Melisa jako uspokajacz wiecznie przerażonych?
: czw lip 09, 2015 11:08 pm
Szukałam na forum, ale nie znalazłam żadnej treściwej odpowiedzi...
Mam dwie ok. roczne dziewuszki uratowane z Parku Bródnowskiego. Przez ok. miesiąc żyły na wolności (wg. doniesień spacerowiczów) a teraz od miesiąca są u mnie. Mogę je dotknąć, jestem w stanie (jakoś) je wyjąć z klatki, czasem dam radę odważniejszą potrzymać na klacie.
Jednak dziuchy wszystkiego się boją, a mnie najbardziej. Podczas ich wybiegu nie mogę nawet drgnąć, bo znikają w czeluściach klatki, za dnia nasłuchują co robię, jeśli jedzą i na nie spojrzę potrafią od razu uciec do sputnika.
Przy tym wszystkim potrafią drżeć, oddychać bardzo szybko a jeśli któraś jest na ręku to serce jej bije jak oszalałe. Osłuchowo są zdrowe, 22.07 idą na kastrację jednak zastanawiam się, czy mogę je jakoś uspokajać, wyciszać. Głównie ze względu na serduszka...
Dziuchy są tylko we dwie, wcześniej były cztery - tyle ich siedziało w parku. Do siebie agresywnie nie są, do mnie też nie - co bym im nie zrobiła nigdy mnie nie ugryzły.
Adopcja oswojonego szczura (by pokazał dziewczynom, że człowiek nie jest straszny) również wchodzi w grę ale najpewniej dopiero po wakacjach - po kastracji, po naszej przeprowadzce, po oswojeniu się w nowym miejscu
Myślałam o parzeniu melisy i dodawaniu do poidła, fretce podawałam melatoninę ale bez skutku. Jeśli możecie mi coś doradzić (poza oswajaniem, bo na to poświęcam jakieś 2-3h dziennie łącznie) to z chęcią wysłucham i się zastosuję.
Przede wszystkim chodzi mi o dawkowanie i jak melisę podawać, żeby ich nie pousypiać
Dziękuję!
Mam dwie ok. roczne dziewuszki uratowane z Parku Bródnowskiego. Przez ok. miesiąc żyły na wolności (wg. doniesień spacerowiczów) a teraz od miesiąca są u mnie. Mogę je dotknąć, jestem w stanie (jakoś) je wyjąć z klatki, czasem dam radę odważniejszą potrzymać na klacie.
Jednak dziuchy wszystkiego się boją, a mnie najbardziej. Podczas ich wybiegu nie mogę nawet drgnąć, bo znikają w czeluściach klatki, za dnia nasłuchują co robię, jeśli jedzą i na nie spojrzę potrafią od razu uciec do sputnika.
Przy tym wszystkim potrafią drżeć, oddychać bardzo szybko a jeśli któraś jest na ręku to serce jej bije jak oszalałe. Osłuchowo są zdrowe, 22.07 idą na kastrację jednak zastanawiam się, czy mogę je jakoś uspokajać, wyciszać. Głównie ze względu na serduszka...
Dziuchy są tylko we dwie, wcześniej były cztery - tyle ich siedziało w parku. Do siebie agresywnie nie są, do mnie też nie - co bym im nie zrobiła nigdy mnie nie ugryzły.
Adopcja oswojonego szczura (by pokazał dziewczynom, że człowiek nie jest straszny) również wchodzi w grę ale najpewniej dopiero po wakacjach - po kastracji, po naszej przeprowadzce, po oswojeniu się w nowym miejscu
Myślałam o parzeniu melisy i dodawaniu do poidła, fretce podawałam melatoninę ale bez skutku. Jeśli możecie mi coś doradzić (poza oswajaniem, bo na to poświęcam jakieś 2-3h dziennie łącznie) to z chęcią wysłucham i się zastosuję.
Przede wszystkim chodzi mi o dawkowanie i jak melisę podawać, żeby ich nie pousypiać
Dziękuję!