ożywił. I wtedy zdecydowałam się dokupić mu przyjaciela. Bałam się jednak, że nie zaakceptuje drugiego samca, więc postanowiłam sprawić mu samiczkę. Doris wzięłam z dobrej hodowli od znajomej pani i od razu była bardzo przytulaśna. Szybciutko się zaprzyjaźnili i jak wiadomo jeszcze szybciej rozmnożyły. Niestety Tadzik znowu został skazany na czas samotności (nie licząc towarzystwa mojej natrętnej osoby) do czasu odchowania dzieci.
Urodziło się 12 ślicznych maluchów-6 dziewczynek i 6 chłopczyków:) Obecnie czekam, aż podrosną żeby utworzyć 2 stadka.
Podsumowując... Być może na mnie nakrzyczycie, że bezmyślnie rozmnażam szczurki, ale ja wiem jedno: są tak kochane i absorbujące, że odechciało mi się i mojemu narzeczonemu własnych dzieci

A oto mój Tadzik:
http://img854.imageshack.us/img854/6545/dsc08831g.jpg
http://img819.imageshack.us/img819/4769/tadzikt.jpg
Doris z jeszcze ślepymi szczurodzieciami:
http://img9.imageshack.us/img9/4310/dsc08875r.jpg