-=* Białostocki Batalion *=-

Dział poświęcony wszystkim zwierzakom, które macie lub chcielibyście mieć. Można tutaj się chwalić i słodzić do woli!

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
Awatar użytkownika
5zczurzyca
Posty: 206
Rejestracja: czw maja 24, 2012 2:53 pm
Lokalizacja: Białystok

-=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: 5zczurzyca »

Ukłony!
Skoro wszyscy się chwalą... oto Morus!
Obrazek
Na chwilę obecną Morus ma (najprawdopodobniej) 6 miesięcy.
Dziesiątego grudnia 2011 roku moja mama postawiła mnie przed faktem dokonanym: dostałam szczura!
Drobniutkiego samczyka husky. Zawsze chciałam takiego mieć, był uroczy. Tą niespodziankę moja rodzicielka sprawiła mi z okazji zbliżających się urodzin. Już pierwszego dnia poleciałam i zakupiłam wszystkie książki o szczurach jakie mi wpadły w ręce. Przeczytałam je po kilka razy, ale niektóre informacje w nich zawarte (np. dotyczące kastracji samców) były sprzeczne, jednak lekturę uważam za cenną. Niestety... w sześć dni po otrzymaniu szczurka, tuż przed godziną szóstą rano, mój skarb zdechł - w dniu moich urodzin.
Nigdy wcześniej nie miałam szczura, zastanawiałam się: czy to moja wina? Czy zrobiłam coś nie tak...? Po kilku dniach się otrząsnęłam i odwiedziłam sklep, w którym mama dokonała zakupu. Myślałam, że źle interpretuję to co widzę, więc tydzień później zaciągnęłam tam koleżankę. Wychodzi na to, że albo obie jesteśmy ślepe, albo na witrynie sklepu zoologicznego wystawiono chore szczurki... miałam wrażenie, że część z nich była już martwa. Biegające obok króliki również nie wyglądały najlepiej (jednemu piana ciekła z pyska). Wystraszyłam się i już nigdy tam nie zachodziłam. Myślałam, że sklep zlikwidują, ale jak słyszałam już jest tam spokój, działa nadal. Więc może oczy mnie okłamały? Nie wiem.
Faktem jest z kolei pojawienie się w moim domu nowego szczura.
Ostatniego dnia grudnia udałam się do innego sklepu zoologicznego. Tam kupiłam samca, który wydawał mi się najbrzydszy (tym dziwnym sposobem liczyłam na szczura o miłym charakterze). Ekspedientka zapakowała malca (co mnie ucieszyło, w prawidłowy sposób) do obszernego pudełka. Na dworze było zimnawo, toteż zdjęłam wszystko co na sobie miałam (oprócz koszuli) i opatuliłam swój ładunek. Wcześniej naczytałam się o szczurzej wrażliwości na przeciągi oraz kiepską tolerancję temperatury poniżej piętnastu stopni. Do tego doszła moja lekka trauma spowodowana zgonem pierwszego ogonka... Morus (tak go nazwałam jak tylko znalazł się w pudełku) już w pierwszych sekundach znajomości pokazywał, że bliżej mu do boga wojny Marsa niż kochającej i kochanej Wenus.
W pudełku co jakiś czas się miotał, atakował ściany w różnych miejscach stopniowo zwiększając siłę nacisku. Chciał się przebić na zewnątrz. Ponieważ miałam blisko do domu (niecałe 10 minut drogi autobusem) nie panikowałam, starałam się uspokoić go śpiewając mu cicho kołysanki. Ludzie patrzyli się na mnie dziwnie, wiadomo, ale ja bardzo chciałam mieć w domu szczurka, który nie zdechnie. Wierzyłam, że ten śpiew go odstresuje chociaż odrobinę.
Od tamtego dnia Morus jest oczkiem w głowie... mojej mamy! Aż czasami robię się zazdrosna...
Co do samego szczurka... tak jak na początku, tak i teraz uważa się za szefa wszystkich i wszystkiego. Nie chce (lub nie może) zrozumieć, że są takie miejsca, gdzie nie wolno mu chodzić. Cały dom objął w swe władanie. Nie przeraża go chyba nic na tym świecie. Kiedy nie pozwalam mu gdzieś iść stara się odwrócić moją uwagę i czmychnąć tam, gdzie akurat mu się uwidziło. Nie lubi tulenia, trzymanie na rękach traktuje bardziej jako konieczność niźli przyjemność. Czasami odnoszę wrażenie, że gdy wdrapuje się mi na ramię to obraca się "przodem do kierunku jazdy". Kiedy siada na lewym ramieniu, chce abym skręciła w lewo, gdy na prawym - w prawo. Gdy zaś sadowi mi się pod szyją - do przodu. Kilkukrotnie zdarzało mu się chwytać mnie za nogawki i ciągnąć. Gdy spodnie były zbyt gładkie, aby mógł się po nich wspiąć, energicznie szarpie za nogawkę, dając mi tym samym znak, że mam się pochylić - nie podnieść go, ale nachylić się tak, aby sam mógł wskoczyć! Jest bardzo samodzielny. Jeżeli może gdzieś sam wleźć to to zrobi, jeżeli nie, wówczas próbuje aż się zmęczy, lub ostatecznie zwraca się do mnie o pomoc. Dziwny jest ten nasz układ.
Minęło już prawie pół roku. Tydzień temu po ponad trzyletniej przerwie, po raz pierwszy mam styczność z internetem. Poprzez stronę Stowarzyszenia Hodowców Szczurów Rasowych w Polsce trafiłam na stronę [url=http://anahata_rattery.eu.interii.pl/]białostockiej hodowli szczurów rasowych[/url], a ta doprowadziła mnie na to forum. Rzuciłam się do czytania, ponieważ takich informacji właśnie wszędzie szukałam (książki itp.).
Radość trwała krótko. Uświadomiłam sobie, że Morus potrzebuje towarzystwa innego ogoniastego. Pieniążków zawsze mało, ale wówczas natrafiłam na dział poświęcony adopcjom. Nie wierzyłam własnemu szczęściu: w Białymstoku ktoś oddaje szczurki! Nie czekałam, od razu się zgłosiłam. Po wstępnych ustaleniach uzgodniłam z właścicielem, że odbiorę jednego malucha
ObrazekObrazekObrazek
(na więcej nie mam miejsca w klatce) i zapewnię tym sposobem kompana mojemu "królowi". Termin w poniedziałek, więc zgłębiłam wątki poświęcone łączeniu. Czuję się przygotowana, lecz jednocześnie trochę przestraszona... proszę, nie oceniajcie mnie źle. Skąd miałam wiedzieć, że szczura można adoptować? Cieszę się, że natrafiłam na Morusa. Mimo swojego trudnego charakteru uważam go za kochaną kulkę kłaków o zawyżonym ego. Nie zamieniłabym go nawet na "tysiąc" darmowych szczurów z całodobową opieką i zapewnionym wyposażeniem w postaci klatek. Wiem za to jedno: już nigdy szczura nie kupię. Raz uświadomiona, starczy.
Teraz szukam wszędzie taniej klatki, która pomieściłaby co najmniej trzy samce - mam na oku kolejną bidulę, która potrzebuje domu. Jak zresztą my wszyscy, prawda?
[*]Seiya~30 dni-uMorusany~8 mies.-Ariel~21 mies.-Ubrudzony~30 mies.-Wymalowany-Farbowany
*Rexona *Perwoll - Szczęście ma szczurzy ogon<:3))~
Eve pisze:czułe serce nie jest powodem do wstydu
xiao-he
Posty: 3307
Rejestracja: śr gru 15, 2010 4:08 pm
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: -=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: xiao-he »

Oj tak, masz rację co do tej biduli. Oba piękne, a zwłaszcza ta mała kluch na dole ;D Wymiziaj i wycałuj pożądnie stadko :-*
Oczywiście życzę powiększenia rodzinki w najbliższym czasie :D
Spółka z.o.o., czyli moje małe wafle :)
Ze mną: DTciaki
Za TM: Zając
[*] Królewna[*] Beza[*] PanBe[*] Szyszka[*] Nesca[*] Mocca[*] Szajba[*] Izzi[*] Inka[*] Fryga[*] Filifionka[*] Fistaszek[*] Florka[*] Archibald Ogryzek[*][/color][/i][/b]
Awatar użytkownika
Lilien
Posty: 681
Rejestracja: pn mar 12, 2012 2:31 pm
Numer GG: 8356274
Lokalizacja: Lubartów/Lublin

Re: -=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: Lilien »

Piękne! Dobrze, że Morusek znalazł kumpla. Będzie szczęśliwszy a o to w końcu chodzi :)
Od 2 zaszczurzanie się dopiero zaczyna... ;)
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Awatar użytkownika
5zczurzyca
Posty: 206
Rejestracja: czw maja 24, 2012 2:53 pm
Lokalizacja: Białystok

Re: -=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: 5zczurzyca »

Witam wszystkich ponownie.
Jak się okazuje słusznie ludzie mówią, że "kiedy robisz plany Bóg się śmieje". Czas na "tego trzeciego" z pewnością nie nastąpi szybko. Wczoraj właściciel Nifika skontaktował się ze mną około godziny 12:00. Wyjeżdżał, więc malec musiał trafić do nowego domu. O godzinie ~ 21:00 nowy szczurek trafił do swojej klatki.
W tym miejscu muszę coś wyjaśnić: mieszkam w dwupiętrowym domu. Mój szczur - Morus - biega swobodnie od parteru po drugie piętro. Tam znajduje się mój pokój i jego klatka. Ponieważ od jakiegoś czasu jest on niemiłosiernie zagracony, szczur śpi u mnie, a wybieg ma wszędzie poza nim (do czasu, aż go z grubsza "ogarnę"). Oczywiście mój Morusiak zawsze chce wejść tam gdzie go nie chcą, więc od jakiegoś czasu wyżera kępkami wykładzinę spod zamkniętych drzwi. Włożyłam tam tekturową płytę - póki co sprawdza się znakomicie, co nie zmienia faktu, że Morus bez ustanku próbuje się do mnie wedrzeć. Ostatnio przycupnął pod drzwiami i sprawdzał czy aby nie da się ich "przeskoczyć"... susami sięgnął poziomu wprawionej szyby, po dwóch seriach zaprzestał dalszych starań przedostania się tam "drogą powietrzną".
Pragnę jeszcze wyjaśnić jedną kwestię: kiedy nabyłam Morusa, przez pierwsze dwa tygodnie ciężko było mi przekonać się do tego, że mnie nie ugryzie (kiedyś ukąsił mnie pies i mam w związku z tym niemiłe wspomnienia). Potem "oswajanie" szło nam całkiem dobrze. W końcu odważyłam się zatrzymać go na kolanach przez godzinę śpiewając cichutko - taką metodę "zacieśniania więzów" polecał w swojej książce Michael Mettler.
Obrazek
Nie wiem na ile skuteczny to zabieg, zawierzyłam człowiekowi o większym doświadczeniu. Od 6 miesięcy całkiem dobrze nam razem. Moje znajome miały kiedyś szczury (nigdy więcej niż jednego na raz) i twierdzą zgodnie, iż nie powinnam mieć takich śladów na rękach:
ObrazekObrazek
Być może Morus to panikarz i tak się mocno wczepia z powodu lęku przed wysokością? Szczurka dostałam już w klatce - za małej dla niego "dunie" - pozbawionej prętów. Wydaje mi się, że brak możliwości ćwiczenia wspinaczki i wielopoziomowych skoków w dzieciństwie mógł na niego negatywnie wpłynąć. Od małego wykazywał wielką ostrożność (by nie napisać: strach) w zetknięciu ze stromiznami, etc. Nauczył się wskakiwać po schodach, lecz do dzisiaj nie potrafi zeskoczyć z więcej niż 2-3 pod rząd. Moja teoria kłóci się trochę z faktem, iż Morus skakał niczym samobójca z dwumetrowej szafy wprost na ziemię (na szczęście tylko dwa razy). Ze względu na rozbieżne reakcje ciężko stwierdzić co nim powoduje.
Nigdy nie dałam mu mnie nawet skubnąć toteż nie było sytuacji by mnie ugryzł.
Nie przepada ani za głaskaniem, ani za trzymaniem na rękach - woli samowolkę i brak nadzoru, jednak potrafi sam z siebie przyjść do mnie, choć (jak zauważyłam) chyba nigdy nie jest to bezinteresowne. Prawdopodobnie uważa mnie za szybki środek transportu. Jeśli już zaszczyci mnie swoją obecnością to robi to jedynie na chwilę. Z rzadka reaguje na nawoływanie oczekując na miejscu smakołyków. Zawsze daje drapaka, kiedy chcę go podnieść z ziemi (unosząc za nasadę ogona i podkładając ramię pod jego tylne łapy). Nigdy nie znaczył terenu, mocz i fekalia oddawał zawsze w klatce. Kiedy czuł zew wbiegał do niej za potrzebą. Raz czy dwa miał chęć na zwisające kable - po paru syknięciach nauczył się je lekceważyć.
Większych problemów nigdy z nim nie było. Od czasu do czasu wybrzydza na jedzenie. Raz urządziłam mu pół dniową głodówkę co zmieniło jego nastawienie tylko do niektórych kąsków. Do jego ulubionych rozrywek należy: wygrzebywanie ziemi z kwiatków, pchanie się za wszelką cenę tam gdzie go jeszcze nie było oraz spanie w szufladzie (bądź pewnej półce jeżeli go na nią zaniosę). Jest to ten typ, który "zawsze stawia na swoim". A teraz... chyba pękło mu serce.
Ponieważ internet mam od tygodnia nie zdążyłam zweryfikować swojej wiedzy w dziale "Stadko". Przeczytałam wszystko o łączeniu, ale z racji tego, że każdy szczur jest inny, chcę zasięgnąć rady osób bardziej obeznanych - nie wiem ile czasu zajmie mi samodzielne sprecyzowanie powodów obecnego stanu rzeczy, dlatego opiszę w czym problem. I proszę o pomoc.
O Morusie już trochę wiecie. Problem w tym, że adoptowałam mu kolegę (prawie miesięczny szczurek). Tak jak pisałam wyżej: kiedy przyniosłam młodziaka Morus akurat był na spacerze po domu. Niewiele myśląc wsadziłam malca do morusowej klatki, aby tam przeszedł zapachem mojego milusińskiego. Ponieważ gabarytowo szkrab jest znacznie mniejszy od mojego "króla" postanowiłam, że dam mu z tydzień lub dwa, aby nabrał masy przed łączeniem. Miałam w planie trzymanie szczurków klatka w klatkę do tego czasu.
ObrazekObrazekObrazek
(wymiary pudełka dla skali porównawczej wielkości obu szczurów: 32 x 18)
Niestety reakcji Morusa nikt nie przewidział. W pierwszej chwili go nie zauważyłam, jednak kiedy już dostrzegłam, że nas widzi, wydawało mi się, że nie może uwierzyć w to co się dzieje. Wyglądał jakby przeżył jakiś straszny szok. Jakby pękło mu serce. W mig znalazł się na klatce, gdzie jego zapachem przechodziło futerko ogonka. Ten zaraz przyjaźnie zbliżył się do kratki, ale Morus z szybkością kobry sięgnął w jego stronę przez pręty łapą. Zamachnął się chybiwszy celu. Młody był zdezorientowany. Odciągnęłam starego - zabrałam go w bezpieczne miejsce i tam pozostawiłam głaskanego uspokajająco przez moją mamę.
Wróciłam po maleństwo i wsadziłam do przeznaczonej mu klatki. To samo mama zrobiła z (zdaje się) udobruchanym Morusem.
Obserwując nowo przybyłego ze swojego domku nie wyglądał najprzyjemniej. Przypominał polującego drapieżnika. Wpatrywał się w "towarzysza" jak w obiad... cel... przerażająco intensywnie.
Poszłam spać.
Obrazek
Następnego dnia rano (znaczy dzisiaj) zniknęłam z ich zasięgu. Nasypałam każdemu takiego samego jedzenia (malcowi w odrobinę mniejszej ilości) pamiętając z działu o łączeniu, aby nie faworyzować żadnego z chłopaków.
ObrazekObrazekObrazek
Przyniosłam im je i nasypałam w tym samym czasie. Zaczęli jeść, ale... Morus jadł inaczej niż zwykle. Opychał się tak, jakby chciał pokazać nowemu, że potrafi zjeść więcej i szybciej od niego. Trochę się bałam, że się zapcha... a słyszałam już o "windzie"...
Na szczęście nic złego z tego pośpiechu nie wynikło. Po śniadaniu wypuściłam starego na wybieg. Jak się słusznie domyślacie od razu skierował się w stronę ogonka. Gdybym go nie odciągnęła od klatki to chyba przeciągnął by ciałko "obcego przybysza" przez pręty... tak to przynajmniej wyglądało z mojej perspektywy, choć nie słyszałam żadnego pisku, a futro jak się zdaje pozostało na miejscu.
Od tego momentu klatka małego stoi w moim pokoju. Morus desperacko stara się przedrzeć przez drzwi - do tej pory skutecznie odwracam jego uwagę od jego "przeciwnika", ale nie na stałe...
Nagle Morus się zmienił. Zaczął znaczyć teren (to jeszcze rozumiem), pierwszy raz w życiu mnie polizał (czy raczej oślinił namiętnie liżąc...) oraz zachowywał się względem mnie wręcz "przymilnie". Szarpiąc za nogawkę dawał mi wielokrotnie do zrozumienia, że chce do pokoju i mam mu otworzyć drzwi lub go tam zanieść. Pod wieczór znowu nastąpiła diametralna zmiana w jego zachowaniu. Podczas gdy milusiński hasał bądź spał w szufladzie zajęłam się również malcem. Ten zasnął mi w kołnierzyku (i wielu innych miejscach).
Obrazek
Gdy odłożyłam drzemiącego do jego klatki poszłam po ręcznik, którym chciałam Morusowi wyścielić jego szufladę. Bardzo mu się ten pomysł spodobał. Jakoś właśnie wtedy zauważyłam, że krew zaschnęła mi na dłoni...
Byłam bardzo zdziwiona. Nic nie poczułam. Nie wiem kiedy to się stało. Oba szczury są nietknięte.
Obrazek
Najgorsze jest to, że potem siedziałam na internecie, a Morus przyszedł do mnie, wspiął się po mojej nogawce i... ugryzł mnie w szyję...
Kolejny szok. Nawet jeśli poczuł zapach intruza to przecież nie mógł mnie z nim pomylić! Jako szczur ma 1000 razy lepszy węch ode mnie i nie mógł, po prostu nie mógł się pomylić! Tak się przestraszyłam, że nie zamierzam dopuszczać go do okolic tułowia ani wyżej. Przynajmniej przez jakiś czas... Sprecyzuję, że "rana" nie była czymś o co warto robić wiele krzyku - po prostu pozostały dwa małe ślady i dość mocne zaczerwienienie. Jednak krwi nie widziałam. Woda utleniona również nie wykazała wielkiej szkody na ciele. Gorzej z duchem.
Gdy szok minął chwyciłam go i (zgodnie z tym co zasłyszałam) pierwszy raz w jego życiu go "zdominowałam". Mam nadzieję, że nie mylę pojęć: mam na myśli to, że obróciłam go siłą na plecy i przytrzymałam ze trzy minuty w tej pozycji wierzgającego i próbującego się wyrwać. Kiedy rozluźniłam uścisk zwiał do siebie. Ale wrócił. Zaatakował mój rękaw - nie napastliwie, ale żuł go, a ja dziur nie chcę. Akt "dominacji" przeprowadziłam dzisiaj jeszcze trzy... może cztery razy. Raczej potulniał po tym zabiegu.
Teraz pragnę się poradzić. Czy mam oddać szczurka z adopcji? Czy to normalne? Czy to ja panikuję? Czy takie zachowanie Morusa świadczy o tym, że za długo był sam i już nikogo nie zaakceptuje? A może to dlatego, że pochodzi ze sklepu zoologicznego? Czy czekać te dwa tygodnie? Dłużej? Co robić w międzyczasie? Czy pozostawić obie klatki blisko siebie? Czy nadal "dominować" Morusa?
Na czas łączenia mam zakupione zapachowe trociny, z którymi żaden z panów nie miał nigdy styczności, a także migdałowy aromat do ciasta, aby obu wysmarować. Do tego jabłko czeka w pogotowiu, by wysmarować nim wnętrze klatki, w którym się spotkają. Neutralny teren również w gotowości. Tylko ja, straciłam zapał i wiarę w to, że się uda.
Nie chcę być samolubna, ale zależy mi na opinii każdego użytkownika. Czuję się w kropce.
Od razu uprzedzam pytanie: nie, Morusowi nie da się obciąć pazurków. Chyba, że pod narkozą...
PS. Czy Morus może popaść w jakąś chorobę psychiczną / nerwicę / psychozę spowodowaną niemożnością zdominowania chucherka przez długi okres czasu? Sądziłam, że lepiej jest trzymać ich klatki blisko siebie, ponieważ Morus i tak wywęszy ode mnie zapach nowego. Uznałam, że lepiej będzie go nie denerwować niewiedzą i wyłożyć "kawę na ławę".
Mama powiedziała, że morusiński może mieć traumę, bo widział obcego bawiącego się w jego domu i korzystającego z jego zabawek... Czy ta nienawiść to mur nie do przeskoczenia? A może wyolbrzymiam sprawę?
Proszę o radę.
[*]Seiya~30 dni-uMorusany~8 mies.-Ariel~21 mies.-Ubrudzony~30 mies.-Wymalowany-Farbowany
*Rexona *Perwoll - Szczęście ma szczurzy ogon<:3))~
Eve pisze:czułe serce nie jest powodem do wstydu
Awatar użytkownika
noovaa
Posty: 4882
Rejestracja: sob sie 07, 2010 12:22 pm
Numer GG: 8639358
Lokalizacja: Białystok

Re: -=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: noovaa »

Zachowanie Morusa jest normalne a Ty panikujesz. Wpuściłaś obcego szczurka do jego twierdzy ... jego domu ...

To tak jakby Tobie ktoś obcy, z ulicy wlazł do domu i zaczął łazić po szafkach, nie zwracając na Ciebie uwagi. Wkurzyłabyś się, prawda ? Ale nie znaczy to, że nie lubisz ludzi.

Klatki nie mogą stać obok siebie, to wzmaga agresję, a poznawać ich powinnaś w obcym dla morusa miejscu ( wanna, brodzik, obce pomieszczenie ). Dopiero kiedy się zapoznają w neutralnym miejscu, możesz spróbować wpuścić ich np. do klatki młodego.

Dopóki Morus nie ugryzie głęboko młodego, do krwi, nie powinnaś ich też przy poznawaniu rozdzielać. Bo bójki, krzyki, przewalanie się, ciąganie za sierść ... póki nie ma krwi .. są normalne i pomagają ustalić nową hierarchię.
Obrazek
Szczurza rodzinka: * Lili * Kropka * Zmyłka * Wypierd *
Odeszły: * Maja * Różyczka * Adaś * Niunia * Yuki * Remi * Jagódka * Yogi * Phantom * Czochruś * Ninja * Nefertari * Misiu *
Awatar użytkownika
5zczurzyca
Posty: 206
Rejestracja: czw maja 24, 2012 2:53 pm
Lokalizacja: Białystok

Re: -=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: 5zczurzyca »

To gdzie powinnam przestawić klatkę z młodym? :) Wynieść do innego pomieszczenia? Zanieść na inne piętro? Czy przenieść gdzieś, gdzie Morus w ogóle nie będzie mógł jej wyczuć / zobaczyć?
Ja ich jeszcze nie próbowałam łączyć. Tak jak wyżej napisałam, dopiero się do tego przymierzam. Chciałam aby poznali swoje zapachy i w tym czasie mały mógł nabrać trochę masy. Uznałam, że wyjdzie im to na lepsze. Nie było spotkania - żadnego oprócz zerkania na siebie z klatek.
Teraz już siebie nie widzą - postawiłam klatkę małego na korytarzu, ale pewnie powinnam odnieść ją jeszcze dalej?
[*]Seiya~30 dni-uMorusany~8 mies.-Ariel~21 mies.-Ubrudzony~30 mies.-Wymalowany-Farbowany
*Rexona *Perwoll - Szczęście ma szczurzy ogon<:3))~
Eve pisze:czułe serce nie jest powodem do wstydu
Malachit
Posty: 3017
Rejestracja: ndz lis 02, 2008 4:20 pm
Numer GG: 2405640
Lokalizacja: Wrocław

Re: -=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: Malachit »

Hej...
zacznijmy od początku - jeśli zaczęłaś czytać ten temat (a jeśli nie zaczęłaś, to KONIECZNIE go przeczytaj!), a przede wszystkim pierwszy post, łącznie z poradami dodanymi później w nim http://szczury.org/viewtopic.php?f=16&t=1149 to powinnaś wiedzieć, że klatek obcych sobie szczurów nie wolno stawiać koło siebie - to wzmaga w nich agresję. Szczury są zwierzętami, nie ludźmi, więc to nie jest tak, że "kawa na ławę" i się przyzwyczają.
Według mnie powinnaś wsadzić ich jak najszybciej na neutralny teren, niech się tam poznają i dogadują. Mały nie musi podrosnąć, twój szczur go nie zje przecież, a im mniejszy, tym uleglejszy.
Fakt, Morus mógł się trochę zmienić, ponieważ jest zazdrosny o nowego szczurka - powinnaś starszemu poświęcać teraz sporo uwagi.
Czy takie zachowanie Morusa świadczy o tym, że za długo był sam i już nikogo nie zaakceptuje?
Takie tzn. jakie? Po tym co piszesz, nic złego małemu nie zrobił, gorsze rzeczy się już działy między szczurami i koniec końców spały one w jednym hamaku.
Tylko ja, straciłam zapał i wiarę w to, że się uda.
Głowa do góry, tak naprawdę jeszcze nie zaczęłaś łączenia ;) nie pozwól im się czuć ani widywać na terenie Morusa. Ja radzę jak najszybszą konfrontację na neutralnym gruncie.

Co do ugryzienia - jeśli nie ugryzł cię do krwi, to może po prostu chciał cię zaczepić, sprawdzić, albo zwrócić twoją uwagę - szczury lubią podgryzać po uszach np.
No i jeszcze o pazurach - moje ręce czasami wyglądają gorzej, a najlepiej, jak szczur postanowi ci zjeżdżać po dekolcie albo po nodze :P jeśli nie chcesz mieć takich podrapań i nie ma opcji obcinania pazurków, to musisz go trzymać lub brać na ręce mając długie rękawy.

Nie rozumiem tylko jednego
kiedy chcę go podnieść z ziemi (unosząc za nasadę ogona i podkładając ramię pod jego tylne łapy)
Nie potrafię sobie tego wyobrazić - szczurom wygodniej (i opiekunom też) jak podnosi się je łapiąc "pod pachami", czyli chwytając pod przednimi łapkami
(o tak: Obrazek )
Żeby szczur się nie bał można mu drugą ręką podeprzeć tylne łapki, żeby miał stabilność.

Generalnie - daj im się poznać, ale nie na warunkach Morusa, tylko gdzieś, gdzie jest neutralnie. I nie panikuj, bo będą krzyki i piski - dopóki nie ma krwi, nic się złego nie dzieje.
Wyszukiwarka nie gryzie
Awatar użytkownika
noovaa
Posty: 4882
Rejestracja: sob sie 07, 2010 12:22 pm
Numer GG: 8639358
Lokalizacja: Białystok

Re: -=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: noovaa »

Postawiłabym klatki w jednym pokoju ( ja zawsze mam tymczasy w tym samym pokoju co swoje szczury ). Nawet pozwoliłabym im się boksować przez kraty, jeśli będą mieli na to ochotę ..... ale żeby same klatki nie stały obok siebie całkiem. Maluch nie jest głupi ... jeśli Morus będzie chciał mu krzywdę zrobić, mały się do niego nie zbliży.

Fajnym sposobem na połączenie jest wrzucenie obu do ciasnego transporterka ( tak żeby nie mogły się od siebie odsunąć ) i wyjście na spacer ;) ... Stres, trzęsie, nie wiadomo co się dzieje, towarzystwo nie ciekawe ... same biedy ... a coś takiego zbliża ;). A Ty, miałabyś ich pod ręką ...

Ja łączyłam samce w transporterku, ale w domu ... bez spaceru. Bo w klatce się biły a później odsuwały się od siebie i udawały że nie istnieją .. w ciasnym opakowaniu się nie dało odsunąć ... trzeba było się przyzwyczaić.
Obrazek
Szczurza rodzinka: * Lili * Kropka * Zmyłka * Wypierd *
Odeszły: * Maja * Różyczka * Adaś * Niunia * Yuki * Remi * Jagódka * Yogi * Phantom * Czochruś * Ninja * Nefertari * Misiu *
Awatar użytkownika
5zczurzyca
Posty: 206
Rejestracja: czw maja 24, 2012 2:53 pm
Lokalizacja: Białystok

Re: -=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: 5zczurzyca »

Aj... czytałam "Pierwsze łączenie" w całości. W "Łączeniu szczurasków..." jestem w trakcie :( Już nadrabiam. A Morusa nie dam rady inaczej chwycić, ponieważ jest na tyle niezależny (i ma mnie "gdzieś"), że ucieka byle dalej, np. pod szafę. Gdy spod niej z łaski swojej wypełźnie mogę go złapać jedynie od tyłu - od przodu skubaniec widzi i wieje. Nie lubi kiedy odbiera się mu wolność. Z tego samego powodu nie da się mu ani za bardzo zrobić zdjęcia, ani obciąć pazurów. Jest prawie w ciągłym ruchu. Chyba, że śpi, a wtedy miejsce spoczynku jest niedostępne dla moich rąk - sypia "poza zasięgiem".
A co do tego "zaczepnego ugryzienia"... teraz jak na to patrzę to może być prawda O.o Zachowywał się tak jakby chciał abym za nim latała, np. wychylał łeb ze swojej kochanej szuflady i zaraz w niej znikał jakby wołając abym patrzyła jak tam śpi. Teraz mam wyrzuty sumienia, że go tak odwracałam na plecy.
PS. Ran na dłoniach pragnę uniknąć nosząc rękawiczki bez palców.
PS2. O metodzie z transporterkiem czytałam i myślałam, że będzie to wyjście awaryjne w razie gdyby łączenie nie dawało rezultatów.
[*]Seiya~30 dni-uMorusany~8 mies.-Ariel~21 mies.-Ubrudzony~30 mies.-Wymalowany-Farbowany
*Rexona *Perwoll - Szczęście ma szczurzy ogon<:3))~
Eve pisze:czułe serce nie jest powodem do wstydu
Awatar użytkownika
5zczurzyca
Posty: 206
Rejestracja: czw maja 24, 2012 2:53 pm
Lokalizacja: Białystok

Re: -=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: 5zczurzyca »

Kiedyś musiałam tu wrócić. Bruśku... :-\
http://szczury.org/viewtopic.php?f=23&t=45448#p1005853
Zbliża się rok 2015. Zgodnie z obietnicą (daną samej sobie) mam teraz miejsce dla nowych ogonów. Póki żył (i chorował) mój Brusiek, nie chciałam go stresować obecnością nowych lokatorów i łączeniem. Starość i okres choroby spędził ze stadem, które znał. Szkoda tylko, że na przełomie czerwca i lipca opuścił nas Ariello - był młodszy od Ubru i bałam się, że senior z rakiem odchoruje jakoś nieobecność swojego towarzysza zabaw z okresu młodości. Biedaczek, przeżył dwa szczury. Weterynarz śmiał się, że Brusiek dostanie dożywotnią dawkę Furosemidu jak wypisywał receptę. Brusiek zdążył rozpracować prawie 3 opakowania 8) Szczur nie do zdarcia. Aż do środy.
[*]Seiya~30 dni-uMorusany~8 mies.-Ariel~21 mies.-Ubrudzony~30 mies.-Wymalowany-Farbowany
*Rexona *Perwoll - Szczęście ma szczurzy ogon<:3))~
Eve pisze:czułe serce nie jest powodem do wstydu
Awatar użytkownika
unipaks
Posty: 9611
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 8:08 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: -=* Białostocki Batalion *=-

Post autor: unipaks »

Już im tam alfuje... A jak już przyjmiesz pod swój dach kolejne ogonki, pewnie będzie ich z góry" doglądał ;) :)
Trzymaj się!
[*]Peanut Czarnulka Dżuma Fini Martini Shenzi Fantazja Muffinka Puma Myszka Mika Lala Pepi Bella
Choć inaczej, ale nadal obecne...
Szarak[*] WIKI[*] http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 0#p1031889
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi pupile”