Nikon i Canon
: wt paź 21, 2014 2:21 pm
W nocy się z nim bawiłam.... Rano biegał po moim łóżku... Wspinał się na moje ramiona... Odstawiłam go do klatki i po dziesięciu minutach zobaczyłam białe uszy... Nie różowe, białe... Nikon Odszedł...
Szczury trafiły do mnie przypadkiem, ale całkiem świadomie zagościły w moim serduchu... A teraz została pustka...
Nasz codzienny rytuał został przerwany...
Gdy Nikon słyszał, że wstaje podbiegał do drzwiczek klatki i "fukając" prosił o pieszczoty. Wypuszczałam psy na podwórko i wracałam do niego. Otwierałam drzwiczki i brałam go na ręce. Biegał po moich ramionach, trącał ogonem moją szyję, grzebał łapkami w rozczochranych po śnie włosach. Czule przyjmował głaskania i drapania za uszami.
Potem puszczałam go na podłogę. Zwierzak skakał po meblach, wspinał się po kołdrze, po czym nurkował w sobie tylko znanych czeluściach. Gdy skończyłam pracę nad ogarnięciem domu po nocy wołałam go i znów przybiegał na pieszczoty, po których zawsze był chowany do klatki, gdzie czekało na niego świeże
jedzonko i co rano wymieniana woda. Ruszałam do życia, zajmowałam się psami, pracą, swoimi sprawami, a on swoimi, klatkowymi...
Po południu był czas na wybieg. Często rozkładałam mu drobne kawałki marchwi, jabłka, czy innych warzyw i owoców, a on biegał po salonie i chował je do klatki..
Pamiętam kilka sytuacji, gdy rozbawił mnie do łez...
Kiedyś zaflikana i przeziębiona leżałam w łóżku. Przy mnie na półce nieodłączny papier, który okazało się, że jest bardziej ekonomiczny niż coraz to nowe paczki chusteczek. Szczur biegał po podłodze. Nagle zobaczył listek papieru zwisający z półki. Pociągnął. Spodobało mu się... Ciągnął i ciągnął, aż dociągnął całą rolkę do swojej klatki. Zrobił sobie piękne gniazdko! A jaki był dumny![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Kiedyś pisałam pracę w zeszycie. Coraz to nowe kartki lądowały zgniecione na podłodze. Każdy kłębuszek brał w zęby i chował w swoim metalowym domku. W końcu zmęczony pracą wskoczył na łóżko i zwinął się w kłębuszek na moim karku, w gnieździe z włosów i zasnął. Korzyść dla dwojga- jemu było ciepło i czuł się bezpiecznie, gratis ja miałam termoforek na kark.
Od kiedy Canon odszedł Nikon miał mniej werwy. Te dwa wybiegi były czymś co trzymało go przy życiu. Pozostały czas spędzał śpiąc.
Myślałam, aby adoptować mu nowego towarzysza, jednak nie myślałam, że on sam wybierze, że woli dołączyć do swojego brata.
Dziś rano bawiłam się z nim, był spokojniejszy niż zwykle. Chciał zagrzebać mi się w kieszeni- często to robił, gdy był przestraszony.Wyszłam na dziesięć minut... Gdy wróciłam, zobaczyłam jedynie białe uszy... Nie różowe... Białe uszy śpiącego spokojnie szczura... Mojego Nikona... Już wiedziałam, lecz chyba to do mnie nie dochodziło...
Nikoś odszedł... Dołączył do brata...
Może dla was jest dziwne, że można zżyć się ze szczurem,, czy płakać po jego stracie... ale dla mnie każde zwierze, które zamieszkało w moim domu, stało się częścią mojej małej prywatnej rodzinki, za którą jestem odpowiedzialna... Każde miało swój własny, indywidualny charakter... I każde, gdy odeszło zostawiało pustkę w sercu, której nie idzie zapełnić...
Śpij dobrze, maluchu...
![Obrazek](http://1.bp.blogspot.com/-pJDxY-KIxNk/VEOgIbbL5rI/AAAAAAAAABk/bVDXPmpXAsM/s1600/10414882_869622253069505_7328601681466802809_n.jpg)
![Obrazek](http://2.bp.blogspot.com/-3zAbUoKMlFA/VEOjCTxqoDI/AAAAAAAAABw/2pEX6Fjl_wM/s1600/10522192_869622246402839_8575847760105117141_n.jpg)
Szczury trafiły do mnie przypadkiem, ale całkiem świadomie zagościły w moim serduchu... A teraz została pustka...
Nasz codzienny rytuał został przerwany...
Gdy Nikon słyszał, że wstaje podbiegał do drzwiczek klatki i "fukając" prosił o pieszczoty. Wypuszczałam psy na podwórko i wracałam do niego. Otwierałam drzwiczki i brałam go na ręce. Biegał po moich ramionach, trącał ogonem moją szyję, grzebał łapkami w rozczochranych po śnie włosach. Czule przyjmował głaskania i drapania za uszami.
Potem puszczałam go na podłogę. Zwierzak skakał po meblach, wspinał się po kołdrze, po czym nurkował w sobie tylko znanych czeluściach. Gdy skończyłam pracę nad ogarnięciem domu po nocy wołałam go i znów przybiegał na pieszczoty, po których zawsze był chowany do klatki, gdzie czekało na niego świeże
jedzonko i co rano wymieniana woda. Ruszałam do życia, zajmowałam się psami, pracą, swoimi sprawami, a on swoimi, klatkowymi...
Po południu był czas na wybieg. Często rozkładałam mu drobne kawałki marchwi, jabłka, czy innych warzyw i owoców, a on biegał po salonie i chował je do klatki..
Pamiętam kilka sytuacji, gdy rozbawił mnie do łez...
Kiedyś zaflikana i przeziębiona leżałam w łóżku. Przy mnie na półce nieodłączny papier, który okazało się, że jest bardziej ekonomiczny niż coraz to nowe paczki chusteczek. Szczur biegał po podłodze. Nagle zobaczył listek papieru zwisający z półki. Pociągnął. Spodobało mu się... Ciągnął i ciągnął, aż dociągnął całą rolkę do swojej klatki. Zrobił sobie piękne gniazdko! A jaki był dumny
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Kiedyś pisałam pracę w zeszycie. Coraz to nowe kartki lądowały zgniecione na podłodze. Każdy kłębuszek brał w zęby i chował w swoim metalowym domku. W końcu zmęczony pracą wskoczył na łóżko i zwinął się w kłębuszek na moim karku, w gnieździe z włosów i zasnął. Korzyść dla dwojga- jemu było ciepło i czuł się bezpiecznie, gratis ja miałam termoforek na kark.
Od kiedy Canon odszedł Nikon miał mniej werwy. Te dwa wybiegi były czymś co trzymało go przy życiu. Pozostały czas spędzał śpiąc.
Myślałam, aby adoptować mu nowego towarzysza, jednak nie myślałam, że on sam wybierze, że woli dołączyć do swojego brata.
Dziś rano bawiłam się z nim, był spokojniejszy niż zwykle. Chciał zagrzebać mi się w kieszeni- często to robił, gdy był przestraszony.Wyszłam na dziesięć minut... Gdy wróciłam, zobaczyłam jedynie białe uszy... Nie różowe... Białe uszy śpiącego spokojnie szczura... Mojego Nikona... Już wiedziałam, lecz chyba to do mnie nie dochodziło...
Nikoś odszedł... Dołączył do brata...
Może dla was jest dziwne, że można zżyć się ze szczurem,, czy płakać po jego stracie... ale dla mnie każde zwierze, które zamieszkało w moim domu, stało się częścią mojej małej prywatnej rodzinki, za którą jestem odpowiedzialna... Każde miało swój własny, indywidualny charakter... I każde, gdy odeszło zostawiało pustkę w sercu, której nie idzie zapełnić...
Śpij dobrze, maluchu...
![Obrazek](http://1.bp.blogspot.com/-pJDxY-KIxNk/VEOgIbbL5rI/AAAAAAAAABk/bVDXPmpXAsM/s1600/10414882_869622253069505_7328601681466802809_n.jpg)
![Obrazek](http://2.bp.blogspot.com/-3zAbUoKMlFA/VEOjCTxqoDI/AAAAAAAAABw/2pEX6Fjl_wM/s1600/10522192_869622246402839_8575847760105117141_n.jpg)