Entreen, postaram się jeszcze podkopać Twoją szczuro-przerwę.
Prowadzę na maleństwach eksperyment wychowawczy. Uważam, że Sardynki były bardzo dobrze wychowanym miotem, bardzo pro-ludzkim, nielękliwym, ale u Penelopciaków wprowadzam dodatkowo elementy stosowane w socjalizacji psów. Zobaczymy, czy efekty będą równie dobre, co u Sardynek, czy może jeszcze lepsze. Tzn. w kwestii pro-ludzkości chyba dużo więcej się nie uzyska, ponad wysokie zaufanie, pełną akceptację dotyku, szukanie kontaktu (w tym punkcie jeszcze spróbuję coś dopracować, chociaż źle nie było), niską lękliwość. Dokładam do tego dalsze obniżenie lękliwości, akceptację nietypowych sytuacji, psa*, obcych ludzi, a jak zdążę, podstawy szkolenia pozytywnego. Zobaczymy, ile to genetyka, a ile da się zrobić dobrą socjalizacją.
Problem w tym, że u psa miałabym 4-6 tygodni na jednego do kilku szczeniaków, u szczuractwa maksymalnie 2 tygodnie na 13 gryzaków.
Dzieciarnia w 4 tygodniu przejdzie testy behawioralne, bo chcę wytypować maluchy do dalszej pracy. Z tego powodu nie wystawiłam im jeszcze ogłoszenia.
*
Wiem, to trochę miecz obosieczny, ale widzę, że moim młodszym chłopcom rwetes powodowany przez psa odbiera nieco komfortu życia, więc może maluchy da się do tego przyzwyczaić.
Z innych kwestii, Pan Mąż uświadomił mi wczoraj, że może niesprawiedliwie oceniłam Fineasza ostatnio. Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak, że pachniałam maluszkiem, Fini przyszedł i mnie użarł tam, gdzie pachniało najbardziej. Pan Mąż zasugerował, żebym dopuściła możliwość, że Fini chwilę wcześniej widział w moim ręku krzyczącego z bólu maluszka (zaplątał się w nitkę), więc... uznał, że to ręka krzywdziła maleństwo?
Fakt, Fini nigdy przedtem ani później nie wykazał najmniejszych oznak agresji, nawet kiedy dostał do wąchania kocyk maluchów. Więc... nie wiem, ale dopuszczam obie możliwości.
Chorutki się trzymają, Oli smarka, Morti stabilnie, Fufu mnie martwi, bo dzisiaj pierwszy raz od sobotniej hipoglikemii został sam na dłużej, a przy śniadaniu marudził i kręcił noskiem i nie zjadł za dużo.
Paul, obawiam się, że ten niski cukier to była moja wina. Nie dopilnowałam, czy Fufcio zjadł wystarczająco dużo, potem długo czekaliśmy u weta.
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Wygląda to tak, że ze szczurka robi się dętka, przelewa się przez ręce. Fufek dostał nawet ataku para-padaczkowego (wytrzeszczone oczy, niekontrolowane wykręcanie ciałka, chwilowa utrata przytomności). Byliśmy u weta, więc szybciutko dostał kroplówkę z glukozą (plus furosemid, bo serce). W domu zapakowałabym mu do jedzenia coś słodkiego i łatwego do przełknięcia (typu Sinlac, inna słodka kaszka, słodki jogurt, nawet woda z cukrem do paszczy) do ustabilizowania, a potem coś porządnego z węglowodanami złożonymi. Teraz co 3-4 godziny dostaje posiłek zawierający w. złożone plus inne składniki (wczoraj kasza gryczana ze szpinakiem, dzisiaj kaszka kukurydziana). Przerwa nocna 6 godzin, bo zaspałam.
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)