Ta najcudowniejsza, druga połowa, ukochana...
: sob maja 03, 2014 10:16 pm
Dzień po napisaniu postu o tym jak bardzo boję się, że Iza któregoś dnia nie wyjdzie mi na spotkanie, moje obawy ujrzały świało dzienne. 01.05.014 r. Iza spuchła na mordce (wyglądała jak chomik), jako, że to święto zadzwoniłam do lecznicy 'tylko' po konsultację. Umówiłam się na drugi dzień na wizytę. Jednak tego nieszczęśliwego dnia znalazłam rano Izę nieruchomą... I choćby świat się w tym momencie skończył nie zauważyłabym, a moje cierpienie nie byłoby większe... Nie wiem, nic nie wiem... Po prostu nicość.