Witam! :D
: wt maja 20, 2014 5:15 pm
Witam wszystkich forumowiczów!
Przyznam się, że przypadkiem tu trafiłam...a zaczęło się od tego, że moja 10-letnia siostrzenica- Dobrosława, dostała szczura z zoologa. Wg mnie nie był to najlepszy pomysł, bo ciąży nad nią tzw. klątwa Elmirki - czyli wszystkie żyjątka które dostaje- padają. Na początku się cieszy, a później obowiązki związane z utrzymaniem tego zwierzęcia przy życiu, spadają na dalszy plan, niestety . A ja jestem osobą, która kocha zwierzęta i żal mi jest patrzeć jak cierpią. Wracając do sedna sprawy... pojechałyśmy z siostra, no i oczywiście Dobrusią kupić szczurka. Kupiliśmy najstarszego z najmłodszych (ja osobiście zakochałam się w nim), bo tyle sama wiem, że nie powinno się brać maleństw od matki.
Wróciliśmy do domu, no i ten mały (nazywa się "Sweet") widać było że jest przerażony. Postanowiłam, w internecie nieco poczytać o szczurach, w szczególności o tym co mogą jeść, a czego nie powinny, na temat klatki itp... aż trafiłam na temat, że szczury są stadne i powinny być razem, co najmniej dwoje, bo inaczej są nieszczęśliwe. Więc 2 dni później namówiłam mojego narzeczonego abyśmy pojechali do zoologa, by kupić kolejnego. No więc kupiłam, tym razem sobie (Georga), od razu zauważyłam, że Sweet odżył (są w jednej klatce). Oswajam je do siebie i JA czuwam nad ich egzystencją
Co do tego, że oba szczurki są zoologa... wiem, wiem, lepiej adoptować...ale szczerze mówiąc, wole wyzwolić je z ciasnej klatki w zoologu i skończeniem w paszczy jakiegoś węża, niż myśleć o tym jak skończą (najlepiej wszystkie bym wykupiła, ale się na tyle jeszcze nie znam i nie mam tyle miejsca i pieniędzy by je utrzymać). Moim zdaniem tak czy siak będzie na nie popyt i sprzedawcy będą przyjmować szczury, myśląc tylko o kasie.
Ah... ale się rozpisałam... mam nadzieje, że nie zanudziłam.
Pozdrawiam gorąco
Przyznam się, że przypadkiem tu trafiłam...a zaczęło się od tego, że moja 10-letnia siostrzenica- Dobrosława, dostała szczura z zoologa. Wg mnie nie był to najlepszy pomysł, bo ciąży nad nią tzw. klątwa Elmirki - czyli wszystkie żyjątka które dostaje- padają. Na początku się cieszy, a później obowiązki związane z utrzymaniem tego zwierzęcia przy życiu, spadają na dalszy plan, niestety . A ja jestem osobą, która kocha zwierzęta i żal mi jest patrzeć jak cierpią. Wracając do sedna sprawy... pojechałyśmy z siostra, no i oczywiście Dobrusią kupić szczurka. Kupiliśmy najstarszego z najmłodszych (ja osobiście zakochałam się w nim), bo tyle sama wiem, że nie powinno się brać maleństw od matki.
Wróciliśmy do domu, no i ten mały (nazywa się "Sweet") widać było że jest przerażony. Postanowiłam, w internecie nieco poczytać o szczurach, w szczególności o tym co mogą jeść, a czego nie powinny, na temat klatki itp... aż trafiłam na temat, że szczury są stadne i powinny być razem, co najmniej dwoje, bo inaczej są nieszczęśliwe. Więc 2 dni później namówiłam mojego narzeczonego abyśmy pojechali do zoologa, by kupić kolejnego. No więc kupiłam, tym razem sobie (Georga), od razu zauważyłam, że Sweet odżył (są w jednej klatce). Oswajam je do siebie i JA czuwam nad ich egzystencją
Co do tego, że oba szczurki są zoologa... wiem, wiem, lepiej adoptować...ale szczerze mówiąc, wole wyzwolić je z ciasnej klatki w zoologu i skończeniem w paszczy jakiegoś węża, niż myśleć o tym jak skończą (najlepiej wszystkie bym wykupiła, ale się na tyle jeszcze nie znam i nie mam tyle miejsca i pieniędzy by je utrzymać). Moim zdaniem tak czy siak będzie na nie popyt i sprzedawcy będą przyjmować szczury, myśląc tylko o kasie.
Ah... ale się rozpisałam... mam nadzieje, że nie zanudziłam.
Pozdrawiam gorąco