Dominiszka jaja są tak potężne, że szykuje się pewnie rok-dwa radosnej bieganiny po sądach

. Niestety doszło do tego, że staram się o uzyskanie zakazu zbliżania się do mnie i mojej rodziny dla paru osób...
Melduję, że Nietoper powoli ma się lepiej

. We wtorek, z mojej winy [byłam w takim stanie, że jedynie gapienie się w ścianę mnie nie przerastało, w efekcie Nietoper nie miała czyszczonej rany] nastąpiło pogorszenie - ropień rozlał się dość mocno, w sumie podzielił na 3, nad uchem [rana główna], pod okiem i pod uchem. Dzisiaj zauważyłam, że ropień pod okiem już się goi [jest naprawdę dużo mniej ropy, a wczoraj wyszedł twardy "trzon"], dzisiaj udało mi się usunąć "trzon" z nad ucha... Pod uchem niestety ropa jeszcze nie przebiła skóry, chociaż już co raz wyraźniej się na to zapowiada. No, najważniejsze, że opuchlizna ewidentnie się mniejsza [główka już nie wygląda na zniekształconą] - to najlepszy dowód na to, że maleńka się leczy.
Po za tym Ania i Hana skończyły swoje fochy - obrażały się, nie chciały przychodzić jak je wołałam i inne takie "szczurze foszki"... Nietoper za to powolutku uczy się "samodzielnych wybiegów". Po za bieganiem pod kontrolą po łóżku/szafce/stole itp. gdzie jest prawie całkowicie na widoku [ma porozkładane zabaweczki, szmatki i inne takie, ale nic dużego] maleńka samodzielnie poznaje również okolice klatki, gdzie można się schować [za klatką lub pod ceratą] i nauczyć wychodzić na wołanie

.