Cała procedura przebiegła bez komplikacji, ranka doskonale się goi, w zasadzie jej nie widać. Szwy są jakby "wewnątrz" moszny, zresztą mają się rozpuścić. W niedzielę byłam z nim na kontroli w pulsvecie, wszystko bardzo dobrze.
Po zabiegu ze względu na poprzednie doświadczenia (moje poprzednie 3 samice sterylizowane w różnym czasie wyciągały sobie szwy i rozdrapywały sobie rany, masakra, kołnierze trzeba było zakładać po kilka razy) poprosiłam od razu o założenie kołnierza.
Łatek w kołnierzu nawet nieźle sobie radzi, choć nie je i nie pije samodzielnie, nawet miękkich rzeczy.
Karmię go więc i poję co 2-3 godziny. Siedzi sierota w chorobówce w tym kołnierzu. Serce się kroi, jak widzę jak próbuje go ściągnąć. Zmarniał pomimo dokarmiania, kołnierz mu przeszkadza i nie ma aż takiego apetytu jak zawsze.
Jak długo jeszcze czekać, aby mieć 100% pewność, że już nic nie rozdrapie?
Myślimy żeby ściągnąć mu kołnierz dziś wieczorem, to będą 4 doby od zabiegu. Nie za wcześnie????
Nie będę w stanie pilnować go w nocy i w środę do popołudnia, idę do pracy.

I pytanie drugie: czy od razu po ściągnięciu kołnierza dołączyć go do pozostałych dwóch szczurów, czy poczekać i przetrzymać go w chorobówce. I jeśli tak to jak długo????