petek
: pn cze 20, 2005 8:28 am
petek odszedl w sobote w nocy. umarl nam na rekach - nawet steryd nie pomogl.
mial 1,5 roku i najpradopodobniej guza mozgu. w srode mielismy zaczac kuracje witaminowa.
w ciagu 15 min stopniowo slabl - najpierw chodzil troche dziwnie, potem zaczal powloczyc lapkami, potem sie czolgac - nie mogl juz nawet podniesc glowki - pod koniec byl calkiem bezwladny tylko co jakis czas probowal sie czyscic. wtedy dopiero pojechalismy do weterynarza, bo peciak byl chory i wieczorami widac bylo, ze slabnie - myslelismy, ze jak od kilku dni - rano obudzi sie "jak nowy".
po powrocie nadal byl bezlwadny, zaczal charczec.
trzymalismy go na rekach raz jedno, raz drugie. ze spuszczona glowka, bo tak mu bylo latwiej oddychac.
na koniec peciak zaczal wierzgac lapciami, otworzyl tak bardzo szeroko oczka. trwalo to chwilke, potem przestal oddychac. serduszko przestalo bic troche pozniej.
a potem wygladal tak mechrato - jakby spal. byl taki cieplutki i mily. tak ciezko bylo go przestac przytulac.
nawet, gdy go chowalismy wygladal jak zwykly spioch i do tej pory mam czasem wrazenie, ze on zyje - chce pojsc i go zabrac spowrotem do domciu i do tych wszystkich pysznosci, ktore mu nakupowalismy, zeby wiecej nie chudl (mial trudnosci z chwytaniem jedzonka w obie lapki i chyba dlatego tak wychudl - i to zaledwie w ciagu tygodnia).
a teraz peciaka nie ma juz z nami, ale tego nie wiem caly czas. tylko, gdy sobie to czasem uswiadamiam i jest wtedy tak smutno.
mial 1,5 roku i najpradopodobniej guza mozgu. w srode mielismy zaczac kuracje witaminowa.
w ciagu 15 min stopniowo slabl - najpierw chodzil troche dziwnie, potem zaczal powloczyc lapkami, potem sie czolgac - nie mogl juz nawet podniesc glowki - pod koniec byl calkiem bezwladny tylko co jakis czas probowal sie czyscic. wtedy dopiero pojechalismy do weterynarza, bo peciak byl chory i wieczorami widac bylo, ze slabnie - myslelismy, ze jak od kilku dni - rano obudzi sie "jak nowy".
po powrocie nadal byl bezlwadny, zaczal charczec.
trzymalismy go na rekach raz jedno, raz drugie. ze spuszczona glowka, bo tak mu bylo latwiej oddychac.
na koniec peciak zaczal wierzgac lapciami, otworzyl tak bardzo szeroko oczka. trwalo to chwilke, potem przestal oddychac. serduszko przestalo bic troche pozniej.
a potem wygladal tak mechrato - jakby spal. byl taki cieplutki i mily. tak ciezko bylo go przestac przytulac.
nawet, gdy go chowalismy wygladal jak zwykly spioch i do tej pory mam czasem wrazenie, ze on zyje - chce pojsc i go zabrac spowrotem do domciu i do tych wszystkich pysznosci, ktore mu nakupowalismy, zeby wiecej nie chudl (mial trudnosci z chwytaniem jedzonka w obie lapki i chyba dlatego tak wychudl - i to zaledwie w ciagu tygodnia).
a teraz peciaka nie ma juz z nami, ale tego nie wiem caly czas. tylko, gdy sobie to czasem uswiadamiam i jest wtedy tak smutno.