Strona 1 z 2

Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: ndz cze 16, 2013 7:21 pm
autor: sciurus vulgaris
Cześć,
nie do końca wiem, jak opisać historię która nam się zdarzyła. Spróbuję jak najdelikatniej.
Odbywam właśnie studenckie praktyki dziennikarskie. Reportaże dotyczą oc różnych tematów, ale bardzo często wizytujemy wśród biednej, często patologicznej ludności , czasem u narkomanów, czasem u alkoholoków albo w przytuliskach dla bezdomnych. Różne rzeczy się widzi. Ostatni wyjazd doprowadził mnie do płaczu. Na pierwszy rzut oka - biedna rodzina jakich w tym mieście nie brakuje. Trzyosobowa -matka, ojciec i córka. Trzy i pół, bo jeszcze szczurzyca. Podobno miała kiedyś siostrę ale odeszła. Opiekunką szczurki była córka, 11(lub 12) letnia dziewczynka. Kiedy zajrzałam do klatki, popłakałam się. Ale jeszcze nie ze smutku. Odór jaki buchnął mi w twarz przypominał raczej padlinę niż brudną kuwetę. Nie wiem czy stała na trocinach, żwirze czy pigwie, nie wiem, bo ilość kału wystawała ponad wysokość kuwety. Sam szczur za nic nie chciał wyjść z "domku" , który wyglądał jak gliniana jaskinia (jak się później okazalo była to poprostu bardzo brudna doniczka z wyciętą dziurką). Opinia rodziców - "dziecko wzięło szczura i się znudził" - zero odpowiedzialności za sytuację. Powiedziałam, że mogę wziąć szczurka do siebie, że będzie mu lepiej. Rodzice się zgodzili, dziewczynka nie chciała go oddać. Zaczęło mi to wyglądać dziwnie. Skoro dziecko się znudziło, dlaczego do takiego płaczu doprowadza ją myśl o utracie zwierzątka?
Zazwyczaj, kiedy nagrywamy "trudny" materiał, a w domu są dzieci staramy się im to jakoś wynagrodzić. Zapytałam więc matkę czy mogę zabrać Anię (imię zmienione) do sklepiku obok domu żeby w nagrodę mogła sobie wybrać coś słodkiego. Za zgodą rodziców wyszłyśmy razem na dwór, mogłam więc porozmawiać z nią sam na sam.
Co się okazało? Dziewczynka kupiła szczurki w zoologicznym dwa lata temu, po tym, jak "uciekł" (teraz juz sadzę, że i ucieczka psa była kłamstwem rodziców) im spanielek dziewczynki. Jako była opiekunka klasowego królika miała w komórce dużą klatkę, wstawiła więc do niej dziewczyny. W tym momencie zaczyna się płacz dziecka. Z początku uznała, że nic więcej mi nie powie, potem powiedziała, że jest tak jak mówi mama, że jej się znudziły. I płakała dalej. Już wiedziałam, że coś jest nie tak... Odpuściłam na chwilę, pozwoliłam jej kupić sobie slodyczy za 20 zł. Oczy dziewczynki powiedziały mi, że to dla niej niewyobrażalna suma... Kiedy wracała do domu z siatką czekolady wyglądała na bardziej radosną, postanowiłam więc wrócić do tematu.
Ania opowiedziała mi, jak to było w jej domu dwa lata temu. Tata pił, ale mama jeszcze pracowała. Ania dostawała 20 zł kieszonkowego miesięcznie, kupowała za nie trociny i jakąś słabą karmę. Starała się jak tylko mogła. Ale w domu się zepsuło. Matka straciła prace, zaczęła pić tak samo jak ojciec. Ania nie dostawała już żadnego kieszonkowego. Musiała karmić szczury tym, co było w domu. Potem bylo jeszcze gorzej, bo jedzenia zaczęło brakować nawet dla niej. Pewnego dnia, kiedy wróciła do domu, nie było już jej klatki po króliku. Zamiast tego szczurzyce stały w małej, chomiczej klatce (WYMIARY NA JEDNEGO CHOMIKA!!!). Rodzice prawdopodobnie sprzedali klatkę na... wszyscy wiemy na co pewnie poszły pieniążki. Mało tego, w klatce nie było też domku, który im zrobiła, ani poidełka i miseczek. Nic. Pierwsza szczurka podobno zdechła szybko (pewnie z ciasnoty, głodu lub brudu... ). Druga miała więcej woli życia. Wytłumaczyłam Ani, że muszę ją od niej zabrać. Że tak będzie lepiej. Kiedy oddawała mi klatkę bardzo płakala. Ale już nie ze smutku, tylko ze wstydu. Przepraszała. Nie mnie, przepraszała Marysię...
No i teraz tak. Marysia jest bardzo chora. Guz na gardełku bardzo jej ciąży. Ciężko oddycha, ale kiedy zobaczyła suszone banany, świeże avocado, suszony chlebek i gotowany makaron - leciutko podskakiwała z radości. Oczywiście nie ma szans na wycięcie guza, Marysia ma już ok. 2,5 roku. Zmieniliśmy jej oczywiście chomiczą klatkę, starałam się obmyć ją z kału (choć nie dałam rady zrobić tego do końca, np pod paszkami, Staruszka jest dość agresywna), próbujemy zapewnić jej godziwe ostatnie dni. Ale szczerze mówiąc, wydaje mi się, że najbardziej ulżyłby jej zastrzyk... :( Problem polega na tym, że Marysia bardzo źle zniosła transport do lecznicy a potem do naszego domu (a to aż 70km). Nie chcemy narażać jej na kolejny stres podróży. U weterynarza byliśmy w mieście z którego ją zabieraliśmy, chcieliśmy, żeby przed podróżą ktoś ją obejrzał. Nie wiem czy weterynarz w ogóle znał się na szczurach (nie znalazłam jego nazwiska ani w polecanych, ani niepolecanych. Pewnie ze względu na małe miasteczko i malutką lecznicę), powiedział nam, że z jej stanem zdrowia niewiele da się zrobić. Podał jej antybiotyk i coś przeciwgrzybiczego (?). Padł pomysł wizyty domowej(na którą i tak nas teraz nie stać, ale to nic. sprzedam co będzie trzeba żeby jej ulżyć). Ale mój narzeczony ma wątpliwość: czy Twitch poczuje ten tak zwany "zapach śmierci"? Szczurka stoi w innym pokoju, ale wiem, że Twitch wie, że tam jest, mimo, że nigdy się nie widziały. Czy poczuje, że umiera? Jeśli tak, czy jeśli zabiorę go z domu na ten czas, poczuje to po powrocie?
Błagam, pomóżcie mi podjąć tę ciężką decyzję. Nie mogę już patrzeć jak ona się męczy. A może sądzicie, że jest szansa, żeby nie trzeba było tego robić? Czy myślicie że DOBRY weterynarz mógłby jakoś jej pomóc?

Proszę tylko o jedno: Nie oceniajcie po tej historii ani mnie, ani małej Ani. Wiem, że Marysia powinna być pod stałą kontrolą lekarza, ale mamy problem finansowy, który trochę nas hamuje... Chciałam tylko zabrać ją z miejsca, w którym było bardzo źle...
A Ani nie oceniajcie, bo wina leży po stronie patologicznych rodziców. Widzialam w jej oczach, że chciała dobrze. Po prostu życie kopnęło ją w tyłeczek dużo za wcześnie...

Pozdrawiam. Z góry dziękuję za pomoc.

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: ndz cze 16, 2013 7:46 pm
autor: sciurus vulgaris
O boże, dopiero teraz zauważyłam, że niechcący dodałam ten temat w dziale higiena! Przepraszam drogich moderatorów. :(

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: ndz cze 16, 2013 7:59 pm
autor: Sky
W sumie ja nie wiem, gdzie będzie lepiej pasowało, przerzucę do leczenia.

Co do samej sprawy - myślę, żeby dać małej parę dni na ochłonięcie i wybrać się do jakiegoś polecanego weta. Niech oceni ogólny stan szczury i szansę na przeżycie zabiegu. Jeżeli będą nikłe, ale szczurka będzie ogólnie w nie najgorszej kondycji, to można pozwolić jej żyć na tyle długo, na ile guzek nie będzie jej przeszkadzał.

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: ndz cze 16, 2013 8:59 pm
autor: saszenka
O kurde, koszmarna historia. Biedne dziecko, biedne szczurki... :'(
Idźcie do lekarza, polecanego - może da radę choć trochę pomóc maleństwu. A na pewno oceni uczciwie jej szanse i wtedy dopiero zdecydujecie, co dalej.
Co do zapachu... Ja ostatnio usypiałam jedną z dziewczyn z interwencji. Moje stado oczywiście zarejestrowało obecność nowych szczurków w pokoju, a gdy Lusi zabrakło zaczęło się jedynie intensywniej wpatrywać w klatkę z Lilą, która została sama (przynajmniej do końca leczenia) i na szczęście nie popadła w depresję (może dzięki temu, że czuje inne szczury?). Nie sądzę, żeby jakoś wpłynęło to na Waszego szczurka.

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: ndz cze 16, 2013 9:29 pm
autor: sciurus vulgaris
To prawda, i szczurki i dziewczynka zostały ofiarami. Najgorsze było to, jak Ania zaczęła przepraszać Marysię. Ona myśli, że to jej wina, kiedy tak naprawdę to ona sama ma koszmarne warunki.. Wiadomo, że jak ktoś wpuszcza media do domu to trochę go ogarnia, żeby nie było wstydu. Powiem wam, że boję się myśleć jak ten dom wygląda kiedy nie spodziewają się "wizytacji".
Jak tylko będę miała okazję to pojadę sprawdzić jak trzyma się Ania.

Na pewno w tym tygodniu zapewnimy Marysi wizytę u dobrego lekarza. Od jutra zacznę sprzedawać swoje winyle, może znajdę jakieś książki które chcieliby w antykwariacie. A co myślicie o samym transporcie chorej szczurki? Czy ryzykować (bo długą podróż do naszego domu ciężko, ale zniosła), czy rzeczywiście myśleć raczej o wizycie domowej? I czy macie może pojęcie ile mniej więcej kosztuje taka "przyjemność" (oczywiście poza kosztem leków, chodzi mi o to ile mogą sobie policzyć za dojazd do nas) ?
Dziękuję za odpowiedzi i za zrozumienie.

I jeszcze jedno pytanie, czy powinnam próbować domyć te paszki? Bo z jednej strony na pewno jej to przeszkadza, posklejane futerko, no i smrodek na pewno nie są miłe. Ale z drugiej strony musi ją to koszmarnie stresować skoro reaguje tak agresywnie.

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: ndz cze 16, 2013 9:30 pm
autor: Sky
Ile czasu i jakim transportem byłaby szczura wieziona do weta? Bo jeżeli to kwestia 20 minut samochodem, to myślę, że problemem to nie jest.
W cenach wizyt domowych się nie orientuje, najlepiej zadzwonić i zapytać.

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: ndz cze 16, 2013 9:35 pm
autor: saszenka
Daj jej trochę czasu z tym myciem, skoro to ją stresuje. Wiem z doświadczenia, że stres u zabiedzonego szczurka może spowodować istne spustoszenie, osłabiając odporność i otwierając drogę wszelkim chorobom.
Wizyta w domu może szarpać po kieszeni, no i nie wiem, jak to wygląda w praktyce. A skąd dokładnie jesteś?

P.S. No i byłoby cudownie, jakbyś utrzymała kontakt z małą Anią... Cholera, nie można pozwolić dziecku zostać w tym świecie, trzeba pokazać jej, że są perspektywy!

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: ndz cze 16, 2013 9:44 pm
autor: sciurus vulgaris
Tak zrobię, dzięki. A jesteśmy w tej chwili w Łodzi.

Z Anią postaram się utrzymać kontakt, ale nie będzie to łatwe, nie mają nawet telefonu domowego, nie mówiąc o komórkach. Mam adres, więc może póki nie mogę tam jechać postawię na kontakt korespondencyjny. Jak dołącze znaczek zwrotny to może będzie mogła odpowiedzieć...
Mam tylko nadzieję, że zrozumie, że to nie ona zrobiła krzywdę zwierzątkom.

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: ndz cze 16, 2013 9:54 pm
autor: saszenka
Nieustająco polecam dr Misiak z ASa na Składowej. Możesz zadzwonić do lecznicy i z nią porozmawiać... :)

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: ndz cze 16, 2013 11:42 pm
autor: sciurus vulgaris
Do ASa chodzimy z pieskiem, więc to bardzo dobry pomysł. :-)

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: pn cze 17, 2013 10:02 am
autor: saszenka
20.VI idzie na urlop, najlepiej zadzwonić do lecznicy i zapytać się, czy przyjmuje. Jeśli nie ona, to dr Gaudynek albo dr Charmas :)

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: pn cze 17, 2013 10:39 am
autor: madziastan
Trzymam kciuki za Marysię i leć do AS-a :)

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: pn cze 17, 2013 12:53 pm
autor: Hanka&Medyk
sciurus vulgaris pisze:Mam tylko nadzieję, że zrozumie, że to nie ona zrobiła krzywdę zwierzątkom.
Zawsze możesz jej to napisać w liście :) W jej wieku powinna zrozumieć.

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: pt cze 21, 2013 7:39 pm
autor: sciurus vulgaris
Babcia właśnie od nas odeszła. :( Kiedy Pani doktor ją obejrzała i osłuchała była w stanie tylko spojrzeć na mnie ze smutkiem.
Oprócz nieusuwalnych z racji wieku (Pani doktor oceniła jej wiek na około 3 lat) guzów (zarówno wewnętrznych jak i zewnętrznych) babcia miała także chore płuca i okrutnie wyniszczony żołądek (prawdopodobnie karmiona ludzkim jedzeniem). O skórze nie mówiąc. Miała także problemy z równowagą, co może wskazywać na coś neurologicznego...
Problemy z oddychaniem i poruszaniem (które było utrudnione przez ciężkie guzy) sprawiły, że podjęłam tę bolesną decyzję... Babcia bardzo się męczyła. Przez ostatnie dwa dni niewiele jadła, dużo spała, prawdopodobnie ciężar guzów i problemy z oddychaniem w tej temperaturze jeszcze bardziej jej doskwierały..

Cieszę się przynajmniej, że odeszła w domu, u mojego TŻ na kolanach. Gdybym nie zdecydowała się na wizytę domową mogłaby nie przeżyć transportu do weterynarza w tej temperaturze...

Mam strasznie ciężkie serce, wiecie? Miałam nadzieję, że uda mi się uszczęśliwić ją przynajmniej w ostatnich chwilach życia.
To była bardzo silna szczurka, której życie zostało zmarnowane tylko i wyłącznie przez głupotę słabych ludzi.

Re: Makabryczna historia Babci Marysi - proszę o poradę!

: pt cze 21, 2013 7:48 pm
autor: nienazwana
Zrobiłaś wszystko co można było dla niej :'( . W ostatnich chwilach i dniach zaznała miłości, opieki i ciepła, których wcześniej nie miała. Trzymaj się!