Scurcia...
: wt gru 20, 2005 2:31 pm
Jeszcze wczoraj o tej porze wierzylam, ze wszystko bedzie w pozadku. Pojechalam z moim kochaniem do weta gdzie dostala antybiotyk i umowilismu sie na przeswietlenie i zabig po swietach (krwawienie z drog rodnych). Upokoilam sie troszke, a tu o 2 w nocy moje kochanie dostalo dusznosci. O tej porze nie bylo nawet jak jej pomoc. Wiedzialam, ze nie dotrwa rana, nie bylo szans w przeciagu pol godziny przestala chodzic, po dalszych 10 minutach nie mogla nawet ustac. Nie meczyla sie dlugo. Choc z drugiej strony - najprawdopodobniejsza przyczyna smierci to rak, a to osnacza, ze jus od jakiegos czasu zzeralo ja od srodka. A jeszcze wczoraj sie ze mna bawila, zaczepiala domagajac sie pieszczot... Byla najukochanszym z moich ogonkow, ciepla, towarzyska istotka uwielbiajaca spedzac ze mna czas. Dzewczyny biegaja po domu i szukaja jej wszedzie.... ja tez ciagle mam wrazenie ze drapie sie na moje kolana i nadstawi kark do drapania.
Scurcia - 03.04.2004-20.12.2005
Scurcia - 03.04.2004-20.12.2005