Czy mój szczur umiera a weterynarz tylko ciągnie kase?
: śr sie 07, 2013 11:56 am
Witam serdecznie,
jest to mój pierwszy post na tym forum i mam nadzieje że nikt mnie przez to nie zlekceważy gdyż
Piszę w dosyć poważnej i ciężkiej jak dla mnie sprawie. Mój szczurek, samiec, od ponad dwóch miesięcy jest zauważalnie chory. Zaczęło się od tego jak zaczął kichać kilkanaście razy pod rząd i z czasem szybciej oddychac przy czym wydaje piszczące dźwięki. Po zaobserwowaniu od razu poszedłem do weterynarza i Smokey dostał antybiotyk na 5 dni który praktycznie na siłę trzeba mu było podawać strzykawka do buzi. Wyrywał się i o wszystko wycierał, ale w kącik buzi swoją porcję zawsze dostał. Jego stan się troszkę polepszył, nie kichał aż tak, był żywszy, normalnie jadł (wyrywał z ręki) i pił jak należy ale nadal oddychał dwukrotnie szybciej niż jego brat Maciek. Po kilku dniach problem wrócił i znowu poszedłem do weterynarza, przy czym dostalem kolejny antybiotyk na 14 dni, tym razem o smaku bananowym (Smokey i tak go nie polubił). Z antybiotykiem dostałem jeszcze lek antybakteryjny w plynie o nazwie F10 Biocare, do ktorego musiałem kupić Nebulizer. Dostawał sam antybiotyk gdyż nebulizer kosztował 50 funtów a nie mogłem na chwilę obecną sobie na niego pozwolić. Znów było widać że czuje się lepiej juz po kilku dniach na samym antybiotyku. Antybiotyk sie skonczyl i kilka dni pozniej sytuacja sie pogarsza, wczoraj pierwszy raz zaobserwowałem krew na oczach i nosku jednoczesnie, wczesniej to było jedno oczko (zawsze to samo) i poszedłem znowu do weterynarza. Wytłumaczył mi jak dawkować F10 Biocare z nebulizerem ktory przyszedł w koncu w poniedziałek, ale nie dał mi zadnego leku. Powiedział mi ze to bardzo popularna choroba i ze szczurek sie juz nie wyleczy, moge mu jedynie zapewnic bardziej komfortowe warunki dzieki nebulizowaniu. Od wczoraj szczurek nie je, nie pije, nawet jak mu dam wodę w nakretce od sloika pod pyszczek i mu go w nim zamocze to nawet nie machnie jezykiem. Malo sie rusza, nadal szybko oddycha, wyglada na bardzo wyczerpanego. Na prawde bardzo mi smutno na to patrzec, sam nie jestem juz w nastroju od kilku dni i tylko siedze przy nim opiejując się jak tylko mogę. Szczurek sprawia wrazenie jakby oddychał szybko bo zatyka mu sie nos, gdy na chwile przestanie musi wlozyc wiecej wysilku by przetkac nosek na nowo i znowu szybko oddycha. Jest tylko on i jego brat Maciek, boje sie ze Smokey umrze z wyczerpania a Maciek z tęsknoty za nim. Obaj maja dopiero rok i sa od tej samej matki, razem od zawsze. Łacznie byłem u weterynarza 3 razy, w tym samym miejscu ale za kazdym razem byl inny weterynarz. Dodam że jestem w Anglii, a szczurki w klatce maja na dnie papierowe granulki, polki z drewna, reszta to chamaczki. Nie maja tam żadnego siana czy waty, woda wymieniana codziennie a klatka sprzątana co 5 dni. Od kilku tygodniu na gorze klatki klade mokry recznik by nawilzyc im powietrze. Karmie je swierzymi warzywami i sucha karma. Czasem dostana salate w jogurcie naturalnym bez tluszczu, smokey zawsze to wyrywał oburącz, zjadal szybko by jeszcze zjesc kawalek od jego brata Maćka. Teraz Maciek je, jak jadł wczesniej a Smokey jest obojetny, nawet sie nie obruci. Nie chce by szczurek cierpiał bo wiem jak ja bym sie czuł w jego polozeniu, dlatego postanowiłem że zapytam doświadczonych tu ludzi czy wygląda na to że szczurek umiera i weterynarz tylko ode mnie ciagnie pieniadze za wizyty, czy faktycznie jest jakas wieksza szansa ze przestanie się tak męczyc?
Z gory dziekuje za odpowiedzi, szuczurek wiele dla mnie znaczy, mam tutaj tylko ich.
jest to mój pierwszy post na tym forum i mam nadzieje że nikt mnie przez to nie zlekceważy gdyż
Piszę w dosyć poważnej i ciężkiej jak dla mnie sprawie. Mój szczurek, samiec, od ponad dwóch miesięcy jest zauważalnie chory. Zaczęło się od tego jak zaczął kichać kilkanaście razy pod rząd i z czasem szybciej oddychac przy czym wydaje piszczące dźwięki. Po zaobserwowaniu od razu poszedłem do weterynarza i Smokey dostał antybiotyk na 5 dni który praktycznie na siłę trzeba mu było podawać strzykawka do buzi. Wyrywał się i o wszystko wycierał, ale w kącik buzi swoją porcję zawsze dostał. Jego stan się troszkę polepszył, nie kichał aż tak, był żywszy, normalnie jadł (wyrywał z ręki) i pił jak należy ale nadal oddychał dwukrotnie szybciej niż jego brat Maciek. Po kilku dniach problem wrócił i znowu poszedłem do weterynarza, przy czym dostalem kolejny antybiotyk na 14 dni, tym razem o smaku bananowym (Smokey i tak go nie polubił). Z antybiotykiem dostałem jeszcze lek antybakteryjny w plynie o nazwie F10 Biocare, do ktorego musiałem kupić Nebulizer. Dostawał sam antybiotyk gdyż nebulizer kosztował 50 funtów a nie mogłem na chwilę obecną sobie na niego pozwolić. Znów było widać że czuje się lepiej juz po kilku dniach na samym antybiotyku. Antybiotyk sie skonczyl i kilka dni pozniej sytuacja sie pogarsza, wczoraj pierwszy raz zaobserwowałem krew na oczach i nosku jednoczesnie, wczesniej to było jedno oczko (zawsze to samo) i poszedłem znowu do weterynarza. Wytłumaczył mi jak dawkować F10 Biocare z nebulizerem ktory przyszedł w koncu w poniedziałek, ale nie dał mi zadnego leku. Powiedział mi ze to bardzo popularna choroba i ze szczurek sie juz nie wyleczy, moge mu jedynie zapewnic bardziej komfortowe warunki dzieki nebulizowaniu. Od wczoraj szczurek nie je, nie pije, nawet jak mu dam wodę w nakretce od sloika pod pyszczek i mu go w nim zamocze to nawet nie machnie jezykiem. Malo sie rusza, nadal szybko oddycha, wyglada na bardzo wyczerpanego. Na prawde bardzo mi smutno na to patrzec, sam nie jestem juz w nastroju od kilku dni i tylko siedze przy nim opiejując się jak tylko mogę. Szczurek sprawia wrazenie jakby oddychał szybko bo zatyka mu sie nos, gdy na chwile przestanie musi wlozyc wiecej wysilku by przetkac nosek na nowo i znowu szybko oddycha. Jest tylko on i jego brat Maciek, boje sie ze Smokey umrze z wyczerpania a Maciek z tęsknoty za nim. Obaj maja dopiero rok i sa od tej samej matki, razem od zawsze. Łacznie byłem u weterynarza 3 razy, w tym samym miejscu ale za kazdym razem byl inny weterynarz. Dodam że jestem w Anglii, a szczurki w klatce maja na dnie papierowe granulki, polki z drewna, reszta to chamaczki. Nie maja tam żadnego siana czy waty, woda wymieniana codziennie a klatka sprzątana co 5 dni. Od kilku tygodniu na gorze klatki klade mokry recznik by nawilzyc im powietrze. Karmie je swierzymi warzywami i sucha karma. Czasem dostana salate w jogurcie naturalnym bez tluszczu, smokey zawsze to wyrywał oburącz, zjadal szybko by jeszcze zjesc kawalek od jego brata Maćka. Teraz Maciek je, jak jadł wczesniej a Smokey jest obojetny, nawet sie nie obruci. Nie chce by szczurek cierpiał bo wiem jak ja bym sie czuł w jego polozeniu, dlatego postanowiłem że zapytam doświadczonych tu ludzi czy wygląda na to że szczurek umiera i weterynarz tylko ode mnie ciagnie pieniadze za wizyty, czy faktycznie jest jakas wieksza szansa ze przestanie się tak męczyc?
Z gory dziekuje za odpowiedzi, szuczurek wiele dla mnie znaczy, mam tutaj tylko ich.