Nagła utrata dwóch szczurków
: sob wrz 06, 2014 7:02 pm
Witajcie
Czytam forum juz od dawna, ale obecna sytuacja zmusiła mnie do zasięgnięcia porady.
Otóż miałam 3 samiczki. Wcześniej dwie, ale Gruba padła na serce rok temu. Ze względu na to, że Ninka nie mogła być sama jako 1,5 roczny szczurek ...adoptowałam 2 urwisy: Biała i Siwą (ponoć młode były....okazało się , że jednak nie).
Biała 1,5 miesiąca temu miała zapalenie nerwu trójdzielnego + nowotwór sutka.... wychudła do granic mozliwości ledwo chodziła... ze wszystkich sił próbowałam jak utuczyć, ale ciężko jak szczurek ma spraliżowane pół pyska. Żyła, jadła (długo, ale jadła) i tak oto po 1,5 miesiąca nagle Ninka i Biała zachorowały... wydaje mi się , że na to samo.
Dwa dni temu wróciłam z pracy, karmiłam chudzielca, zakropiłam oczko( Nie mogła go zamykać) i wołam dwa pozostałe. Wyszła tylko Siwa. Nina wyciągnięta lała się w rękach, położona na łózku turlała się i nie mogła przestać... łapy sztywne, język na wierzchu. Jedyne co oczka jej reagowały. Mieszkam 30 km od Gdyni... okolice Kartuz. Tutaj weci są beznadziejni. Ufam tylko Sęder, Kruk (Redłowo) i Kończakowi. Dwonie do Redlowa...kolejka straszna , małe szanse na szybkie przyjecie... a juz kiedys miałam sytuacje jak chcialam wejsc i ludzie prawie mnie zatlukli. Poleciałam do Kończaka. Diagnoza udar daleko posunięty, może nie przeżyć nocy, steryd, jakies witaminy, antybiotyk. Mała non stop sikała... całą noc wymieniłam az 9 przemoczonych szmatek... Nastepnego dnia jedyna poprawą było nie wystawanie jezyka. Lekarz powiedział, że kora mózgu jest kompletnie odłączona- nie potrafi kontrolować ruchów świadomych... bedzie oddychać, serce bedzie pracować... jedzenie picie przez rure... Mówi, że może dawać jej leki, moge ją karmić, ale bedzie taka już zawsze... mówi , że mam nie męczyć zwierzęcia... zasneła poprzez igłe w serce(głupia byłam , że zostałam do końca).
Zostały mi dwa szczurki... jeden dzień jak zawsze Biała jadła , ale jakoś była bardziej wygięta niż zawsze. (Po wycięciu guza troche chodziła wygieta) Zaczeła wpadac pyskiem do miski, miała zawiechy w nosem w wodzie. Musiałam ja stale kontrolować, żeby się nie utopiła. Była brudna więc umyłam ją mokrymi chusteczkami i trzymalam w reczniku. Nagle zaczeła się telepać, najpierw łeb9 mysle to pewnie skurcz od trójdzielnego) potem cała. Dzwonie do lecznicy w Redłowie, pędze.... w 40 min byłam po pierwszym ataku. Jak zobaczyli to wychudzone biedactwo jak z horroru odrazu wsadzili do inkubatora ( miała hipotermię) dali witaminy, pochodna Enkortonu ( tez cos na E- wybacznie byłam spanikowana , a teraz zrozpaczona nie pamiętam). Została. o 15.30 dzwonie, oddycha za nia maszyna... dajmy jej 3 h. Dzwonilam 1,5 h temu zdecydowałyśmy o uspieniu, prosiłam o delikatne zasypianie bez strzykawek w serce, ona juz tyle wycierpiała. Zasneła... juz nie cierpi. Martwię sie jednak o 3 szczura. Siwa wygląda jak zawsze żadnych objawów neurologicznych, braku świadomości, dreszczy nic. Jednak powiedzieli mi w Redłowie , że mam poczekać 3 tyg na wypadek jakby to było zapalenie wirusowe/ bakteryjne, ponoc tyle trwa inkubacja. Nie chciałam zabierac Białej na całą niedziele , żeby w pon oddać ja do instytutu higieny na sekcję, z reszta sama lekarz mi odradziła. Mówiła, że raczej nic nie złapała, bo już by zachorowała, albo choć miała jaką kolwiek zmiane w zachowaniu.
Mam jednego szczurka, okres 3 tygodniowej kwarantanny. Straciła dwie kompanki, boję sie o jej stan psychiczny... a nie moge narażac nowych na ewentualną chorobę. Po za tym nie wiem czy nie oddać jej komuś kto ma więcej czasu i siły psychicznej, aby się nią zająć. Ja jestem załamana, boję się brać kolejnego szczurka bo boję się tego bólu przy stracie....
Przepraszam za brak znaków i błędy, ale piszę przez morze łez...
Ninka[*] Białasek {*] Grubcio [*] zawsze w moim serduszku.
Czytam forum juz od dawna, ale obecna sytuacja zmusiła mnie do zasięgnięcia porady.
Otóż miałam 3 samiczki. Wcześniej dwie, ale Gruba padła na serce rok temu. Ze względu na to, że Ninka nie mogła być sama jako 1,5 roczny szczurek ...adoptowałam 2 urwisy: Biała i Siwą (ponoć młode były....okazało się , że jednak nie).
Biała 1,5 miesiąca temu miała zapalenie nerwu trójdzielnego + nowotwór sutka.... wychudła do granic mozliwości ledwo chodziła... ze wszystkich sił próbowałam jak utuczyć, ale ciężko jak szczurek ma spraliżowane pół pyska. Żyła, jadła (długo, ale jadła) i tak oto po 1,5 miesiąca nagle Ninka i Biała zachorowały... wydaje mi się , że na to samo.
Dwa dni temu wróciłam z pracy, karmiłam chudzielca, zakropiłam oczko( Nie mogła go zamykać) i wołam dwa pozostałe. Wyszła tylko Siwa. Nina wyciągnięta lała się w rękach, położona na łózku turlała się i nie mogła przestać... łapy sztywne, język na wierzchu. Jedyne co oczka jej reagowały. Mieszkam 30 km od Gdyni... okolice Kartuz. Tutaj weci są beznadziejni. Ufam tylko Sęder, Kruk (Redłowo) i Kończakowi. Dwonie do Redlowa...kolejka straszna , małe szanse na szybkie przyjecie... a juz kiedys miałam sytuacje jak chcialam wejsc i ludzie prawie mnie zatlukli. Poleciałam do Kończaka. Diagnoza udar daleko posunięty, może nie przeżyć nocy, steryd, jakies witaminy, antybiotyk. Mała non stop sikała... całą noc wymieniłam az 9 przemoczonych szmatek... Nastepnego dnia jedyna poprawą było nie wystawanie jezyka. Lekarz powiedział, że kora mózgu jest kompletnie odłączona- nie potrafi kontrolować ruchów świadomych... bedzie oddychać, serce bedzie pracować... jedzenie picie przez rure... Mówi, że może dawać jej leki, moge ją karmić, ale bedzie taka już zawsze... mówi , że mam nie męczyć zwierzęcia... zasneła poprzez igłe w serce(głupia byłam , że zostałam do końca).
Zostały mi dwa szczurki... jeden dzień jak zawsze Biała jadła , ale jakoś była bardziej wygięta niż zawsze. (Po wycięciu guza troche chodziła wygieta) Zaczeła wpadac pyskiem do miski, miała zawiechy w nosem w wodzie. Musiałam ja stale kontrolować, żeby się nie utopiła. Była brudna więc umyłam ją mokrymi chusteczkami i trzymalam w reczniku. Nagle zaczeła się telepać, najpierw łeb9 mysle to pewnie skurcz od trójdzielnego) potem cała. Dzwonie do lecznicy w Redłowie, pędze.... w 40 min byłam po pierwszym ataku. Jak zobaczyli to wychudzone biedactwo jak z horroru odrazu wsadzili do inkubatora ( miała hipotermię) dali witaminy, pochodna Enkortonu ( tez cos na E- wybacznie byłam spanikowana , a teraz zrozpaczona nie pamiętam). Została. o 15.30 dzwonie, oddycha za nia maszyna... dajmy jej 3 h. Dzwonilam 1,5 h temu zdecydowałyśmy o uspieniu, prosiłam o delikatne zasypianie bez strzykawek w serce, ona juz tyle wycierpiała. Zasneła... juz nie cierpi. Martwię sie jednak o 3 szczura. Siwa wygląda jak zawsze żadnych objawów neurologicznych, braku świadomości, dreszczy nic. Jednak powiedzieli mi w Redłowie , że mam poczekać 3 tyg na wypadek jakby to było zapalenie wirusowe/ bakteryjne, ponoc tyle trwa inkubacja. Nie chciałam zabierac Białej na całą niedziele , żeby w pon oddać ja do instytutu higieny na sekcję, z reszta sama lekarz mi odradziła. Mówiła, że raczej nic nie złapała, bo już by zachorowała, albo choć miała jaką kolwiek zmiane w zachowaniu.
Mam jednego szczurka, okres 3 tygodniowej kwarantanny. Straciła dwie kompanki, boję sie o jej stan psychiczny... a nie moge narażac nowych na ewentualną chorobę. Po za tym nie wiem czy nie oddać jej komuś kto ma więcej czasu i siły psychicznej, aby się nią zająć. Ja jestem załamana, boję się brać kolejnego szczurka bo boję się tego bólu przy stracie....
Przepraszam za brak znaków i błędy, ale piszę przez morze łez...
Ninka[*] Białasek {*] Grubcio [*] zawsze w moim serduszku.