Wyniki sekcji potwierdziły wcześniejszą diagnozę Oliego, więc śpię spokojniej. Może to mało romantyczne czy pozbawione szacunku z mojej strony, ale sekcje jakoś dają mi, hmm... spokój? poczucie, że zrobiło się wszystko, co się da? poczucie słuszności? A Oli może mieć jeszcze żyjące rodzeństwo, więc może ta wiedza im jakoś pomoże.
Ol, Uni, nie wierzę swojemu i dzieciarni szczęściu, takie fantastyczne domy im się trafiły. Jeszcze tylko za dwie panienki proszę kciukać, żeby miały równie dużo szczęścia, co reszta.
Wczoraj nastąpiło pierwsze spotkanie małych dziewczynek ze starszym stadem. Przebiegło w pokojowej atmosferze, chociaż maluchy najbezpieczniej czuły się w objęciach wujka Morta. Wcześniej nie łączyłam, bo nie było sensu fundować stresu maleństwom, które zaraz i tak miały wyjechać. Jeszcze dwie są do wydania, ale kolejki po nie jak nie było, tak nie ma, a mnie mocno męczą 3 wybiegi dziennie. Nie wspominając już o tym, jak muszą frustrować ogony przyzwyczajone do względnej swobody.
Igiełka to w sumie od kształtu znaczenia, bo miała bardzo cienką strzałkę na czole, teraz już zamazaną, bo haszczeje. Ale niedługo będzie biała, jak choinka zimą i bardzo podoba mi się to skojarzenie. Mojej siostrze z kolei skojarzyła się z Igłą z "Piekła pocztowego" Pratchetta.
Do rozwiązania zostaje jeszcze kwestia pełnojajecznych chłopców, ale na wszelkie drastyczne ruchy czas będzie jak podrosną, za jakieś dwa miesiące.
Penelopa nie znosi zamykania w klatce. Ostatnio tak się wycwaniła, że kiedy sypię jedzenie i wołam małe dziewczynki, wpada do klatki, napycha do mordki pełno ziaren i zwiewa, zanim zdążę zamknąć. Maleństwa na szczęście nie biorą przykładu z mamy, grzecznie meldują się w klatce, zjadają kolację i idą spać.
Kilka dni temu przysnęło mi się podczas wybiegu dziewcząt. Po dobrych kilku godzinach obudziła mnie Penelopa, która usiadła mi na policzku i lizała po twarzy.
![Grin ;D](./images/smilies/grin.gif)