Czy powinnam go pożegnać?
: śr kwie 25, 2018 4:21 pm
Proszę o pomoc i radę doświadczonych szczuromaniaków, bo nie wiem jaką decyzję podjąć, a sytuacja jest dla mnie trudna i bardzo przykra.
Do niedawna miałam dwóch braci przygarniętych z laboratorium. Dwa miesiące temu odszedł Pinky, miał dwa lata, przez całe życie nie chorował i pewnego dnia po prostu zasnął. Wcześniej, w listopadzie, u drugiego szczura Mózga zauważyłam guz na placach nad ogonem. Rósł bardzo szybko, zabrałam go do weterynarza, długo zastanawiałam się nad zabiegiem. Ze względu na ryzyko, wiek szczura i to, że nie chciałam rozdzielać braci na czas zabiegu i rekonwalescencji, serwować obojgu stres, nie zdecydowałam się. Zresztą po tygodniu guz był już duży i usunięcie byłoby trudne i ryzykowne. Umiejscowienie nie powodowało trudności w poruszaniu się szczura, nie przeszkadzał mu on. Mózg żyje do dzisiaj (już prawie pól roku) z guzem. Nie ma przerzutów, osłuchowo wszystko ok, węzły w porządku. Niestety w między czasie odszedł jego brat, a on został sam. Guz rośnie skokowo i od kilku tygodni jest już monstrualnych rozmiarów. Nie kwalifikuje się już do zabiegu, jest za duży, a szczur ma ponad 2 lata. Czy powinnam poddać Mózga eutanazji? Jest mi go bardzo szkoda, został sam, bez brata, dołączenie szczura nie wchodzi w grę, bo podczas zapoznania nowy może mu uszkodzić guza, Mózg nie ma już siły na zabawy i przepychanki z młodymi szczurami. Czy miał ktoś podobną sytuację? Nie chcę podjąć złej decyzji, ani krzywdzić zwierzaka. Mózg je, wchodzi na piętra klatki, interesuje się otoczeniem, przychodzi do ręki, ale po ostatnim skoku wzrostu guza widać, że bardzo mu on ciąży. Wydaje mi się, że przeszkadza mu już ze względu na olbrzymi rozmiar, wcześniej radził sobie bez problemu i nie interesował się nim, teraz zaczął. Będę wdzięczna za szczerą pomoc i opinię, odpowiem na każde pytanie.
Do niedawna miałam dwóch braci przygarniętych z laboratorium. Dwa miesiące temu odszedł Pinky, miał dwa lata, przez całe życie nie chorował i pewnego dnia po prostu zasnął. Wcześniej, w listopadzie, u drugiego szczura Mózga zauważyłam guz na placach nad ogonem. Rósł bardzo szybko, zabrałam go do weterynarza, długo zastanawiałam się nad zabiegiem. Ze względu na ryzyko, wiek szczura i to, że nie chciałam rozdzielać braci na czas zabiegu i rekonwalescencji, serwować obojgu stres, nie zdecydowałam się. Zresztą po tygodniu guz był już duży i usunięcie byłoby trudne i ryzykowne. Umiejscowienie nie powodowało trudności w poruszaniu się szczura, nie przeszkadzał mu on. Mózg żyje do dzisiaj (już prawie pól roku) z guzem. Nie ma przerzutów, osłuchowo wszystko ok, węzły w porządku. Niestety w między czasie odszedł jego brat, a on został sam. Guz rośnie skokowo i od kilku tygodni jest już monstrualnych rozmiarów. Nie kwalifikuje się już do zabiegu, jest za duży, a szczur ma ponad 2 lata. Czy powinnam poddać Mózga eutanazji? Jest mi go bardzo szkoda, został sam, bez brata, dołączenie szczura nie wchodzi w grę, bo podczas zapoznania nowy może mu uszkodzić guza, Mózg nie ma już siły na zabawy i przepychanki z młodymi szczurami. Czy miał ktoś podobną sytuację? Nie chcę podjąć złej decyzji, ani krzywdzić zwierzaka. Mózg je, wchodzi na piętra klatki, interesuje się otoczeniem, przychodzi do ręki, ale po ostatnim skoku wzrostu guza widać, że bardzo mu on ciąży. Wydaje mi się, że przeszkadza mu już ze względu na olbrzymi rozmiar, wcześniej radził sobie bez problemu i nie interesował się nim, teraz zaczął. Będę wdzięczna za szczerą pomoc i opinię, odpowiem na każde pytanie.