Nie ma mojego ma?ego Sysuni...
: czw wrz 22, 2005 8:58 am
Odszedł mój maleńki Szczurkoś... Trzeba było Go uśpić, poszli tylko mężczyźni z mojej rodziny, ja i Musia zostałyśmy w domu. Dobił Go rak. Biedny mój zwierzaczek był już po jednej operacji- wycięli Mu guza, jak On wtedy potrzebował miłości... Leżał taki biedny, nie ruszał się i tylko oczka miał otwarte, czekaliśmy aż puści Mu narkoza... Ale już drugiej operacji nie było, On był już tak chory, że ledwo oddychał, po prostu dusił się (nie wiem, może nawet nie przeżyłby drugiej operacji), żal było patrzeć, w ogóle nie chciał być sam, jak Go brałam na ręce- taki cień dawnego małego rozrabiaki- to łzy kapały mi jak groch... Pochowaliśmy Go na działce... I nie będzie następnego póki mieszkam z rodzicami, Musia już nie może, mówi, że nie może drugi raz tego przechodzić... :-(
Przynajmniej pożył z nami blisko 3 lata... I dał nam dużo radości. Sądzę też,że na życie z nami nie narzekał, klatka służyła Mu tylko za toaletę, mieszkał na szafce w "namiocie", a jak byliśmy w domu, to biegał po całym mieszkaniu...
[']['][']['][']['] To dla mojego Sysuni i innych biednych zwierzątek, także kota i kocicy, które w zeszłym miesiącu zginęły zagryzione przez psy nieodpowiedzialnych ludzi (psy uciekały z kojców, policjanci kazali je wywieźć, ale i tak 2 koty straciły życie ).
Przynajmniej pożył z nami blisko 3 lata... I dał nam dużo radości. Sądzę też,że na życie z nami nie narzekał, klatka służyła Mu tylko za toaletę, mieszkał na szafce w "namiocie", a jak byliśmy w domu, to biegał po całym mieszkaniu...
[']['][']['][']['] To dla mojego Sysuni i innych biednych zwierzątek, także kota i kocicy, które w zeszłym miesiącu zginęły zagryzione przez psy nieodpowiedzialnych ludzi (psy uciekały z kojców, policjanci kazali je wywieźć, ale i tak 2 koty straciły życie ).