To musiał być wypadek
: czw sty 23, 2014 10:45 pm
Przynajmniej tak myślę...
Dziś odeszła 2,5 letnia Wicia. Znalazłam ją rano koło łóżka, leżała na plecach z głową opartą o łóżko i przednimi łapkami w górze. Myślałam, że śpi. Dotknęłam ją z myślą, że się ocknie, ale... była zimna, nie ruszyła się. Nie wiem co się stało dokładnie. Podejrzewam, że wyszła z klatki przez szpare bo jeden z prętów się oderwał, a ponieważ Wiciunia była dość gruba i duża mogła się zaklinować i zwyczajnie mogło się coś stać z wnętrznościami, albo coś sobie złamała. Tylko to mi przychodzi do głowy. Była zdrowa, silna, energiczna...To moja wina, mogłam to od razu naprawić, ale myślałam, że nawet nie przyjdzie im do głowy przeciskać sie przez to. Cóż, myliłam się... I podejrzewam, że przeze mnie umarła w cierpieniach, tak przynajmniej wskazywała pozycja w której leżała. Płaczę dziś przez cały dzień, nie mogę się pozbierać. Była ze mną tak długo... Wiciu, będę tęsknić. Nigdy o Tobie nie zapomnę, jesteś teraz w lepszym miejscu wraz z resztą mojej gromadki ze szczurzego raju...
Pozostaje jeszcze jeden problem. - Luna
Biedna chyba domyśliła się, że siostra już nie wróci. Dziś przez cały dzień jest niemrawa, nie chciała zbytnio jeść, cały czas siedziała w kącie. Gdy wyjełam ją z klatki, zaczęła latać po całym pokoju, szukać Wici... Wiem co ona czuje, przez całe życie były razem we dwie, odkąd ich trzecia siostrzyczka umarła ponad 2 lata temu..., a teraz została sama.
Chciałam ją pocieszyć, więc przyniosłam jej do klatki dwie koleżanki. Nadia i Sonia są przyjazne, widziałam, że chciały ją pocieszyć. Aż mi łzy poleciały jak to zobaczyłam - Lunia siedziała w kącie, a Nadia podchodziła do niej co jakis czas, próbując wyczyścić futerko lub coś takiego, natomiast Lunka kuliła się i piszczała. Na tym się kończyło.
Pocieszałam ją jedzeniem, głaskaniem, ale nic z tego. Przez cały dzień siedziała w kącie, dopiero przed chwilą przyszła położyć się spać przy koleżankach. Widzę, że cierpi i, że wszystko rozumie. Postaram się zrobić co w mojej mocy, aby poczuła się lepiej. Mam nadzieje, ze razem damy rade przez to przejść.
Pierwszy post na forum (więc Witam Wszystkich) , a taki smutny. Wybaczcie.
Dziś odeszła 2,5 letnia Wicia. Znalazłam ją rano koło łóżka, leżała na plecach z głową opartą o łóżko i przednimi łapkami w górze. Myślałam, że śpi. Dotknęłam ją z myślą, że się ocknie, ale... była zimna, nie ruszyła się. Nie wiem co się stało dokładnie. Podejrzewam, że wyszła z klatki przez szpare bo jeden z prętów się oderwał, a ponieważ Wiciunia była dość gruba i duża mogła się zaklinować i zwyczajnie mogło się coś stać z wnętrznościami, albo coś sobie złamała. Tylko to mi przychodzi do głowy. Była zdrowa, silna, energiczna...To moja wina, mogłam to od razu naprawić, ale myślałam, że nawet nie przyjdzie im do głowy przeciskać sie przez to. Cóż, myliłam się... I podejrzewam, że przeze mnie umarła w cierpieniach, tak przynajmniej wskazywała pozycja w której leżała. Płaczę dziś przez cały dzień, nie mogę się pozbierać. Była ze mną tak długo... Wiciu, będę tęsknić. Nigdy o Tobie nie zapomnę, jesteś teraz w lepszym miejscu wraz z resztą mojej gromadki ze szczurzego raju...
Pozostaje jeszcze jeden problem. - Luna
Biedna chyba domyśliła się, że siostra już nie wróci. Dziś przez cały dzień jest niemrawa, nie chciała zbytnio jeść, cały czas siedziała w kącie. Gdy wyjełam ją z klatki, zaczęła latać po całym pokoju, szukać Wici... Wiem co ona czuje, przez całe życie były razem we dwie, odkąd ich trzecia siostrzyczka umarła ponad 2 lata temu..., a teraz została sama.
Chciałam ją pocieszyć, więc przyniosłam jej do klatki dwie koleżanki. Nadia i Sonia są przyjazne, widziałam, że chciały ją pocieszyć. Aż mi łzy poleciały jak to zobaczyłam - Lunia siedziała w kącie, a Nadia podchodziła do niej co jakis czas, próbując wyczyścić futerko lub coś takiego, natomiast Lunka kuliła się i piszczała. Na tym się kończyło.
Pocieszałam ją jedzeniem, głaskaniem, ale nic z tego. Przez cały dzień siedziała w kącie, dopiero przed chwilą przyszła położyć się spać przy koleżankach. Widzę, że cierpi i, że wszystko rozumie. Postaram się zrobić co w mojej mocy, aby poczuła się lepiej. Mam nadzieje, ze razem damy rade przez to przejść.
Pierwszy post na forum (więc Witam Wszystkich) , a taki smutny. Wybaczcie.