Szczur - osłabienie
: sob cze 21, 2014 3:53 pm
Cześć!
Chciałabym się was poradzić, ale najpierw może opiszę sytuację.
Dzisiaj rano podczas wizyty w toalecie (na noc klatka ze szczurami wędruje do łazienki), zauważyłam, że jeden ze szczurków ma cały pyszczek umazany czymś czerwonym (porfiryna, krew - nie wiem). Wyjęłam go - cały pyszczek miał tym umazany, aż głęboko mu ściekło na podbródek, do teraz tego nie domył. Do tego leciał przez ręce - szczurek, który na co dzień jest bardzo żywy, radosny i ciekawski, wyglądał na kompletnie wypompowanego z energii, zachowywał się zupełnie inaczej (jeszcze jak był w klatce go wołałam - nie zareagował, a zawsze chętnie do mnie przybiega). Mały ma jakieś 10 miesięcy, nie zauważyłam jakichś problemów z oddychaniem (tzn. był tylko jeden moment, gdzie wydawało się, że oddycha trochę trudniej, ale miał wtedy cały pyszczek i nosek pełen czerwonej mazi, więc myślę, że to przez to się trochę na moment "przytkał" - co zresztą potwierdził lekarz). Nie ma problemów z utrzymaniem równowagi, ale porusza się dużo wolniej niż zwykle. Wcześniej nie chorował i nie był leczony. W klatce żyje razem z 2 innych szczurasów (wszystkie są samcami).
W pierwszej kolejności w te pędy pobiegłam do weterynarza. Lekarz go obejrzał (szczur podczas wizyty u lekarza był już bardziej żywotny, niż podczas zastania go w klatce rano, miał trochę siły, żeby poprostestować przy badaniu, ale mimo wszystko jest bardzo słaby), i stwierdził, że nic się nie dzieje, i żeby zwierzaka obserwować. Kobieta obejrzała mu pyszczek, także w środku, czy nie ma jakichś ranek, i stwierdziła, że wszystko jest okej. Poprosiłam ją o osłuchanie zwierzaka, ale też powiedziała, że wszystko jest w porządku. Skasowała mnie za wizytę, i kazała Małego obserwować.
Od przyjazdu do domu siedzę z nim praktycznie cały czas, i nie widzę żadnej poprawy. Wprawdzie jest lepiej, niż było rano,trochę sobie pospaceruje po łóżku, ale przede wszystkim śpi, nie ma nawet siły się podrapać ze swoją codzienną zawziętością, tylko robi to delikatnie i powoli. Nie wiem, czy nie ślini się trochę - mlaszcze pyszczkiem, i raz zauważyłam zostawioną mokrą plamę na pościeli, w miejscu, gdzie miał łebek.
Nie chciał jeść suchego pokarmu, kolb, etc, więc ugotowałam mu ziemniaczek i trochę ryżu z nadzieją, że trochę chociaż podje, bo normalnie ma ogromny apetyt. I zjadł - wprawdzie nie dużo, ale jednak trochę tego ryżu i ziemniaczka ubyło. Teraz sobie śpi po tym drobnym posiłku.
Na koniec może trochę o otoczeniu - szczuras żyje z pozostałymi w wysokiej klatce (jakieś 80cm), są w niej zamontowane półeczki. Wypuszczane są także w ciągu dnia po mieszkaniu, żeby sobie poszalały. I teraz tak się zastanawiam: czy Mały może zleciał z półki i się poturbował i dlatego tak (ale nie raz zdarzało się szczurkom z tych półeczek pospadać i nigdy nic żadnemu nie było), czy może znalazł gdzieś w kącie wczoraj wieczorem podczas biegania coś niedobrego co mu zaszkodziło (chociaż jest to raczej wątpliwe, bo zawsze przed wypuszczeniem zwierzaków sprawdzam, czy coś nie zostało na podłodze, typu chociażby kable, więc poza kurzem w kątach raczej nic nie powinien znaleźć...). Wyciek porfiryny się u niego nie powtórzył.
I teraz mam pytanie do was: czy ktoś miał może podobną sytuację, albo jest w stanie doradzić, co szczurkowi może dolegać? Bo tak naprawdę nie wiem, czy ufać lekarzowi, i skupić się tylko na obserwowaniu szczurka, czy to może być jednak coś poważniejszego, i szukać innego lekarza. Nie wiem, czy jest coś, co jeszcze mogłabym dla niego zrobić. No i nawet, jeżeli zwierzak wydobrzeje, chciałabym znać przyczynę tego stanu, czy to się np nie powtórzy...
Chciałabym się was poradzić, ale najpierw może opiszę sytuację.
Dzisiaj rano podczas wizyty w toalecie (na noc klatka ze szczurami wędruje do łazienki), zauważyłam, że jeden ze szczurków ma cały pyszczek umazany czymś czerwonym (porfiryna, krew - nie wiem). Wyjęłam go - cały pyszczek miał tym umazany, aż głęboko mu ściekło na podbródek, do teraz tego nie domył. Do tego leciał przez ręce - szczurek, który na co dzień jest bardzo żywy, radosny i ciekawski, wyglądał na kompletnie wypompowanego z energii, zachowywał się zupełnie inaczej (jeszcze jak był w klatce go wołałam - nie zareagował, a zawsze chętnie do mnie przybiega). Mały ma jakieś 10 miesięcy, nie zauważyłam jakichś problemów z oddychaniem (tzn. był tylko jeden moment, gdzie wydawało się, że oddycha trochę trudniej, ale miał wtedy cały pyszczek i nosek pełen czerwonej mazi, więc myślę, że to przez to się trochę na moment "przytkał" - co zresztą potwierdził lekarz). Nie ma problemów z utrzymaniem równowagi, ale porusza się dużo wolniej niż zwykle. Wcześniej nie chorował i nie był leczony. W klatce żyje razem z 2 innych szczurasów (wszystkie są samcami).
W pierwszej kolejności w te pędy pobiegłam do weterynarza. Lekarz go obejrzał (szczur podczas wizyty u lekarza był już bardziej żywotny, niż podczas zastania go w klatce rano, miał trochę siły, żeby poprostestować przy badaniu, ale mimo wszystko jest bardzo słaby), i stwierdził, że nic się nie dzieje, i żeby zwierzaka obserwować. Kobieta obejrzała mu pyszczek, także w środku, czy nie ma jakichś ranek, i stwierdziła, że wszystko jest okej. Poprosiłam ją o osłuchanie zwierzaka, ale też powiedziała, że wszystko jest w porządku. Skasowała mnie za wizytę, i kazała Małego obserwować.
Od przyjazdu do domu siedzę z nim praktycznie cały czas, i nie widzę żadnej poprawy. Wprawdzie jest lepiej, niż było rano,trochę sobie pospaceruje po łóżku, ale przede wszystkim śpi, nie ma nawet siły się podrapać ze swoją codzienną zawziętością, tylko robi to delikatnie i powoli. Nie wiem, czy nie ślini się trochę - mlaszcze pyszczkiem, i raz zauważyłam zostawioną mokrą plamę na pościeli, w miejscu, gdzie miał łebek.
Nie chciał jeść suchego pokarmu, kolb, etc, więc ugotowałam mu ziemniaczek i trochę ryżu z nadzieją, że trochę chociaż podje, bo normalnie ma ogromny apetyt. I zjadł - wprawdzie nie dużo, ale jednak trochę tego ryżu i ziemniaczka ubyło. Teraz sobie śpi po tym drobnym posiłku.
Na koniec może trochę o otoczeniu - szczuras żyje z pozostałymi w wysokiej klatce (jakieś 80cm), są w niej zamontowane półeczki. Wypuszczane są także w ciągu dnia po mieszkaniu, żeby sobie poszalały. I teraz tak się zastanawiam: czy Mały może zleciał z półki i się poturbował i dlatego tak (ale nie raz zdarzało się szczurkom z tych półeczek pospadać i nigdy nic żadnemu nie było), czy może znalazł gdzieś w kącie wczoraj wieczorem podczas biegania coś niedobrego co mu zaszkodziło (chociaż jest to raczej wątpliwe, bo zawsze przed wypuszczeniem zwierzaków sprawdzam, czy coś nie zostało na podłodze, typu chociażby kable, więc poza kurzem w kątach raczej nic nie powinien znaleźć...). Wyciek porfiryny się u niego nie powtórzył.
I teraz mam pytanie do was: czy ktoś miał może podobną sytuację, albo jest w stanie doradzić, co szczurkowi może dolegać? Bo tak naprawdę nie wiem, czy ufać lekarzowi, i skupić się tylko na obserwowaniu szczurka, czy to może być jednak coś poważniejszego, i szukać innego lekarza. Nie wiem, czy jest coś, co jeszcze mogłabym dla niego zrobić. No i nawet, jeżeli zwierzak wydobrzeje, chciałabym znać przyczynę tego stanu, czy to się np nie powtórzy...