Wiórka (około 6 miesięcy) i Kluska (około 3 miesięcy). Chłopaki żyć bez siebie nie mogą, wszystko robią razem. Mieszkają w duzej klatce (80 cm w górę, mogą swobodnie biegać po mieszkaniu kiedy jestem w domu. Niestety nie są oswojone na tyle zeby do mnie przybiegać więc łapię je jeśli się da a jeśli nie (nie chcę ich ganiać i straszyć) to zostawiam otwartą klatkę i raczej same wracają. Żyją w zgodzie z moim psem (staruszka sznaucerka mini). Wiem że nad oswajaniem muszę popracować, ale po prostu brakuje mi czasu (mój poprzedni szczur laził za mną krok w krok:) )
Ale do sedna.
Szczurasy są dla mnie milutkie, chętnie podróżują po ramieniu, lubią głaskanie - codziennie rano leżały plackiem na najwyższym pięterku i czekaly na glaskanie, i po moim powrocie z pracy wylazily z klatki na hasło "Chłopaki!"
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Do momentu w ktorym kupiłam im drewniany domek.
Szczury oszalaly z radosci i siedzą w tym domku 22/24, wszytsko tam wciągają (szok ile tam sie moze zmiescic!) i wystawiają tylko noski. Naprawde rzadko wychodzą na zewnatrz.
Moglam bezkarnie wsadzac tam paluchy i je delikatnie glaskac, wczesniej wolalam zeby wiedzialy ze sie zblizam itp.
OD 2 dni Wiorek bierze moj palec w rece i gryzie. Gryzie paznokiec dosyc mocno i jakos tam mama wrazenie ze nie w smak mu moje glaskanie. Raz przewrocilam go na plecki zeby pokazac kto tu rządzi, ale on potem byl taki nabzdyczony ze przy proboie poglaskania go obok noska mialam wrazenie ze jest na granicy wytrzymalosci.
Jest opcja ze wkurza je mój lakier do paznokci ale mam wrazenie ze one przez ten domek stracily kontakt z rzeczywistoscia i zdziczaly
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Nie chce im zabierac ich ulubionego przedmiotu ale jakos tam mam wrazenie ze trace przez to pozycję alfa - staje sie tymi innymi ludzimi ktorych sie panicznie boją (np. moich znajomych, meza sie boją ale nie gryzą).
o co w tym chodzi?
Zabrac domek? kastrowac?
nie malowac paznokci?