Piniu...
: pt cze 24, 2005 6:40 pm
Trzy godziny temu kilkaset metrów od mojego domu zginął piętnastoletni chłopak. Mama przeżywa – wczoraj na galowo odbierał z naszej kwiaciarni kwiaty na zakończenie roku.
Był kuzynem mojej koleżanki. Jego młodsza siostra chodzi do klasy z Jasinkiem, moim bratem. Pamiętam go jako spokojnego, pucołowatego chłopaka...
Normalne, że na wsi dzieciaki pomagają rodzicom jak mogą, a czasami nawet więcej. Zwoził siano. Ciągnik był uszkodzony, przewrócił się. Zmiażdżył mu głowę. Siedząc przed komputerem z siostrą zastanawiałyśmy się czemu nagle zawyło pogotowie i policja...
Zginął na miejscu.
...
cholera, aż mnie nosi...
Był kuzynem mojej koleżanki. Jego młodsza siostra chodzi do klasy z Jasinkiem, moim bratem. Pamiętam go jako spokojnego, pucołowatego chłopaka...
Normalne, że na wsi dzieciaki pomagają rodzicom jak mogą, a czasami nawet więcej. Zwoził siano. Ciągnik był uszkodzony, przewrócił się. Zmiażdżył mu głowę. Siedząc przed komputerem z siostrą zastanawiałyśmy się czemu nagle zawyło pogotowie i policja...
Zginął na miejscu.
...
cholera, aż mnie nosi...