No wiec, szczurzyca przezyla operacje, niestety wycieli jej cholernie duzo i mialy caly, dokladnie caly brzuch rozciety. Zostal wyjety guz i terylizacja.
5 dni PRZED wyjeciem szwow, Lydia zdecydowala wyjsc z ubranka ktory jej uszylam i sobie je wygryzdz...Wiec trzeba bylo zrobic kolejny zabieg, gdzie szczurzyca byla znow pod narkoza. Wycieli jej troche skory i zaszyli wszystko na nowo, innymi szwami niz pierwszy lekarz w Polsce.
Ciezko bylo, bo trzeba bylo zrobic jej zupelnie inne ubranko. Po za tym musialam ja karmic osobiscie bo nie mogla zdejmowac kolnierza, ktorego dostala od weterynarza. No i bylo wszystko dobrze. Az sie cos nie popsulo...
Mniej wiecej dzien przed wyciagnieciem szwow zauwazylam ze jej brzuch strasznie napuchl. Bylo tez sine, ale miekkie.
Nastepnego dnia do weta, zdjela jej szwy i ukula w to miejsce zeby zobaczyc co to jest. Na szczescie nie krew, ale wyszlo mniej wiecej 5ml Wundflüssigkeit. (Nie wiem jak to przetlumaczyc, tam byl po prostu taki plyn z rany. No i na poczatku bylo ok, tylko niestety jej to co chwile roslo, musialam jezdzic do weta codziennie zeby on jej zrobil Punkcje. Na poczatku jeszcze zchodzilo nawet dobrze, ale teraz nie chce to wychodzic. Dotykalam ja tam i niestety ten...guz? Kulka? Ciezko powiedziec, jest twardy.
Wczoraj jak lekarz ukul, to ledwo co polecialo, raczej musial jej wycisnac, a nadal bylo duze.
Juz sama nie wiem czy to jest po prostu opuchniete czy nie, czy tam sie cos zrobilo.
Musze tez powiedziec, ze operacji kolejnej nie moglabym zrobic, bo to by znaczylo dla Lydii smierc. Nie ma juz nawet skory zeby bylo to zaszyc.
Ktos sie kiedys spotkal z takim czyms? A, ona to ma od niedzieli, wiec to by juz byly 4 dni. Niby nie duzo, ale operacje miala 20 dni temu. Na przeswietlenie tego czegos nie mam niestety pieniedzy,..
No i pare zdjec calej sytuacji.
Caly brzuch kaputt.

W kolnierzu.

Tajemnicza kulka.

Jutro mam znow termin u weterynaza. Pani mowila ze to nic groznego i ze to zniknie, no ale to niestety nie znika. I robi sie twarde.