Muffka
: wt kwie 23, 2013 8:01 pm
Mój wiecznie mały Muffek... Szczurek wędrowny, od którego zaczęła się cała moja przygoda ze szczurkami. Był taki dzielny. Przeżył całe, 5 szczurkowe stadko. Sądziłam, że będzie tym cholernym farciarzem, tym, o którym będą mówić, że dożył 5, czy 6 lat. Bardzo w to wierzyłam. Miał 2 i pół roku, a wyglądał jak 4-ro miesięczny szczurek. Kochany. Wiecznie gdzieś biegał, próbował wejść. Z czasem zaczął siadać mi na kolanach i zgrzytać ząbkami, gdy drapałam mu karczek. Był tak kochany, tak bardzo wszystko rozumiał, zawsze mnie pocieszał. Jako jedyny nie bał się mojego płaczu, wręcz przeciwnie - właził mi na ramię, opatulał włosami i uspokajał. A teraz mojej kruszynki nie ma. Odszedł w niedzielę. Miał 2 latka i 8 miesięcy.
Pojechałam do Pulsvetu po leki, ponieważ miał od dwóch tygodni niedowład tylnych łapek. Okazało się, że postąpił on bardzo szybko. Nie mogłam patrzeć, jak patrzy z tęsknotą za bieganiem, skakaniem. Cierpiał. Miał powiększony pęcherz, wkrótce miały wysiąść nerki. Nie zdecydowałam się ryzykować z lekiem zwiotczającym mięśnie, Nie wiadomo jak by zadziałał... Po sekcji okazało się, że miał dodatkowo guza wątroby, który prędko dałby o sobie znać.
Przypadek, uratowanie mu życia odmieniło moje. Tęsknie bardzo. Ale myślę, że jest już szczęśliwy, że z powrotem jest z chłopakami. Trzymajcie się skarby, kiedyś się spotkamy

Pojechałam do Pulsvetu po leki, ponieważ miał od dwóch tygodni niedowład tylnych łapek. Okazało się, że postąpił on bardzo szybko. Nie mogłam patrzeć, jak patrzy z tęsknotą za bieganiem, skakaniem. Cierpiał. Miał powiększony pęcherz, wkrótce miały wysiąść nerki. Nie zdecydowałam się ryzykować z lekiem zwiotczającym mięśnie, Nie wiadomo jak by zadziałał... Po sekcji okazało się, że miał dodatkowo guza wątroby, który prędko dałby o sobie znać.
Przypadek, uratowanie mu życia odmieniło moje. Tęsknie bardzo. Ale myślę, że jest już szczęśliwy, że z powrotem jest z chłopakami. Trzymajcie się skarby, kiedyś się spotkamy

