Ninja ... serduszko Ty moje :(
: wt lis 05, 2013 10:30 am
Opowiem Wam historie ... Troszkę o lęku, troszkę o miłości .. historię która kończy się tragicznie.
Dawno, dawno temu. W pewnym miejscu... banda (...) bawiła się w doktorów. Jak to w laboratoriach bywa, na tej zabawie musiały ucierpieć zwierzęta. W tym przypadku były to szczury. Szczury, którym podawano środki zaburzające prace mózgu, wywołując tym czasową schizofrenię.
Ludzie Ci, po badaniach jednak postanowili dać im szanse. Ninja wygrał los na loterii, trafiając razem z rodziną pod opiekę stowarzyszenia.
Nigdy tak do końca nie wierzyłam, że leki które dostawał, nie pozostawiają zmian w zachowaniu. Ale postanowiłam, że jeden z tych szczurków, dostanie u mnie dom. Tak do nas trafił. Grzeczny, spokojny, aczkolwiek wycofany chłopak. Po tym, jak jego brat(?) omal nie zabił chorej koleżanki z którą mieszkał w zgodzie już jakiś czas, strasznie bałam się łączenia ... Łączenia i życia z Ninją później ... Po kastracji, dostał stado, które od razu obdarzyło do miłością i zaufaniem. Ale długo musiał panować spokój, zanim ja w pełni uwierzyłam, że Ninja jest poczytalnym szczurkiem.
Zawsze był bardzo kochany dla swoich szczurzych przyjaciół, ale nigdy nie przekonał się do dotyku. Nie lubił brania na ręce.. nie miałam mu tego za złe, miał przecież prawo. Ale był grzeczny. Nie niszczył, nie atakował, nie uciekał ... tylko nie lubił podnoszenia.
Odkąd pamiętam, miałam wrażenie że coś ma nie tak z sercem. Bardzo subtelne objawy nie dawały mi spać. Badałam go pod tym kątem u 2 weterynarzy i obaj zgodnie powiedzieli, że wszystko jest ok.... Tak było do niedawna. Od jakiegoś czasu oddychał boczkami, wtedy już na sam osłuch, było wiadomo że coś się dzieje. Dostał leki, po których była wyraźna poprawa i miał na tych lekach żyć jeszcze kilka miesięcy .
Niedawno adoptowałam Ninjy kumpla... Pierwszy raz w życiu, miałam problem z łączeniem. Ninja był wściekły ... Nie był sobą. Ale połączyłam ich ... troszkę na siłę, wciąż pilnując jego stanu ... żeby mu stres nie zaszkodził ... połączyli się i pokochali .. raptem 3 dni temu.
Nie wiem czy to moja wina. Szczerze myślę, że nie ... podczas łączenia nie miał duszności, ani żadnych problemów. Mam nadzieję że nie moja ...
Wczoraj wieczorem zjadł swoje leki. Pierwszy raz od dawna, bez marudzenia. Po jakiejś godzinie zaczął się dusić. Zupełnie jakby ktoś mu supeł zawiązał na płucach .. On nie miał duszności, po prostu przestał oddychać! ;(
Zabrakło powietrza ...
... 6 minut .... tyle czasu spędziłeś na moich rękach, w zimnicy na balkonie, zanim się poddałeś
...cholerne 6 minut ...
Przepraszam kochanie ... może jakbym zobaczyła parę minut wcześniej... leki zdążyłyby zadziałać. Ehh ... jest mi okropnie przykro
Dałeś mi coś pięknego. Czas który spędziliśmy razem... Będzie mi Ciebie brakować i nigdy nie zapomnę jak wielkim byłeś przyjacielem.
Dlatego stawiam Ci tutaj ten pomnik. Na pamiątkę wspólnych chwil .. i życia które wygrałeś, by skończyć w tak niesprawiedliwy sposób
Ninja miał 2 lata i 2 miesiące.
Ze mną był rok i 10 miesięcy.
x.09.2011 - 04.11.2013
Żegnaj kochanie....