W minioną środę dziewczyny były na pędzlowaniu nosów – dr Rzepka wypędzlowała wszystkie białe. Jutro spodziewamy się wyników. Alef, wciąż na antybiotyku, płuca na szczęście na obrazie rtg się nie zmieniają, trzytygodniowa już dziś doxy wyciszyła ją całkowicie. Scherzo podczas wizyty też była cicho (od powrotu pozostaje nawet nawet). Smużka żadnych trombonowych objawów na szczęście nie ma (nigdy nie miała), jedynie lekkie ślady porfiryny na karku, ale i od niej pobraliśmy wymaz do porównania. Prosiłam żeby sprawdzić Scherzo, która się trochę moczy od jakiegoś czasu, ale badanie wyszło czysty, więc może to efekt posterylkowy, a może jej minęło po żurawicie który dostawała przez ostatnie 2 tygodnie.
W oczekiwaniu na odpowiedź co to za zaraza się zagnieździła w szczupakowie, co trombony męczy i męczy, a ostatnio i po Kahuna łapy wyciągnęła (ale tu już na szczęście też dobrze – też dzięki doxy, co wątpię aby było przypadkiem;/...)
- dla oderwania myśli:
Szczury w poszukiwaniu wiosny
Ostrożnie z nor wyglądamy
Może w kartoniku się wiosna ukryła ?
![Obrazek](http://i889.photobucket.com/albums/ac94/crrocodillus/crrocodillus003/th_Hator%2058_zpsmoaznw8j.jpg)
a jakże, ale tę ktoś już przywłaszczył
Więc może tutaj ?
i tu zajęte
Hatki w biegu złapała „frytkę” i pobiegła dalej
To zobaczmy czy gałązki mają już pączki
Suche...
nie ma to co „the real thing” na paraecie
Smugolek wyniuchał nawet malutką pokrzywę wyrosłą w cieniu drzewka szczęścia, i myszka chciała za wszelką ceną ją wyplewić, choćby miała jęzorek popalić...
A dziś już w ogóle Smuź tak mi adrenalinę podniosła !
Opuszczamy na chwilę nasz ogródeczek, żeby spuścić się do czarnej otchłani, gdzie Smużka zabrała moje serce i zniknęła...
I myślałam, że oboje już nie wyjdą
Było generalne sprzątanie klatki. Jak zwykle z rana zabrałam się za jej opróżnianie, ku rosnącemu zaniepokojeniu szczuractwa – że jak to wstawać ? jak to oddać hamaczek ? i ten też ! jak to miseczka już wyszła ?!..
Kahun, dla którego na co dzień klatka jest z rzadka opuszczaną twierdzą, pierwszy się wyniósł widząc, że wokół mury burzą. Karat za kumplem. Alefina, najbardziej niewzruszona ze wszytkich wyszła godnie i spokojnie, mniej godnie, ale wykicała też Smużka. Tylko Hatorkę i Skerulę musiałam z całkowicie gołej klatki na rękach wynosić, bo za nic nie chciały opuścić domostwa. Wyniosłam klatkę z pokoju i wróciłam posiedzieć przy szczupakach dopóki ich poczucie krzywdy i poranna energia nie miną. Siedziałam więc sobie na ziemi, a one myszkowały. Nie wiedziałam, że za chwilę prawie będę roznosić własny dom...
Smuź odkryła właśnie rurę od kaloryfera i rzuciła mi wyzwanie – „czy prędzej ja się podciągnę czy prędzej ty mnie ściągniesz”. Oczywiście co się odwróciłam to biała gąsiennica triumfowała. W porze letniej nie mam nic przeciwko szczurom na kaloryferze, aguty nie raz zakładały tam posterunek, ale nie chciałam żeby Smuż wchodziła teraz - piec dopiero niedawno się wyłączył i kaloryfer był jeszcze ciepły. Pomiędzy innymi poczynaniami szczupaków tak się więc ścigałyśmy...
Aż za którymś razem patrzę i już tylko piętki widzę - ogon delikatnie steruje ślizgiem malutkiej pomiędzy kaloryfer a ścianę. Zanim dopadłam już ani końcówki ogona nie było;/ Tam może ze dwa cm przerwy jest, nikomu jeszcze nigdy do głowy nie przyszło żeby się tam spuszczać. Szczur-przecinek postanowił spróbować...
No tak, pomyślałam, wlazła głową w dół, to pewnie dołem wyleci. Podstawiłam dłonie na bezpieczne lądowanie, ale wylądował tylko obrzydliwy zakurzony farfocel, który Smuzia sobą przepchała. Smuży nie widać. Chciałam podejrzeć z boku, ale tam jakaś blacha widok grodzi, jedynie od góry tyle co oko pod parapet wejdzie - Smuź rozlpaśnięta bliżej dołu niż góry, rozumiem że ruszyć się nie bardzo może - toteż się nie rusza. Okazało się, że ściana pod oknem jest krzywa i to co u góry kaloryfera jest 2 centymetrami – u jego dołu zwęża się do 1,5 albo i mniej... Smuż utknęła w tym klinie
Ledwo czubkami palców ją dosięgnąć od dołu, nijak przepchać ku górze... Przyniosłam deseczki żeby poziomo pchając dać jej podparcie na tyle, żeby ku górze doprowadzić - jedną, drugą - delikatnie manewruję, ale i tak Smuż żałośnie piska...
Nie uda się;x – już mi się ręce trzęsą, czarna rozpacz ogarnia...
Zaparłam się i zaczęłam kaloryfer na środku do siebie ciągnąć - jakoś na tyle chyba blachę odgięłam, że Smuź przeleciała - okurzona, zmięta, struchlała... Ale żywa ! Ufff !
Smuż szybko się doprowadziła do porządku, na szczęście zapał do kolejnych eskapad ją opuścił. Póki co...
Trzeba kaloryfer ufortyfikować. Osiwieję przez te szczury...
Wracając do wiosny - szukali, szukali - i znaleźli :
A uważna Alefina co znalazła ? - rozłożonego na części royala, którego do piersi przytuliła i tak w melancholii pilnowała:
A Kahunek był ? - Był !
...no prawie.. bo w różowym pudełku zastany, zanim zdołałam go uwiecznić, wziął nogi za pas...
A bo Kahunek najlepiej o tak – z głębi hamaka, zza sputnika - im większa osłona od świata tym lepsza...
Kończę segregacją rasową na hamakach
![Obrazek](http://i889.photobucket.com/albums/ac94/crrocodillus/crrocodillus003/th_Kahun%20Karat%20Hator_zpsbjs6cvvs.jpg)
i rozkosznym czarno-białym przemieszaniem
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)