Re: Tu zadajemy pytania nt.: Pierwsze dni ze szczurkami
: pn paź 19, 2015 11:02 am
Cześć, dostałam dwa szczury (samce). Chciałam zaadoptować, nawet dałam ogłoszenia, ale akurat nikt nie miał szczurów do oddania w mojej okolicy, więc czekałam aż będą no... i zostały mi sprezentowane szczury z zoologicznego przez znajomych Trudno, bardziej nieodpowiedzialne by było ich oddanie teraz tylko z tego powodu, więc mam nadzieję, że będą zdrowe.
Podobno facet w zoologicznym się chwalił tym, że codziennie bierze je na ręce; szczury, z tego co się dowiedziałam, były faktycznie trzymane osobno płciami (no i sprzedawca niby twierdził, że rodzeństwo nigdy nie jest ze sobą łączone jeśli chodzi o rozmnażanie). W każdym razie do rzeczy i od razu przepraszam, że się rozpisuję, mam dzisiaj jakiś "słowotok".
Podobno szczurki mają po 7-8 tygodni, ponieważ były trzymane w klatce w dwójkę, niby są większe, bo miały więcej jedzenia itd. Więc pierwszy problem, nie wiem, czy rzeczywiście mają tyle tygodni (w związku z tym nie wiem, kiedy się spodziewać dojrzewania).
Chciałam też się spytać znawców, czy dobrze postępuję z oswajaniem, co mogę robić lepiej. (Zaznaczam, że ma je od 4 dni, więc nie spodziewam się żadnych cudów, ale żeby moje błędy nie zaowocowały jakimiś późniejszymi problemami w wychowaniu). Oba szczurki są dumbo. Szary husky (Opi od oposa lub, jak kto woli, Opee ze Star Wars ) ogólnie na początku był bardziej luzacki, trochę się bał, ale nie gryzł i jakoś szczególnie się nie wyrywał i dawał się dotykać. Drugi, czarno-biały Tadek, od początku uciekał, wyrywał się, nawet gryzł! jak chciałam go np. podnieść.
Jak je dostałam od razu z nimi około pół godziny, 40 minut posiedziałam, później je wsadziłam do klatki, parę godzin później starałam się im dać jakiś smakołyk z ręki, ale niechętnie go brały i raczej go zjadały, jak go zostawiłam w klatce. Następnego dnia oczywiście zgodnie z zasadą "na siłę", chciałam znowu je na trochę wyjąć, Opi spoko, Tadek nie za bardzo, palce pogryzione do krwi. W każdym razie nad Tadkiem się trochę bardziej skupiłam i zamiast go łapać na siłę , zachęcałam go smakołykami i teraz, po 4 dniach, sam wychodzi na rękę i wtedy mogę go powoli wyjąć z klatki, jeśli nie ucieknie do środka (dalej problem z tym, jak np. chce go włożyć do klatki i muszę go złapać jak biega po łóżku, ale już nie gryzie, tylko ustawia się bokiem, ucieka i popiskuje). Na szczęście żaden już nie gryzie palców, tylko podgryzają jak się bawią lub myślą, że dostaną coś dobrego.
Tak więc problemy pozostały takie, że Tadek dalej boi się łapania, a Opi niechętnie się wspina na rękę i smakołyki wyrywa z palców, jakby panikował. Przestawiłam się teraz na ich rozkruszanie, żeby Opi musiał je (tak samo jak Tadek) zlizywać z dłoni i mam nadzieję, że efekt będzie podobny jak w przypadku czarno-białego kolegi. Czy robię coś źle? Czy mogę robić coś lepiej? Opi więcej śpi niż Tadek, czy mam się tym martwić, chyba to tylko taki leniwy charakterek?
P.S. Tadek co jakiś czas kicha, dałam im witaminę C do wody. Nie kicha, jak śpi i nie kicha jakoś bardzo często, nie widziałam też, żeby mu coś z noska leciało i nie wydaje dziwnych dźwięków przy oddychaniu. Robić inhalację czy raczej z marszu do weta (chociaż pewnie mi powiecie, żebym i tak je profilaktycznie odrobaczyła jak z zoologa tylko chcę z tym trochę poczekać, żeby ich nie stresować dodatkowo wizytą u weta, jak jeszcze mnie nie pokochały za bardzo hehe)
Dzięki za odpowiedź!
Podobno facet w zoologicznym się chwalił tym, że codziennie bierze je na ręce; szczury, z tego co się dowiedziałam, były faktycznie trzymane osobno płciami (no i sprzedawca niby twierdził, że rodzeństwo nigdy nie jest ze sobą łączone jeśli chodzi o rozmnażanie). W każdym razie do rzeczy i od razu przepraszam, że się rozpisuję, mam dzisiaj jakiś "słowotok".
Podobno szczurki mają po 7-8 tygodni, ponieważ były trzymane w klatce w dwójkę, niby są większe, bo miały więcej jedzenia itd. Więc pierwszy problem, nie wiem, czy rzeczywiście mają tyle tygodni (w związku z tym nie wiem, kiedy się spodziewać dojrzewania).
Chciałam też się spytać znawców, czy dobrze postępuję z oswajaniem, co mogę robić lepiej. (Zaznaczam, że ma je od 4 dni, więc nie spodziewam się żadnych cudów, ale żeby moje błędy nie zaowocowały jakimiś późniejszymi problemami w wychowaniu). Oba szczurki są dumbo. Szary husky (Opi od oposa lub, jak kto woli, Opee ze Star Wars ) ogólnie na początku był bardziej luzacki, trochę się bał, ale nie gryzł i jakoś szczególnie się nie wyrywał i dawał się dotykać. Drugi, czarno-biały Tadek, od początku uciekał, wyrywał się, nawet gryzł! jak chciałam go np. podnieść.
Jak je dostałam od razu z nimi około pół godziny, 40 minut posiedziałam, później je wsadziłam do klatki, parę godzin później starałam się im dać jakiś smakołyk z ręki, ale niechętnie go brały i raczej go zjadały, jak go zostawiłam w klatce. Następnego dnia oczywiście zgodnie z zasadą "na siłę", chciałam znowu je na trochę wyjąć, Opi spoko, Tadek nie za bardzo, palce pogryzione do krwi. W każdym razie nad Tadkiem się trochę bardziej skupiłam i zamiast go łapać na siłę , zachęcałam go smakołykami i teraz, po 4 dniach, sam wychodzi na rękę i wtedy mogę go powoli wyjąć z klatki, jeśli nie ucieknie do środka (dalej problem z tym, jak np. chce go włożyć do klatki i muszę go złapać jak biega po łóżku, ale już nie gryzie, tylko ustawia się bokiem, ucieka i popiskuje). Na szczęście żaden już nie gryzie palców, tylko podgryzają jak się bawią lub myślą, że dostaną coś dobrego.
Tak więc problemy pozostały takie, że Tadek dalej boi się łapania, a Opi niechętnie się wspina na rękę i smakołyki wyrywa z palców, jakby panikował. Przestawiłam się teraz na ich rozkruszanie, żeby Opi musiał je (tak samo jak Tadek) zlizywać z dłoni i mam nadzieję, że efekt będzie podobny jak w przypadku czarno-białego kolegi. Czy robię coś źle? Czy mogę robić coś lepiej? Opi więcej śpi niż Tadek, czy mam się tym martwić, chyba to tylko taki leniwy charakterek?
P.S. Tadek co jakiś czas kicha, dałam im witaminę C do wody. Nie kicha, jak śpi i nie kicha jakoś bardzo często, nie widziałam też, żeby mu coś z noska leciało i nie wydaje dziwnych dźwięków przy oddychaniu. Robić inhalację czy raczej z marszu do weta (chociaż pewnie mi powiecie, żebym i tak je profilaktycznie odrobaczyła jak z zoologa tylko chcę z tym trochę poczekać, żeby ich nie stresować dodatkowo wizytą u weta, jak jeszcze mnie nie pokochały za bardzo hehe)
Dzięki za odpowiedź!