Ataki duszności i zagadkowa śmierć
: śr lis 06, 2013 8:25 pm
Witam,
Miałam dwa szczurki. Jakieś 2 tyg temu odszedł pierwszy szczurek. Miał prawie 3 lata, odszedł spokojnie. Drugi szczurek odszedł dzisiaj, miał 2 i pół roku. Chwilę po śmierci pierwszego szczura drugi szczurek zaczął mieć problemy z oddychaniem. Nagle zaczynał skakać po całej klatce, a po chwili przestawał i zaczynał się dusić. Otwierał pyszczek i wydawał dosyć specyficzne odgłosy. Pierwszy raz pomyślałam, że może coś w gardle stanęło i po chwili wszystko będzie dobrze. Tydzień temu ten stan zaczynał się powtarzać, 2 razy dziennie, a nawet 3. Parę dni temu straciłam nadzieję na poprawę stanu jego zdrowia więc postanowiłam, że pójdę go uśpić, kiedy będę mieć dzień wolny, miało to być dzisiaj.
Rano zajrzałam do klatki i ujrzałam go martwego. To co zobaczyłam było przerażające. Miał rozerwane całe gardło, także jeden policzek, aż było mu widać oczodół. Nie było w klatce żadnych ostrych przedmiotów, żeby mógł o coś zahaczyć. Ja jestem zszokowana tą sytuacją. Próbuję sobie jakoś to wyjaśnić i nie potrafię. Może ktoś kiedyś przeżył podobną sytuację? W ogóle to sam by miał tyle siły w sobie, żeby móc rozerwać sobie gardło?
Miałam dwa szczurki. Jakieś 2 tyg temu odszedł pierwszy szczurek. Miał prawie 3 lata, odszedł spokojnie. Drugi szczurek odszedł dzisiaj, miał 2 i pół roku. Chwilę po śmierci pierwszego szczura drugi szczurek zaczął mieć problemy z oddychaniem. Nagle zaczynał skakać po całej klatce, a po chwili przestawał i zaczynał się dusić. Otwierał pyszczek i wydawał dosyć specyficzne odgłosy. Pierwszy raz pomyślałam, że może coś w gardle stanęło i po chwili wszystko będzie dobrze. Tydzień temu ten stan zaczynał się powtarzać, 2 razy dziennie, a nawet 3. Parę dni temu straciłam nadzieję na poprawę stanu jego zdrowia więc postanowiłam, że pójdę go uśpić, kiedy będę mieć dzień wolny, miało to być dzisiaj.
Rano zajrzałam do klatki i ujrzałam go martwego. To co zobaczyłam było przerażające. Miał rozerwane całe gardło, także jeden policzek, aż było mu widać oczodół. Nie było w klatce żadnych ostrych przedmiotów, żeby mógł o coś zahaczyć. Ja jestem zszokowana tą sytuacją. Próbuję sobie jakoś to wyjaśnić i nie potrafię. Może ktoś kiedyś przeżył podobną sytuację? W ogóle to sam by miał tyle siły w sobie, żeby móc rozerwać sobie gardło?