Mlekołak (1.01.2012-4.09.2013)
: czw wrz 05, 2013 8:35 pm
Była zima, początek roku 2012. Na Mokotowie wyrzucono na śmietnik karton z 20 szczurkami - kilka starszych i mama z bardzo licznym (16 maleństw!) miotem. Miot miał około 3 tygodni, pędraki wielkości myszek, rozkoszne i kochane. Znaleźli się ludzie, którzy pomogli. My wzięliśmy maluszki płci męskiej, celem znalezienia domków. I wszyscy znaleźli domy, bo choć byli "zwykłymi" kapturami, chwytali za serce. Jednego z nich nie dało się już oddać. Pierwszy zlizywał kaszkę z palca i pierwszy uznał, że człowiek jest fajny. Miał białą plamkę na końcu pyszczka i białe wąsiki, jakby unurzał ryjek w mleku. I tak maluszek został Mlekołakiem, najmłodszym w stadzie i ukochanym pieszczochem wszystkich szczurów (poza Czmysiem, który miał awersję do dzieci).
Kochaliśmy Łasia, choć jego charakter zmieniał się z wiekiem. Z czasem przestał być tak bardzo miziasty, raczej chodził własnymi drogami. Wyrósł na mądrego szczura, który po śmierci starego stada umiał stanąć na wysokości zadania i zostać alfą - spokojnym, mądrym alfą, jak Frodo, który go wychował. Łaś był ostatnim podopiecznym Froda i tak jak on traktował szczury łagodnie, choć zarazem świetnie radził sobie z buntowniczym Węglem. Iskał wszystkich, nikomu nie przepuścił. Nie chorował prawie wcale. W czerwcu miał usuwane trzy nieduże guzy ze skóry, które pojawiły się nie wiadomo skąd. Szybko wrócił jednak do zdrowia i przeżył jeszcze 3 miesiące. Guz przysadki, jak zwykle, pokonał wolę życia szczura i biedny Mlekołak odszedł zaledwie po 4 dniach od pierwszej dawki leku. Ale żaden guz nie odbierze nam tego roku i 8 miesięcy z cudownym szczurem.
Mlekołaku. Łasiu. Łasiczko. Trudno uwierzyć, że już musieliśmy się pożegnać. Kochany czarny kapturze, tak bardzo tęsknimy. Mogłeś piszczeć i zwiewać przed ręką, ale na swój cichy sposób zawsze ceniłeś sobie obecność człowieka. I Twoja mordka zawsze pozostanie w naszej pamięci, bo wyrażała wszystko, co powinien mieć szczur - łagodność, miłość do świata, spokój. Chyba byłeś szczęśliwy, z takim stadem trudno, żeby było inaczej. Węgielek znajdzie dobrych przyjaciół, obiecuję. Ty wracaj do swoich najukochańszych, wszyscy tam już czekają. Do widzenia, kapturku z białym pysiem.
Kochaliśmy Łasia, choć jego charakter zmieniał się z wiekiem. Z czasem przestał być tak bardzo miziasty, raczej chodził własnymi drogami. Wyrósł na mądrego szczura, który po śmierci starego stada umiał stanąć na wysokości zadania i zostać alfą - spokojnym, mądrym alfą, jak Frodo, który go wychował. Łaś był ostatnim podopiecznym Froda i tak jak on traktował szczury łagodnie, choć zarazem świetnie radził sobie z buntowniczym Węglem. Iskał wszystkich, nikomu nie przepuścił. Nie chorował prawie wcale. W czerwcu miał usuwane trzy nieduże guzy ze skóry, które pojawiły się nie wiadomo skąd. Szybko wrócił jednak do zdrowia i przeżył jeszcze 3 miesiące. Guz przysadki, jak zwykle, pokonał wolę życia szczura i biedny Mlekołak odszedł zaledwie po 4 dniach od pierwszej dawki leku. Ale żaden guz nie odbierze nam tego roku i 8 miesięcy z cudownym szczurem.
Mlekołaku. Łasiu. Łasiczko. Trudno uwierzyć, że już musieliśmy się pożegnać. Kochany czarny kapturze, tak bardzo tęsknimy. Mogłeś piszczeć i zwiewać przed ręką, ale na swój cichy sposób zawsze ceniłeś sobie obecność człowieka. I Twoja mordka zawsze pozostanie w naszej pamięci, bo wyrażała wszystko, co powinien mieć szczur - łagodność, miłość do świata, spokój. Chyba byłeś szczęśliwy, z takim stadem trudno, żeby było inaczej. Węgielek znajdzie dobrych przyjaciół, obiecuję. Ty wracaj do swoich najukochańszych, wszyscy tam już czekają. Do widzenia, kapturku z białym pysiem.