Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Dział poświęcony wszystkim zwierzakom, które macie lub chcielibyście mieć. Można tutaj się chwalić i słodzić do woli!

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
Awatar użytkownika
gosja1
Posty: 1809
Rejestracja: ndz sty 30, 2011 12:22 pm

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: gosja1 »

Nie wiem co napisać. Przykro mi z powodu stanu Patryka. Ech, z tymi ogonkami... tyle z ich powodu szczęścia i równie dużo, a może nawet więcej smutku :(



Hej, a z tym jajem to dobrze, że napisałaś. Moi panowie obaj na jajko dziwnie reagują i myślałam, że jakieś dwa nietypowe egzemplarze mam! ;)
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 00#p982390
-------------------------------------------------------------
Kubuś [*], Kacperek [*], Boguś[*], Marcelek[*]
agencja
Posty: 56
Rejestracja: wt wrz 21, 2010 9:29 pm
Lokalizacja: Toruń

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: agencja »

No ja też myślałam że milka to jakiś ewenement jeśli chodzi o jajka, bo do tej pory wszystkie moje szczuraki rzucały się na jajka (w skorupce) jak na jakiś skarb. Może Milka i Twoi panowie gosja mają jakiś wspólnych praprzodków :D Co więcej, wszystkie niejadalne jajkopodobne przedmioty były równie mocno pożądane :D Nigdy nie zapomnę jak któryś ze szczurów wnosił cale jajko w skorupie na górę klatki wspinając się po kratach ;) Najpierw zrobił sobie dziurkę żeby móc złapać jajco zębami z skorupkę a potem wspinał się po kratach na sam dach klatki. Śmiesznie to wyglądało, bo jajko było wielkości prawie połowy szczura.

Byłam dziś u weterynarza z Patrykiem. Jak byłam w piątek, to Patryk dostał czas do dziś na poprawę. Gdyby jej nie było, to decyzja byłaby jedna- uśpienie. Patrycjusz chyba usłyszał jak o tym rozmawiam z wetem i się przestraszył, bo wziął się w garść. Leki tym razem ładnie zadziałały i chwilowo, powoooli Patryś wychodzi na prostą. Zawsze jak jestem zadowolona z jego stanu albo z postępów leczenia, to nagle wszystko się zawala ale mam nadzieję że tym razem tak nie będzie. Strasznie mocno trzymam kciuki za Patryka, bo jest naprawdę twardą sztuką, i walczy dzielnie ;)
Awatar użytkownika
gosja1
Posty: 1809
Rejestracja: ndz sty 30, 2011 12:22 pm

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: gosja1 »

Ćss, to nic nie mów, nie zapeszaj! ;D
Trzymam również kciuki a Patrycjusza :)


Ja jeszcze kiedyś zamierzam przeprowadzić eksperyment z jajkiem, ale póki co uważam na białko. Zobaczymy za jakiś czas. Może głupki zapomną, że to straszne było :P
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 00#p982390
-------------------------------------------------------------
Kubuś [*], Kacperek [*], Boguś[*], Marcelek[*]
agencja
Posty: 56
Rejestracja: wt wrz 21, 2010 9:29 pm
Lokalizacja: Toruń

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: agencja »

Dziś około godz.18 Patryś zasnął już na zawsze...

Jakieś 3 godziny wcześniej wszystko było jeszcze ok. Koło godziny 18 musiałam wyjść z psem żeby się załatwił i wtedy zajrzałam do Patryka. Wiedziałam że to już koniec, bo leżał i zupełnie nie reagował na nic, strasznie szybko i mocno mu waliło serduszko, nie zamykał jednego oczka w ogóle i co chwile miał takie chorobliwe ataki nagłego mycia pyszczka i drapania się. Pogłaskałam go i położyłam w ciepłe, wygodne szmatki. Myślałam, że najszybciej jak to możliwe polecę z psem a jak wrócę to wezmę Patryka do łóżka i będę nad nim czuwać. Niestety nie zdążyłam. Jak wróciłam po około 5 minutach, to było już po wszystkim. Z jednej strony to dobrze, bo nie męczył się i umierał w miejscu które dobrze znał i czuł się w nim bezpiecznie.

To może teraz napiszę nieco o Patryku, żeby chociaż coś po nim pozostało. Patryk urodził się jakoś w połowie lipca 2010r. Wg kalkulatora, na ludzkie miałby 78 lat (żył ok. 2 lata i 7 miesięcy). Był moim pierwszym szczurem. Jako, że w tamtym czasie byłam głupia i wydawało mi się, że ludzie przesadzają z tymi adopcjami na forum, no i obawiałam się że w takim toku nigdy nie doczekam się szczurów, założyłam że po prostu kupię szczurki w sklepie. Od kiedy pamiętam fascynowały mnie te zwierzęta, bardzo chciałam mieć szczury ale nigdy wcześniej nie mogłam sobie na nie pozwolić. Kiedy po około 18 latach umarła moja ostatnia szynszyla, poinformowałam rodziców, że teraz będę chciała zrealizować swoje marzenie i zacząć przygodę ze szczurami. Rodzice nie sprzeciwiali się, bo od kiedy pamiętam miałam zwierzyniec w domu.
Najpierw był żółw stepowy- z przemytu, kupiony od rusków na targowisku (takie były kiedyś czasy niestety), ale szybko żółw przestał jeść i umarł. Następnie były szynszyle- rodzice kupili je kiedy miałam jakieś 4 lata, od jakiegoś znajomego kolegi, który prowadził hodowlę futerkową- tak więc dwa, juz około roczne szynszylaki zostały uratowane przed zabiciem. Jako że ferma była nastawiona na futra, a zwierzaki trafiły do nas dość późno, to nigdy do końca nie dały się oswoić, aczkolwiek były bardzo sympatycznymi stworami. Szynszyle sobie u nas mieszkały i po kilku latach trafiła do nas dodatkowo myszka. Siostra przyniosła bez wiedzy rodziców i jeszcze pamiętam jaka była wtedy awantura. Mama straszyła siostrę, ze jak nie znajdzie jej nowego domu, to wypuści ją do piwnicy. Ostatecznie po jednym dniu zmieniła zdanie, i myszka stała się ulubienicą mamy, podkarmianą przez nią smakołykami nieustannie. Jako że ja pozazdrościłam siostrze, to i mi rodzice kupili myszkę. Potem doszła kolejna i jeszcze jedna kupiona za złotówkę. Ta ostatnia nazywała się Ruda ale niedługo potem zmieniła imię na Mamuśka. Kosztowała ona tylko złotówkę, bo ktoś przyniósł ją do sklepu od siebie z domu, a była ona już dorosła. Zrobiło nam się żal Mamuśki,bo w sklepie siedziała sama i na dodatek pewne było, że ktoś zaraz kupi ją dla węża. Zabraliśmy ją do domu. Była śliczna ale po ok 2 tygodniach zrobiła się mocno gruba. Kiedy jej brzuszek nabrał dość kanciastych kształtów i dodatkowo zaczął się ruszać, wiedzieliśmy że lada dzień wyklują się małe kluski :) U nas były do tej pory tylko samiczki, więc w ciąże musiała zajść w u poprzedniego właściciela. Kluski podrosły i w porywach mieliśmy 9 myszaków w domu (3 nasze i 6 maluchów). Nie było mowy aby zostawić małe w domu, więc oddaliśmy niestety do sklepu. Myszki nie żyły długo bo do ok. 1,5 - 2 lat, więc naturalnie "hodowla" wygasła. Szynszyle nadal żyły i miały się dobrze. W wieku ok. 15 lat odszedł samczyk.Została sama samiczka. Jakoś wtedy pojawił się u nas Maksio- piesek ze schroniska- baaaaardzo długo wyczekiwany, namawiany, wyproszony u rodziców. Wiosną 2008 roku przypadkiem znalazł się podlot sroki- odkarmiony i wychowany przeze mnie dorósł, nauczył się latać i szukać pożywienia, po czym w wakacje wypuszczony został na wolność w ogródku babci. Następnej wiosny, po burzy mama przyniosła ledwo-żywego pisklaka szpaka. Myśleliśmy że nic z niego nie będzie, ale szpaczysław wyrósł na dorodne ptaszysko i po opanowaniu umiejętności łapania robactwa został wypuszczony u babci w ogródku. W 2010 roku na początku wakacji umarła szynszyla. Wtedy w domu został tylko pies i jakoś tak pusto się wydawało.

We wrześniu 2010 pojechałam rowerem do sklepu zoologicznego, gdzie były szczurki. Chciałam się tylko rozeznać w sytuacji. Były tam i dorosłe i młodziaki. Samce oddzielone od samic. Wszystkie w dużych klatkach. Okazało się, że dziewczyna pracująca w sklepie prowadziła tzw "własną hodowlę". Trochę się jej popytałam o to i owo i kiedy dziewczyna otworzyła klatkę z samiczkami a te zaczeły wyłazić i z zaciekawieniem się mi przygladać, już widziałam że bez szczurów nie wyjdę. Młode samiczki (3) wszystkie były identyczne- aguty o zmierzwionej sierści i kręconych wąsach. Nie wiedziałam które wybrać, ale jedna z nich miała białą końcówkę ogona a 2 pozostałe całe ciemne ogony. Tak więc wybrana została samiczka z jasną końcówką i jedna z ciemnym ogonkiem.

Maluchy były dość bojaźliwe i żeby je oswoić nosiłam je godzinami w bluzie. Bardzo długo nie miały imion, bo jakoś nie miałam weny :D Po około roku nastąpił przełom i zauważyłam, jak tworzy się pewnego rodzaju więź między mną a szczurami. Wtedy dostały imiona- moja mała siostrzenica wymyśliła, że jeden będzie Baniokiem a drugi Patrykiem i tak już zostało ;) Baniok zawsze był bardziej zdystansowany i wolał towarzystwo Patryka niż moje, Patryk był inny. Po roku oswajania tak się ze sobą zżyliśmy. Patrykowi od małego, do ostatnich dni zostało wysiadywanie godzinami w mojej bluzie. Patryk dawał mi też ostro popalić. Był okrutnym gryzoniem- wszędzie wygryzał dziury, przegryzał kable itp. Zniszczeń było co niemiara. Baniok był grzeczniejszy, ale był okropnym żarłokiem przez co przytyło mu się nieco i miał okrutny nawyk obgryzania prętów. Pewnego dnia jesienią znalazłam Banioka chodzącego w kółko po klatce jak w jakimś transie. Szybko uruchomiłam forum, żeby sprawdzić co mu może być i żeby wydrukować jakieś wskazówki żeby dać weterynarzowi. Oczywiście to była sobota, więc mojego szczurzego weta nie było. Poszłam do jedynej otwartej kliniki w pobliżu, ale kobieta nie znała się na szczurach, jednak jak się potem okazało, doraźnie podała dobre leki i Baniok dotrwał do poniedziałku i wizyty u mojego szczurzego weta. Diagnoza- zapalnie ucha. Kamień spadł mi z serca. Leki ładnie działały, wszystko było ok, do momentu, jak po 2 tygodniach nastąpiło nagłe uodpornienie na antybiotyk i trzeba było podać inny. Antybiotyk zmieniony i znów ta sama historia, następny to samo, w międzyczasie doszła padczka. Walka z chorobą trwała od końca października do lutego. Przyszedł taki moment, że szczur nie potrafił już sam funkcjonować, pojawiły się okropne objawy neurologiczne: diagnoza- jakiś paskudny ropień powstały z zapalenia ucha. Niestety Banioka musiałam uśpić, bo bardzo cierpiał.

Patryk został sam. Szukałam na forum starszej koleżanki dla niego, ale akurat był jakiś zastój adopcyjny. Będąc pewnego dnia w galerii handlowej z siostrą zobaczyłam że mają szczurki. Wiem, że nie powinnam, ale pod wpływem siostry kupiłam młodą samiczkę. Mała została nazwana przez moją siostrzenicę Koleżanka. Była urocza i nie bała się, była oswojona, bo ktoś przyniósł młode szczurki do sklepu ze swojego domu. Koleżanka początkowo była mocno upierdliwa jak to młodziak. Patryk był wtedy w pełni sił więc bardzo mu to nie przeszkadzało. Dał się nawet zdominować przez malucha, mimo że do tej pory to on był 100% tyranem :D Koleżanka dość szybko się uspokoiła i razem z Patrykiem tworzyły zgrane przyszywane rodzeństwo. Niedługo po przybyciu Koleżanki Patryk zaczął produkować mleko. Zaraz do weta na leczenie. Laktacja ustała, ale Patrykowi wyrósł gruczolak gruczołu mlecznego. Rósł powoli i wycięty został dopiero latem, tak na wszelki wypadek póki nie był jeszcze tak duży. Po ok 2 godzinach od operacji drżącymi rękoma odebrałam telefon z kliniki, że można odebrać zwierzaka. Nadal nie widziałam czy się udało, bo głupia nie zapytałam. Patryś podobno wybudził się nieco później niż zakładał wet, ale było wszystko ok. Po operacji 2 dni był obolały, bo pół boku wycięte, ale już 3 dnia nie mógł wytrzymać bez Koleżanki, więc rekonwalescencja przebiegała już w dużej klatce. Wszystko pięknie się zagoiło. Pierwszej nocy zostały wygryzione 2 szwy i od tej pory temat szwów został przez Patryka zapomniany. Później pojawiły się kolejne małe guzki, ale podjęłam decyzję że nie będę wycinać, bo rosły naprawdę wolno, a Patryk powoli zaczynał się starzeć. Koleżanka od zawsze była dość niezdarna i nie potrafiła skakać jak Patryk, ale myślałam że już taka jej uroda. Na jesień zobaczyłam że ma problemy z trzymaniem jedzonka w łapkach, ale następnego dnia było wszystko ok. Jakiś czas później sytuacja się powtórzyła, ale następnego dnia Koleżanka chodziła tak, jakby oślepła. Czym prędzej wet- diagnoza: infekcja w centralnym układzie nerwowym- prawdopodobnie zapalenie mózgu. Leki w ruch. Sterydy i antybiotyk dały ładną poprawę. Kiedy już bylismy umówieni na ostatnią wizytę kończącą leczenie oczywiście... gwałtowne załamanie. Zmiana leków nie wiele dała i po kilku, dniach pewnego wieczoru Koleżanka zachowywała się tak jakby to miał byc koniec. Wszystko było już pozamykane i stwierdziłam, że rano polecę do weta żeby skrócił jej cierpienia. Nie zdążyłam. Mała męczyła się przez całą noc i o 4 nad ranem odeszła.

Patryk po raz kolejny został sam. Był już w takim wieku, że zastanawiałam się czy chcę kolejne szczury. Po kilku dniach nie wytrzymałam i podjęłam decyzję, że adoptuję 2 maluchy, tak żeby Patrysia za bardzo nie gnębiły. Znalazłam ogłoszenie Mani, napisałam ale nie wierzyłam że mi się uda ta adopcja. A jednak się udało i Patryk znów miał towarzystwo :) Dalsza część historii jest już tutaj.

Wszystkie te perypetie sprawiły że niesamowicie zżyłam się z Patrykiem a on ze mną. Był cudownym szczurakiem. Do tej pory mam wrażenie, że jest tutaj ze mną.

Wiem, że rozpisałam się okrutnie, ale dzięki temu czuję się o niebo lepiej, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta.
Awatar użytkownika
gosja1
Posty: 1809
Rejestracja: ndz sty 30, 2011 12:22 pm

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: gosja1 »

Ja przeczytałam! Szkoda, że to już koniec... Strasznie smutno, gdy odchodzi zwierzak, z którym tak bardzo się zżyliśmy. Kibicowałam Patrycjuszowi. Trzeba przyznać, że jak na szczurka, dożył pięknego wieku i godne podziwu jest to, że tyle czasu walczył. :)
Trzymaj się.
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 00#p982390
-------------------------------------------------------------
Kubuś [*], Kacperek [*], Boguś[*], Marcelek[*]
Awatar użytkownika
mania85
Posty: 932
Rejestracja: sob kwie 07, 2012 6:25 pm
Numer GG: 1473173
Lokalizacja: Zielona Góra

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: mania85 »

Strasznie mi przykro z powodu Patryka.... Wcale się nie rozpisałaś (n może troszkę ;)), ja uwielbiam czytać długie historie i mam nadzieję na więcej a póki co trzymaj się.m Przesyłamy dużo pozytywnej energii do Piernikowa :-* :-*
Ze mną: Stefan, Filip, Kajtek, Edek i ManiekObrazek
Awatar użytkownika
Eve
Posty: 2256
Rejestracja: wt lis 16, 2010 11:15 pm
Lokalizacja: Legnica

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: Eve »

I tu też ?
Ten dzień jest okrutny .. zabrał kilkoro.
Patryk nie będzie sama biegła ..
smutno i pusto na sercu :'(
Łapki malutkie ale wyobraźnia ogromna..
Moje miziaki: Futra z Charakterem
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=33133

Hamaczki dla każdej paczki :P
http://szczury.org/viewtopic.php?f=149&t=38219
agencja
Posty: 56
Rejestracja: wt wrz 21, 2010 9:29 pm
Lokalizacja: Toruń

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: agencja »

gosiu ,maniu, Eve, bardzo gorąco dziękuję Wam za słowa otuchy. Dzięki nim zdecydowanie łatwiej jest przejść przez to wszystko.
Awatar użytkownika
unipaks
Posty: 9611
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 8:08 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: unipaks »

Ogromnie mi przykro z powodu odejścia Patryka... :( Miała jednak u Ciebie dobry dom i pełną miłości opiekę,a teraz już jest wolna od ograniczeń;
biegaj lekko za TM, ogonku [*]
[*]Peanut Czarnulka Dżuma Fini Martini Shenzi Fantazja Muffinka Puma Myszka Mika Lala Pepi Bella
Choć inaczej, ale nadal obecne...
Szarak[*] WIKI[*] http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 0#p1031889
agencja
Posty: 56
Rejestracja: wt wrz 21, 2010 9:29 pm
Lokalizacja: Toruń

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: agencja »

Dziś idę z Zuzią do weterynarza, bo zaczęła mi pochrumkiwać. Poza tym wszystko w porządku (samopoczucie). Zobaczymy co powie.
Kilka dni temu zrobiłam kilka fotek "maluchom" ;) :
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
gosja1
Posty: 1809
Rejestracja: ndz sty 30, 2011 12:22 pm

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: gosja1 »

One mają moje ulubione kolory, dlatego jestem nieobiektywna i chciałabym je przytulać na sam widok ;D od razu ;D
proszę wymiziać ode mnie :)
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 00#p982390
-------------------------------------------------------------
Kubuś [*], Kacperek [*], Boguś[*], Marcelek[*]
Awatar użytkownika
mania85
Posty: 932
Rejestracja: sob kwie 07, 2012 6:25 pm
Numer GG: 1473173
Lokalizacja: Zielona Góra

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: mania85 »

Oj nie są takie znów wielkie :D Musiałabyś zobaczyć ich braciszków, to dopiero są wielkie szczurzyska ;D Prosimy i więcej zdjęć :-*
Ze mną: Stefan, Filip, Kajtek, Edek i ManiekObrazek
agencja
Posty: 56
Rejestracja: wt wrz 21, 2010 9:29 pm
Lokalizacja: Toruń

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: agencja »

Przyznaję bez bicia, że bardzo rzadko ostatnio tu wchodzę, bo i z maluchami było wszystko w jak najlepszym porządku, a i czasu też już nie tyle co kiedyś. Ale...

Jakieś trzy tygodnie temu Zuzi przyplątała się jakaś infekcja ze strony układu oddechowego. Nic dramatycznego - "gruchanie" i delikatne duszności. Samopoczucie bez zmian, czyli brak osowiałości. Do weterynarza poszłam dopiero około tydzień po zaobserwowaniu pierwszych objawów, bo na początku było tylko delikatne gruchanie wieczorami, no i lekarz był na urlopie. Zuzia dostała antybiotyk na 2 tygodnie, a po pierwszym tygodniu podawania leku gruchanie ustąpiło i duszności jakby zelżały. Na krótko.

W piątek znów odwiedziliśmy weterynarza, bo duszności zdecydowanie przybrały na sile. Szczurak ma rozdętą klatkę piersiową i mocno faluje boczkami przy oddychaniu. Zastanawialiśmy się nad zrobieniem RTG, ale wyszło na tym, że nie ma sensu przy tak niespokojnym oddechu, bo i tak będzie całe niewyraźne. Dostałam 2 antybiotyki do podawania 2 razy dziennie i walczę. Mimo iż na pierwszy rzut oka Zuzia nie wygląda na chorą (zachowuje się tak jak zawsze, tylko więcej śpi, bo szybko się męczy), to wet uprzedził mnie, że sprawa jest poważna. Zatem nie zostaje nic innego jak walczyć dalej i trzymać kciuki, żeby udało się wygrać.

Z Milką tfu.., tfu... odpukać, wszystko ok. Kawał szczura (ponad 400 gram wagi - moja największa dotychczasowa samiczka), okaz zdrowia.

Piszę to wszystko, żeby Mania - dzięki której mam te dwa stwory wiedziała co tam u nich słychać :)

Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających :)
Awatar użytkownika
mania85
Posty: 932
Rejestracja: sob kwie 07, 2012 6:25 pm
Numer GG: 1473173
Lokalizacja: Zielona Góra

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: mania85 »

Mania przeczytała ;)

Fajnie że u dziewczyn wszystko w miarę spokojnie. Ja niedawno pożegnałam się z ich bratem, Edziem. Pobiegł do Filipa za Tęczowy Most. Pozdrawiamy i całujemy brzuszki ;D
Ze mną: Stefan, Filip, Kajtek, Edek i ManiekObrazek
agencja
Posty: 56
Rejestracja: wt wrz 21, 2010 9:29 pm
Lokalizacja: Toruń

Re: Staruszek i dwa maluchy z piernikowa ;)

Post autor: agencja »

Bardzo dawno mnie tu nie było i niestety wchodzę tutaj aby zakończyć szczurową historię.

Niestety jesienią, krótko po swoich drugich urodzinach odeszła księżniczka Zuzia. Zuzia ostatnie 2 miesiące swojego życia chorowała. Były to problemy z drogami oddechowymi. Początkowe leczenie antybiotykami pomagało, jednak w końcowej fazie choroby Zuzia miała już poważne problemy z oddychaniem. Weterynarz podał ropnia płuc jako możliwą przyczynę. 3 razy konieczne było udrożnianie dróg oddechowych aby zapobiec uduszeniu. Po tych trzech atakach Zuzia jakoś wracała do żywych, jednak pewnego dnia, kiedy byłam w pracy, Zuzia odeszła w bardzo przykry sposób. Niestety udusiła się. Milka została sama.

Kiedy zostałam sama z Milką, bardzo się zżyłyśmy, bo do tej pory lepszy kontakt miałam z Zuzią. Jedynymi problemami Milki był guz na brzuchu, który zaczął się rozrastać i ślepota. Milka straciła wzrok krótko po śmierci Zuzi. Mimo swoich problemów radziła sobie bardzo dobrze. Szybko nauczyła się rozkładu mieszkania i śmigała jakby nic jej nie było. Ciężko było jej na początku lokalizować smakołyki, ale gdy stukałam w podłogę obok przysmaku lub cmokałam, to Milka po węchu i słuchu trafiała do celu. Z biegiem czasu robiła się niestety coraz bardziej zniedołężniała a guz rósł coraz większy. Życie Milki zostało więc dla jej bezpieczeństwa przeniesione na poziom blisko podłogi. Później dieta została zmieniona na wszelkiego rodzaju papki, bo mała miała problem z jedzeniem twardych pokarmów. Mimo tego wszystkiego Milka nadal była w dość dobrej formie.
Na Nowy Rok została na kilka dni pod opieką moich rodziców. W tym momencie bidula zaniemogła. W guz na podwoziu wdała się martwica. Stan był krytyczny. Byłam pewna, że nie dotrzyma do wizyty u weterynarza. Jednak guz pękł i częściowo wylała się z niego jakaś maź. W klatce po powrocie z pracy zastałam istną jatkę. Co ciekawe szczurakowi od razu się polepszyło. Niestety rana obejmowała bardzo rozległy obszar, była głęboka i na dodatek nadal objęta była guzem oraz zakażona i zanieczyszczona. Rana nie chciała się goić, więc wraz z weterynarzem podjęliśmy decyzję, że bardziej humanitarne będzie uśpić Milkę, niż wiecznie męczyć ją antybiotykami i zabiegami oczyszczającymi, których ze względu na wiek i bardzo duże osłabienie mogłaby nie przeżyć. Rany również nie było jak zabezpieczyć ze względu na jej lokalizację i rozległość. Milka zasnęła na zawsze a ja zostałam sama, ale z myślą, że było to słuszne rozwiązanie.

Piszę to wszystko, aby Mania od której miałam dziewczyny wiedziała jaki był ich los. A były to najfajniejsze szczuraki jakie posiadałam.

Teraz już definitywnie kończę szczurzą przygodę, bo mam dość tej ciągłej walki i niepokoju o zdrowie maluchów. Ostatnie miesiące totalnie wykończyły mnie pod tym względem. Nadal jednak uważam, że są to jedne z najwspanialszych towarzyszy człowieka, tylko niestety zbyt krótko żyją i za dużo chorują.

Pozdrawiam serdecznie i życzę duuuużo zdrowia wszystkim szczurzastym!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi pupile”