Nowy szczur: czekać? Nie czekać?
: czw lip 24, 2014 11:31 pm
Otóż byłam ja posiadaczką dwóch szczurów, essexa dumbo Rufusa i rexa Ruperta, obu urodzonych w okolicach Wigilii 2012.
Ostatnio widziałam ich obu pod koniec stycznia, potem pojechałam na Erasmusa i wróciłam kilka dni temu. W autokarze powrotnym dostałam esemesa od mamy, która zajmowała się chłopakami pod moją nieobecność, że nie chciała mi psuć końca wyjazdu, ale Rupert (rex) umarł nagle w zeszły wtorek... Wieczorem jadł, biegał, a rano... już się nie ruszał.
A miał półtora roku...
Starałam się znaleźć na forum przyczynę tej nagłej śmierci, ale nie znalazłam niczego na czym mogłabym się bardziej oprzeć. Do tego bardziej zaczęłam myśleć o szczurze, który ze mną jest i któremu teraz muszę poświęcić jeszcze więcej uwagi, czyli o Rufusie, który podobno przez pierwsze dni nie bardzo chciał jeść, siedział w kącie i miał uszy opuszczone na sam pyszczek... Rzecz oczywista- nie może być sam.
Jednak ktoś w innym temacie pisał, że może to wirus, i żeby zaczekać... Wolałabym nie adoptować nowego ogonka, gdyby coś miało stać się z Rufusem (tfu!), i hipotetyczny nowy zostałby sam...
Codziennie go teraz wypuszczam, je coraz więcej, biega po pokoju... trochę tylko wydaje się być nie w sosie, bo gorąco...
Więc co robić, mości panowie i panie? D: Czekać z adopcją? Nie czekać?
P.S. Jeszcze gwoli ścisłości- szukałabym szczurka w jego wieku, bo chociaż teraz zostaję w Polsce, to planuję podchodzić do rekrutacji na studia za granicę, gdzie jechałabym za około półtora roku, i gdybym wzięła młode szczurki to albo musiałabym je zwalić na mamę (czego robić nie chcę, bo to w końcu moje zwierzęta), albo jakoś je zabrać ze sobą (co jest problematyczne dla mnie i męczące dla ogonów...), albo oddać, ale jaki jest sens w ogóle adoptować szczurki z myślą, że pewnie się je odda...
Ostatnio widziałam ich obu pod koniec stycznia, potem pojechałam na Erasmusa i wróciłam kilka dni temu. W autokarze powrotnym dostałam esemesa od mamy, która zajmowała się chłopakami pod moją nieobecność, że nie chciała mi psuć końca wyjazdu, ale Rupert (rex) umarł nagle w zeszły wtorek... Wieczorem jadł, biegał, a rano... już się nie ruszał.
A miał półtora roku...
Starałam się znaleźć na forum przyczynę tej nagłej śmierci, ale nie znalazłam niczego na czym mogłabym się bardziej oprzeć. Do tego bardziej zaczęłam myśleć o szczurze, który ze mną jest i któremu teraz muszę poświęcić jeszcze więcej uwagi, czyli o Rufusie, który podobno przez pierwsze dni nie bardzo chciał jeść, siedział w kącie i miał uszy opuszczone na sam pyszczek... Rzecz oczywista- nie może być sam.
Jednak ktoś w innym temacie pisał, że może to wirus, i żeby zaczekać... Wolałabym nie adoptować nowego ogonka, gdyby coś miało stać się z Rufusem (tfu!), i hipotetyczny nowy zostałby sam...
Codziennie go teraz wypuszczam, je coraz więcej, biega po pokoju... trochę tylko wydaje się być nie w sosie, bo gorąco...
Więc co robić, mości panowie i panie? D: Czekać z adopcją? Nie czekać?
P.S. Jeszcze gwoli ścisłości- szukałabym szczurka w jego wieku, bo chociaż teraz zostaję w Polsce, to planuję podchodzić do rekrutacji na studia za granicę, gdzie jechałabym za około półtora roku, i gdybym wzięła młode szczurki to albo musiałabym je zwalić na mamę (czego robić nie chcę, bo to w końcu moje zwierzęta), albo jakoś je zabrać ze sobą (co jest problematyczne dla mnie i męczące dla ogonów...), albo oddać, ale jaki jest sens w ogóle adoptować szczurki z myślą, że pewnie się je odda...