Strona 1 z 1

Udar-nie udar/wirus/przysadka?

: pt sty 09, 2015 9:04 pm
autor: szczurolap
Hej wszystkim, przewertowałam kilkanaście wątków, ale nic mi nie daje odpowiedzi na mój przypadek.

Wczoraj rano jak zwykle przyszłam wycałować szczurki i wyczyścić ich siuśki kiedy zauważyłam, że mój roczny chłopak nie chce wyjść z hamaka. Od razu wyczułam, że dzieje się coś złego, za dużo już widziałam.
Kiro jest słaby, trochę się leje przez ręce, ALE:
-łapki przednie i tyle funkcjonują w miarę dobrze, szczur chodzi, nie czołga się, jest po prostu powolny.
-ogon je (powoli i z lekkim trudem, ale udaje mu się utrzymać karmę) ale nie chce pić.
-jedno oczko jest zalane porfiryną
-normalnie się załatwia, nie ma temperatury, nie krzywi łebka, nie przewraca się na boki.

Niedawno się przeprowadziłam w nowe miejsce i stało się to czego się najbardziej obawiałam, nie mogę znaleźć dobrego weta. Pojechałam z młodym do niedawno otwartej kliniki, pan weterynarz przyznał, że nie jest specjalistą od gryzoni. Kiro miał zrobione echo, nie wykryto niczego niepokojącego, z tym, że jego serduszko trochę dziwnie biło (wet słyszał coś jak echo, podwójne bicie serca ?) ale nie był pewien czy stres nie namieszał też w ocenie. Nie mam pojęcia co robić, jutro spróbuje z innym wetem, ale nie jestem pozytywnie nastawiona.

Czy ktoś miał podobny problem? Nie wygląda mi to na typowy udar (a takie mi się już pojawiły u ogonków) ani na nic neurologicznego, ale koniec końców nie jestem lekarzem i nie mogę być niczego pewna. ???

Re: Udar-nie udar/wirus/przysadka?

: sob sty 10, 2015 12:24 pm
autor: CzuBaka
Hm.. moja Viki, która niestety odeszła z powodu guza przysadki, na początku też jakoś dawała radę, chodziła, aczkolwiek niezdarnie, była w stanie utrzymać jedzonko w łapkach, jednak szybko ją to męczyło, porfiryna oczywiście z noska się lała, dopiero później zaczęły się gorsze problemy, ogon ciągała za sobą jak sznurek, przednie łapki nadawały się tylko do poruszania, jednak nie była w stanie trzymać jedzenia, później zaczęła też tracić równowagę i orientacje, głównie spała i jadła to co podsuwało jej się pod nosek.
Poszukaj może jakiegoś specjalisty w okolicznych miastach, ja zaczęłam za późno działać, bo to była pierwsza choroba u jakiegokolwiek z moich szczurasków i nie przyszło mi głupiej blondynce nawet do głowy, że to może być jakiś problem neurologiczny, jednak udało mi się mimo wszystko dać jej dodatkowy miesiąc życia. Jednak jeśli Ty zareagujesz odpowiednio szybko, to mam nadzieje, że uratujesz swojego pupilka, trzymam kciuki!

Re: Udar-nie udar/wirus/przysadka?

: pn sty 12, 2015 1:10 pm
autor: ssylvusia
szczurolap, my mieliśmy podobne objawy w przypadku naszego Duszka. Szczur nagle osłabł, wyglądał jak balonik, z którego uszło powietrze. W związku z tym, że nie było żadnych objawów neurologicznych na początek dostał antybiotyk i steryd, który postawił go na nogi. Kiedy steryd przestał działać wszystko się powtórzyło z tym że ze zdwojoną siłą.

W Ogonku, do którego trafiliśmy bo nie było już innego wyjścia (noc, a szczur wyglądał jakby zapadł w śpiączkę) stwierdzili ponad wszelką wątpliwość, że to przysadka i kazali podać w domu Dostinex. Mimo tego, że miałam ogromne wątpliwości co do diagnozy (brak jakichkolwiek neurologicznych objawów, ale co ja głupia na ten temat wiem, wet przecież mądrzejszy i nie słucha właściciela :-\ ) podaliśmy lek. Na drugi dzień Duszek odszedł.

Po sekcji zrobionej już w naszej lecznicy okazało się, że to była niewydolność wątroby. W zasadzie z wątroby nic nie zostało :( Pochylcie się nad tą kwestią, być może coś złego dzieje się w tym kierunku?

Z jakiego jesteś miasta? Może na forum znajdziemy polecanego specjalistę, który będzie w stanie zająć się należycie ogonem.

Re: Udar-nie udar/wirus/przysadka?

: pn sty 12, 2015 2:56 pm
autor: szczurolap
Dziękuję za Wasze odpowiedzi. Byliśmy u drugiego weta, który jest młodym człowiekem specjalizującym się w małych zwierzątkach. Dokładnie zbadał młodego i faktycznie to jednak neurologiczny problem. Mimo, że Kiro utrzymuje w miarę równowagę to lekko się pochyla na jedną stronę. Dostał zastrzyk z kortykoidem i leki przeciwzapalne (5 dni kuracji). Nie sądzę, żeby dużo to zmieniło, ciągle jest super słaby, je tylko jabłko, dropsy i jogurty, czasami w ciągu dnia dostaje przypływu energii i dużo się rusza, stara się wyjść z klatki, ale większość czasu leży opatulony w kocyk między butelkami z gorącą wodą.
Dziś idę szukać nutridrinka (mam nadzieję, że znajdę coś w tym stylu)

Poza tym mieszkam we Francji, od niedawna na jej południu, na wiosce zabitej dechami (jeszcze tylko pół roku i wracam do PL). Wcześniej miałam najlepszego weta na świecie, a teraz... ten drugi jest całkiem ogarnięty, ale jego klinika jest bardzo słabo wyposażona.

No nic, zobaczymy jak się to wszystko potoczy. Trzymajcie kciuki.

I dzięki raz jeszcze za pomoc :)

Re: Udar-nie udar/wirus/przysadka?

: pn sty 12, 2015 2:58 pm
autor: ssylvusia
Trzymam mocno kciuki za malucha, zdrówka życzę!

Re: Udar-nie udar/wirus/przysadka?

: wt sty 13, 2015 1:09 pm
autor: szczurolap
Dwie godziny temu pomogłam mu odejść... Wczoraj przestał jeść, ruszać się i odpowiadać na kontakt ze mną. Wieczorem zaczęły się problemy z oddychaniem. Widziałam, że cierpi. Jego ciałko kurczyło się przy najmniejszym dotyku, szurał smutno ząbkami i resztkami sił odwracał główkę przy każdej próbie nakarmienia go. Wet powidział, że jego płucka są pełne świństwa a z jego pyszczka czuć było nieprzyjemny zapach. Albo infekcja, albo resztki jedzenia się rozkładały w jego dzióbku. Wiedziałam, że muszę mu pomóc, a mimo to płakałam jak dziecko kiedy pan doktor potwierdził, że to najlepsze wyjście.
Dobry człowiek z niego, dał mi papierki do podpisania i mogłam zapłacic w gabinecie, żeby inni nie widzieli mojej zapłakanej twarzy.

7 lat posiadania ogonków, tyle już widziałam, z tyloma się pożegnałam (a z niektórymi nawet nie zdążyłam) a za każdem razem boli tak samo...

Leć Kiruś, miałeś tylko rok, ale mam nadzieję,że Twoje życie u mojego boku było całkiem udane.

Re: Udar-nie udar/wirus/przysadka?

: wt sty 13, 2015 1:40 pm
autor: smeg
Z tego co napisalas, to mogl byc ropien w pyszczku, ktory uniemozliwial jedzenie i naciskal od wewnatrz na jedno oko. Niestety, tak umiejscowione ropnie sa bardzo trudne do oczyszczenia, zwlaszcza jesli diagnoza jest pozno postawiona i czesto konczy sie to eutanazja :( Przynajmniej szczurek juz nie cierpi, podjelas dobra decyzje. Trzymaj sie!