Zaadoptuję / Kupię młodego samczyka
: czw lip 18, 2013 1:02 pm
Witam.
Po wielu latach biernego przeglądania forum postanowiłem się zarejestrować, także witam wszystkich serdecznie z tego miejsca:)
Ogonkową miłością zaraziłem się będąc jeszcze w gimnazjum, prawie z 10 lat już będzie, aż niewiarygodne jak ten czas leci. Przez te wszystkie lata przeczytałem kilka książeczek o szczurach, milion artykułów, porad, czy zwykłych tematów zaniepokojonych o ich pupilki właścicieli.
W swoim życiu miałem już kilka szczurków, 6 jeśli dobrze liczę. Niestety wszystkie były ze sklepu kakadu bądź innemu tego podobnego, raptem polowa z nich dożyła sędziwej starości, 2 zabrał nowotwór, jeden zaś, wyjątkowy, którego nigdy nie zapomnę, dostał zawalu podczas powrotu od weta. Było to na tyle traumatyczne przeżycie, ze zajęło mi ponad rok aby zdecydować się na następne szczurki, ogonek zmarł mi na kolanach kiedy serce nie wytrzymało. Cichy pisk i torsje. Do tej pory, a mam już 24 lata ciężko mi to wspominać i wciąż tak samo mocno przezywam tamte chwile.
Dlaczego uważam go za wyjątkowego? po części pewnie z powodu, ze był to mój pierwszy ogonek, ale tez wyróżniał się na tle pozostałych, nawet większości tych, o których czytałem na forum - niezwykła wręcz socjalizacja. Szczurek mieszkał sam, nie miał towarzysza, ale mimo to zawsze przy nim ktoś był, jak nie ja, to tata, mama czy brat, wszyscy akceptowali ogonka i ochoczo spędzali z nim czas, tak się pookładało, ze rzadko kiedy dom stal pusty, także szczurek można powiedzieć był integralna częścią naszej rodziny i towarzyszył praktycznie w każdych domowych czynnościach, niejednokrotnie nawet jechał z nami w kieszeni czy na ramieniu do Tesco czy na zwykły spacer. Był to jedyny labek, który potrafił trzaskać fikołki, reagował na imię, przyjść i rozwalić się na pleckach na kolankach albo wcisnąć w róg kanapy i również na pol siedząco uderzyć w kimono, ze smakołykami nigdzie nie uciekał tylko zajadał prosto z reki, z ręka bawił się jak szalony, skakał po niej, wciskał się pod nią, jak przestrzeliwa przez położona dłoń to robił wyżej wymieniony fikołasek i na pleckach wciskał się miedzy łózko/kanapę a dłoń cały czas przy tym lizać jak oszalały na wpół zamkniętymi oczkami, nigdy nikogo nie ugryzł, nie sikał gdzie popadnie czy "tańczył" w rytm muzyki. Mógłbym tak wymieniać Jeszce długo. Nie mniej myślę, ze już i tak przegiąłem trochę z opisem.
Wracając do meritum. Po kilku latach przerwy chciałbym na nowo przygarnąć pod swój dach szczurka.
Szukam jak najmłodszego acz już samodzielnego samczyka, zależny mi na tym aby był z zaufanej hodowli. Czy to będzie dumbo, rex, american blue, himalayan czy dove - bez znaczenia. Aczkolwiek niechętnie bardzo to mowie, ale Dalmatyńczyki wolałbym ominąć:)
Pozdrawiam serdecznie
Patryk
Po wielu latach biernego przeglądania forum postanowiłem się zarejestrować, także witam wszystkich serdecznie z tego miejsca:)
Ogonkową miłością zaraziłem się będąc jeszcze w gimnazjum, prawie z 10 lat już będzie, aż niewiarygodne jak ten czas leci. Przez te wszystkie lata przeczytałem kilka książeczek o szczurach, milion artykułów, porad, czy zwykłych tematów zaniepokojonych o ich pupilki właścicieli.
W swoim życiu miałem już kilka szczurków, 6 jeśli dobrze liczę. Niestety wszystkie były ze sklepu kakadu bądź innemu tego podobnego, raptem polowa z nich dożyła sędziwej starości, 2 zabrał nowotwór, jeden zaś, wyjątkowy, którego nigdy nie zapomnę, dostał zawalu podczas powrotu od weta. Było to na tyle traumatyczne przeżycie, ze zajęło mi ponad rok aby zdecydować się na następne szczurki, ogonek zmarł mi na kolanach kiedy serce nie wytrzymało. Cichy pisk i torsje. Do tej pory, a mam już 24 lata ciężko mi to wspominać i wciąż tak samo mocno przezywam tamte chwile.
Dlaczego uważam go za wyjątkowego? po części pewnie z powodu, ze był to mój pierwszy ogonek, ale tez wyróżniał się na tle pozostałych, nawet większości tych, o których czytałem na forum - niezwykła wręcz socjalizacja. Szczurek mieszkał sam, nie miał towarzysza, ale mimo to zawsze przy nim ktoś był, jak nie ja, to tata, mama czy brat, wszyscy akceptowali ogonka i ochoczo spędzali z nim czas, tak się pookładało, ze rzadko kiedy dom stal pusty, także szczurek można powiedzieć był integralna częścią naszej rodziny i towarzyszył praktycznie w każdych domowych czynnościach, niejednokrotnie nawet jechał z nami w kieszeni czy na ramieniu do Tesco czy na zwykły spacer. Był to jedyny labek, który potrafił trzaskać fikołki, reagował na imię, przyjść i rozwalić się na pleckach na kolankach albo wcisnąć w róg kanapy i również na pol siedząco uderzyć w kimono, ze smakołykami nigdzie nie uciekał tylko zajadał prosto z reki, z ręka bawił się jak szalony, skakał po niej, wciskał się pod nią, jak przestrzeliwa przez położona dłoń to robił wyżej wymieniony fikołasek i na pleckach wciskał się miedzy łózko/kanapę a dłoń cały czas przy tym lizać jak oszalały na wpół zamkniętymi oczkami, nigdy nikogo nie ugryzł, nie sikał gdzie popadnie czy "tańczył" w rytm muzyki. Mógłbym tak wymieniać Jeszce długo. Nie mniej myślę, ze już i tak przegiąłem trochę z opisem.
Wracając do meritum. Po kilku latach przerwy chciałbym na nowo przygarnąć pod swój dach szczurka.
Szukam jak najmłodszego acz już samodzielnego samczyka, zależny mi na tym aby był z zaufanej hodowli. Czy to będzie dumbo, rex, american blue, himalayan czy dove - bez znaczenia. Aczkolwiek niechętnie bardzo to mowie, ale Dalmatyńczyki wolałbym ominąć:)
Pozdrawiam serdecznie
Patryk