Znane metody zawiodły, co dalej?
: czw maja 29, 2014 4:51 am
Witam, kilka dni temu przygarnęłam od użytkowniczka Anna_Ch dwa szczurki. Borysa i Maksa.
Po pierwszej próbie łączenia Maks dość mocno poturbował mojego najstarszego szczurka Sparkyego wgryzając mu się w karczek i zostawiając małą rankę. Ok, stwierdziłam, że są zbyt zestresowane nową sytuacją i na razie dałam z tym spokój. Dzisiaj ponownie próbowałam łączenia na neutralnym terenie (łóżko). Maks i Sparky trochę się obwąchiwali, ale ogólnie było ok. Obyło się bez kłótni. Przez chwile nawet leżeli przytuleni do siebie.
Ponownie wsadziłam je do klatki, ponownie Maks rzucił się na Sparkyego. Więc obydwaj chłopcy wylądowali w transporterku gdzie przesiedzieli od 2 w nocy do 5. Trzy godziny. Spali przytuleni do siebie, doszło nawet do obustronnego iskania. OK, szczury, które razem śpią i które sie iskają nie powinny mieć już problemu ze sobą. Ponownie wsadziłam je do klatki. Najpierw Sparky'ego, później Maksa. Klatka była wyczyszczona, bez żadnych akcesoriów. Nie zawierała zapachu szczurów.
Jednak nie minęła minuta Maks ponownie rzucił się na Sparkyego. Atak trwał może z 2-3 sek. Zareagowałam natychmiast odłączając je od siebie. Niestety, mimo, że atak był krótki skończył się bardzo źle dla Sparkyego. Ma dużą ranę na szyi i muszę z nim jechać do weta.
I szczerze powiedziawszy teraz już za bardzo nie wiem co robić. Poza klatką jest wszystko ok. Widac na pierwszy rzut oka, że szczury się tolerują. Nie są zestresowane swoją obecnością, bez problemu się do siebie przytulają, wchodzą sobie na głowę, przysuwają pyszczek pod szyjkę zachęcając do iskania. Jednak po wsadzeniu do klatki następuje zwrot o 180 stopni. Dlatego też jestem w kropce. Nie wiem, czy ponownie próbować je połączyć, czy jest to zbyt ryzykowne. Mimo, że reaguje natychmiast kończy się to bardzo źle, zresztą widać po zdjęciu. Zwłaszcza, że nie widać, iż Maks miałby zaatakować. To jest dosłownie chwila i wgryza się w niego. Nie fuczy, nie stroszy się tylko po prostu siedzi obok niego np się czyszcząc i nagle BUM!
Co jeszcze mogę zrobić? ;/ Boje się bardzo o moją resztę stada (okolo 2 miesięcznych chłopców), którzy są 3x mniejsi od Maksa. Z nimi równiez przeprowadzałam łączenie, jednak nie w klatce i bylo ok, ale patrząc po sytuacji ze Sparkym nie wiem, czy można być tego w 100% pewnym...
Po pierwszej próbie łączenia Maks dość mocno poturbował mojego najstarszego szczurka Sparkyego wgryzając mu się w karczek i zostawiając małą rankę. Ok, stwierdziłam, że są zbyt zestresowane nową sytuacją i na razie dałam z tym spokój. Dzisiaj ponownie próbowałam łączenia na neutralnym terenie (łóżko). Maks i Sparky trochę się obwąchiwali, ale ogólnie było ok. Obyło się bez kłótni. Przez chwile nawet leżeli przytuleni do siebie.
Ponownie wsadziłam je do klatki, ponownie Maks rzucił się na Sparkyego. Więc obydwaj chłopcy wylądowali w transporterku gdzie przesiedzieli od 2 w nocy do 5. Trzy godziny. Spali przytuleni do siebie, doszło nawet do obustronnego iskania. OK, szczury, które razem śpią i które sie iskają nie powinny mieć już problemu ze sobą. Ponownie wsadziłam je do klatki. Najpierw Sparky'ego, później Maksa. Klatka była wyczyszczona, bez żadnych akcesoriów. Nie zawierała zapachu szczurów.
Jednak nie minęła minuta Maks ponownie rzucił się na Sparkyego. Atak trwał może z 2-3 sek. Zareagowałam natychmiast odłączając je od siebie. Niestety, mimo, że atak był krótki skończył się bardzo źle dla Sparkyego. Ma dużą ranę na szyi i muszę z nim jechać do weta.
I szczerze powiedziawszy teraz już za bardzo nie wiem co robić. Poza klatką jest wszystko ok. Widac na pierwszy rzut oka, że szczury się tolerują. Nie są zestresowane swoją obecnością, bez problemu się do siebie przytulają, wchodzą sobie na głowę, przysuwają pyszczek pod szyjkę zachęcając do iskania. Jednak po wsadzeniu do klatki następuje zwrot o 180 stopni. Dlatego też jestem w kropce. Nie wiem, czy ponownie próbować je połączyć, czy jest to zbyt ryzykowne. Mimo, że reaguje natychmiast kończy się to bardzo źle, zresztą widać po zdjęciu. Zwłaszcza, że nie widać, iż Maks miałby zaatakować. To jest dosłownie chwila i wgryza się w niego. Nie fuczy, nie stroszy się tylko po prostu siedzi obok niego np się czyszcząc i nagle BUM!
Co jeszcze mogę zrobić? ;/ Boje się bardzo o moją resztę stada (okolo 2 miesięcznych chłopców), którzy są 3x mniejsi od Maksa. Z nimi równiez przeprowadzałam łączenie, jednak nie w klatce i bylo ok, ale patrząc po sytuacji ze Sparkym nie wiem, czy można być tego w 100% pewnym...