Głośno gruchający szczur a leczenie w Niemczech - pilne!
: śr lip 17, 2013 11:35 am
Witam
Pod koniec czerwca przyjechałam do rodziny mieszkającej w Niemczech, razem z moimi trzema ok. dwuletnimi szczurkami. Stwierdziłam, że tak będzie dla nich najlepiej, bo będą ze mną, są do mnie bardzo przywiązane i nie chciałam ich zostawiać na dwa miesiące. Niestety od kilku dni w nocy słyszę jak jeden z nich bardzo głośno grucha, w dzień czasami też, ale najczęściej kicha, zresztą drugi z nich też często kicha, ale on tak miał już od maleńkości, często dostawał witaminki i dzięki temu polepszyło mu się, jednak teraz kicha bardziej. Cała trójka ma wycieki z oczek i nosków. Teraz najbardziej martwi mnie właśnie ten "gruchaczek", nie wiem za bardzo co mam zrobić, jak mu pomóc, kiedy mówię cokolwiek rodzinie na temat szczurów to zawsze kończy się to śmiechem albo ochrzanem z ich strony, że jestem przewrażliwiona, że zawracam głowę szczurami bo mi sie nudzi, bo szczury nie chorują, mogą żreć wszystko, są odporne na wszystkie choroby i jeszcze do tego mogą wprowadzić jakąś chorobę do domu, albo np. spytałam czy w domu są jakieś witaminki dla dzieci - "Na co ci witaminki dla dzieci" - Dla szczurka bo jest już starszy i gorzej sie czuje, nie chciałabym żeby mocniej zachorował-"Dziewczyno, puknij sie w głowe, tobie chyba odbiło.." itd, itp. aż mi głupio wspominać cokolwiek na temat szczurów
Jak widać na rodzinę nie mam co liczyć, myślałam, że będą dla mnie życzliwi i pomogą mi gdyby coś się stało, ale myliłam się..., i tak powinnam się cieszyć że pozwolili mi z przyjechac z ogonami, ale teraz zaczynam żałować, że w ogóle przyjechałam, chciałam dla nich jak najlepiej a nawet nie mam możliwości im pomóc, weterynarz niemiecki podobno kosmicznie drogi, za samą wizytę rzekomo płaci się 50 euro, a co dopiero za leczenie, nie mam na tyle pieniędzy, i tak mieszkam praktycznie za darmo, wolałabym teraz wrócić do Polski, ale po pierwsze nie wiem jak długa podróż wpłynie na ogony w tym stanie, może im się pogorszyc, a po drugie - przed rodziną wyjdę już na totalną wariatkę, która uparła sie na przejazd 700 km spowrotem do Polski tylko po to żeby isć ze szczurem do weterynarza
Staram się trzymać klatkę w miejscach bez przeciągu, kiedy jest ciepło stawiam je na balkon w cieniu, mają ściółkę papierową, często zmieniam podłoże, pare razy dałam im potajemnie rutinaceę w syropie dla dzieci, ale obawiam się że to nie wystarcza...
Boję się, że małemu się pogorszy, jest w domu jeszcze szałwia i mięta... może powinnam mu zaparzyć miętę, albo dosypac do ściółki? Czy mam podawać mu tą rutinaceę? Robić inhalacje z ciepłej wody? Proszę doradźcie mi...a może ktoś się orientuje czy ten weterynarz w Niemczech jest tak faktycznie drogi?
P.S. Do tej rodziny już więcej chyba nie przyjadę
Pod koniec czerwca przyjechałam do rodziny mieszkającej w Niemczech, razem z moimi trzema ok. dwuletnimi szczurkami. Stwierdziłam, że tak będzie dla nich najlepiej, bo będą ze mną, są do mnie bardzo przywiązane i nie chciałam ich zostawiać na dwa miesiące. Niestety od kilku dni w nocy słyszę jak jeden z nich bardzo głośno grucha, w dzień czasami też, ale najczęściej kicha, zresztą drugi z nich też często kicha, ale on tak miał już od maleńkości, często dostawał witaminki i dzięki temu polepszyło mu się, jednak teraz kicha bardziej. Cała trójka ma wycieki z oczek i nosków. Teraz najbardziej martwi mnie właśnie ten "gruchaczek", nie wiem za bardzo co mam zrobić, jak mu pomóc, kiedy mówię cokolwiek rodzinie na temat szczurów to zawsze kończy się to śmiechem albo ochrzanem z ich strony, że jestem przewrażliwiona, że zawracam głowę szczurami bo mi sie nudzi, bo szczury nie chorują, mogą żreć wszystko, są odporne na wszystkie choroby i jeszcze do tego mogą wprowadzić jakąś chorobę do domu, albo np. spytałam czy w domu są jakieś witaminki dla dzieci - "Na co ci witaminki dla dzieci" - Dla szczurka bo jest już starszy i gorzej sie czuje, nie chciałabym żeby mocniej zachorował-"Dziewczyno, puknij sie w głowe, tobie chyba odbiło.." itd, itp. aż mi głupio wspominać cokolwiek na temat szczurów

Jak widać na rodzinę nie mam co liczyć, myślałam, że będą dla mnie życzliwi i pomogą mi gdyby coś się stało, ale myliłam się..., i tak powinnam się cieszyć że pozwolili mi z przyjechac z ogonami, ale teraz zaczynam żałować, że w ogóle przyjechałam, chciałam dla nich jak najlepiej a nawet nie mam możliwości im pomóc, weterynarz niemiecki podobno kosmicznie drogi, za samą wizytę rzekomo płaci się 50 euro, a co dopiero za leczenie, nie mam na tyle pieniędzy, i tak mieszkam praktycznie za darmo, wolałabym teraz wrócić do Polski, ale po pierwsze nie wiem jak długa podróż wpłynie na ogony w tym stanie, może im się pogorszyc, a po drugie - przed rodziną wyjdę już na totalną wariatkę, która uparła sie na przejazd 700 km spowrotem do Polski tylko po to żeby isć ze szczurem do weterynarza

Staram się trzymać klatkę w miejscach bez przeciągu, kiedy jest ciepło stawiam je na balkon w cieniu, mają ściółkę papierową, często zmieniam podłoże, pare razy dałam im potajemnie rutinaceę w syropie dla dzieci, ale obawiam się że to nie wystarcza...
Boję się, że małemu się pogorszy, jest w domu jeszcze szałwia i mięta... może powinnam mu zaparzyć miętę, albo dosypac do ściółki? Czy mam podawać mu tą rutinaceę? Robić inhalacje z ciepłej wody? Proszę doradźcie mi...a może ktoś się orientuje czy ten weterynarz w Niemczech jest tak faktycznie drogi?
P.S. Do tej rodziny już więcej chyba nie przyjadę
