Trzy tygodnie temu ze szpitala wyszedł mój synek,przeleżał tydzień na intensywnej terapii z drenem w płucu...
Miał paskudny wypadek,zwykła zabawa w berka,biegł za szybko,potknął się i wpadł na metalową ławkę.Byłam kilka metrów dalej,na zakupach...Gdy zadzwoniła do mnie jedna z mam,mówiąc,że właśnie jedzie do niego karetka,ugięły się nogi pode mną...
Przez ruchliwą ulicę dosłownie przefrunęłam,on leżał w piaskownicy,dusząc się i plując krwią.I ten jego wyraz bólu na twarzy!
Karetka przyjechała bez lekarza i jedyne,co zrobili,to podali mu tlen.Siedziałam w karetce patrząc,jak mi się dziecko dusi i sinieje,bo sanitariusze nie wpadli na pomysł,żeby go osłuchać...Złapałam go za nóżkę,a ona była tak strasznie zimna,pomimo upału!Oddech coraz słabszy.Gasło w nim życie...
Dopiero,gdy go osłuchali,momentalnie diagnoza - odma - pilnie śmigłowiec...
Był ułożony na złej stronie,trzy złamane żebra przebiły płuco,które się zapadło,krew spływała do zdrowego płuca,więc dusił się krwią.
10 minut i śmigłowcem lekarz z Wrocławia był na miejscu.Zrobili nacięcie,udrożnili płuco.Pozwolili wejść na chwilę.
"Mamusiu,kocham cię"........już wiedziałam,że będzie żył!
Tydzień z rurą w płucu.Ciche łzy w grymasie cierpienia przy każdym podniesieniu się,bo przecież Dawid to twardziel,on nie płacze...
A mnie każda jego łza bolała milion-krotnie.Dałabym sobie nogi odciąć,żeby go tylko tak nie bolało!Każda kropla krwi odsysana z jego płucka,każda podłączana kroplówka,każdy zastrzyk przeciwbólowy,każda zmiana wenflonu...odejmowały mi czucie w nogach i przysparzały o setkę siwych włosów.
Dziś już jest...normalnie.Synek podskakuje,bryka,chce szaleć.Nie boli już.Żebra jeszcze się zrastają,a on błyskawicznie dochodzi do siebie.
Mi już się skończyły koszmary nocne,bo przez dwa tygodnie od powrotu ze szpitala,śniły mi się paskudne rzeczy,wypadki na rowerze,potrącenia przez samochód,wypadnięcia przez okno,krew,rany,transfuzja nie tej grupy krwi...Serce matki...
![Roll Eyes ::)](./images/smilies/rolleyes.gif)
Wszystko powoli zbiera się do kupy,tylko priorytety mocno się pozmieniały.
I połowa włosów siwych.Dziś farbowałam,bo tak dziwnie,w wieku 34 lat wyglądać gorzej na głowie,niż własna matka
![Undecided :-\](./images/smilies/undecided.gif)
Szczury...są,pocieszają,śmierdziendolą i przynoszą uśmiech
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
A cała czwórka go po prostu...męczy??
![Embarrassed :-[](./images/smilies/embarrassed.gif)
I boli tak,że nie zawsze mam dla niego czas.