Opiszę, jak wyglądał wyjazd, gdyby ktoś kiedyś miał podobny problem

.
Wyjechaliśmy o 8 rano, to Jego pora na pierwszą zabawę. Od 7 się bawiliśmy, więc o tej 8 był już trochę wybiegany. Klatkę zakryłam bluzą i w czasie jazdy trzymałam na kolanach. Cały czas Go głaskałam, był mega zainteresowany i spokojny (bujał się na hamaku, gonił toczącą kuleczkę). Po przyjeździe pospał z 3 godziny, najadł się, wybobkał, więc Go wyciągnęłam na zabawę. Bez problemu zaczął wszystko niuchać, wspinać na kanapę. Moja mama (którą pierwszy raz widział, a ona pierwszy raz widziała szczura

) z zachwytu, jaki jest śliczny, zaczęła "bez ostrzeżenia" Go głaskać, trochę się wystraszył, wskoczył do skarpety-domku, ale po 30 min. już harcował pod jej swetrem. Pospał do 23, a później zabawa do 2. I tak przez cały wyjazd. Dzisiaj przyszli goście, obserwował ich spod mojej bluzy, ale na spokojności, po godzinie mu się znudzili i zaczął swoje harce na kanapie (oczywiście cały czas byłam przy nim, jak ktoś się głośniej zaśmiał to na chwilę chował się pod bluzę). Wracaliśmy o 18, jadł i pił w samochodzie (ofc. w klatce), a później zasnął (wybrał hamak, a nie skarpetę, więc był zrelaksowany).
Garosz ma 6 tygodni, jest z nami tydzień. Spędzam z nim praktycznie cały czas. Może to właśnie pomogło w tym, że podróż przebiegła bezproblemowo. Albo mam ogromne szczęście, że jest takim odważnym i wyluzowanym Szczurkiem <3.