Didi.....a mnie przy Niej nie było...:-(((
Moderator: Junior Moderator
Didi.....a mnie przy Niej nie by?o...:-(((
Już taka słabowita była przed moim wyjazdem...15go czerwca wyjeżdzałam na pięciodniowe szkolenie. Obiecałam sobie, że jak tylko przyjadę to pójde z nią do weta, bo cos mi nie pasowało. Wróciłam zadowolona i szczęśliwa, dopóki nie weszłam do pokoju. Klatka była pusta...Nikt nie chciał mi pisać smsów ani dzwonić, żeby mnie nie martwić. Odeszła dzień przed moim powrotem do domu. Podobno ją sparaliżowało. Tato przy niej siedział, próbował dać jej choć troszq wody, ale to juz chyba był jej koniec tu na ziemii.
Takie mam wyrzuty, że mnie przy niej nie było....Chociaż potrzymałabym ją za łapkę....
Takie mam wyrzuty, że mnie przy niej nie było....Chociaż potrzymałabym ją za łapkę....
" Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.."
Didi.....a mnie przy Niej nie było...:-(((
['] bardzo mi przykro... Didi miala na pewno wspaniałe zycie z Toba i dobrze o tym wiedziala...
Didi.....a mnie przy Niej nie było...:-(((
Nie zadręczaj się...już nie cierpi...[']
Didi.....a mnie przy Niej nie było...:-(((
tak mi przykro...
Didi.....a mnie przy Niej nie było...:-(((
[']['] Przykro strasznie...Następna mała duszyczka....
Aniołki: ['] Garek, Jeff(ka), Chrupek, Teodor, Kapunio, Freska, Żelka, Mufka, Bee-Bee, Kluska, Fryt, Keksik, Frocia, Imbirek, Pchełka, Klapuś [']
Didi.....a mnie przy Niej nie było...:-(((
bardzo mi przykro... :-( [']
Max
[']
Miałam podobną przygodę... A nawet gorszą... Moja pierwsza myszka- Max, była już stara, gdy pojechałam na kilka dni di babci z wizytą. W domu nikogo nie było, rodzice w pracy. Max umarł, samotnie, nie miał nikogo w ostatnich chwilach... Teraz żałuję, że zostawiłam go samego... Był moim pupilkiem, miał dużą klatkę, kołowrotek, zabawki, domek, zawsze świeżą wodę, jedzonko... A w najważniejszych i najtrudniejszych chwilach nie miał mnie... Ani nikogo zresztą... samiuteńki umierał...
Drogi ,,baziku'' możesz mieć przynajmniej czyste sumienie, że przy szczurku był twój tata... Że maluszek nie był sam... A wiedział, że ty go kochasz... Może nawet lepiej, że nie patrzałeś jak się męczy... :-(
Miałam podobną przygodę... A nawet gorszą... Moja pierwsza myszka- Max, była już stara, gdy pojechałam na kilka dni di babci z wizytą. W domu nikogo nie było, rodzice w pracy. Max umarł, samotnie, nie miał nikogo w ostatnich chwilach... Teraz żałuję, że zostawiłam go samego... Był moim pupilkiem, miał dużą klatkę, kołowrotek, zabawki, domek, zawsze świeżą wodę, jedzonko... A w najważniejszych i najtrudniejszych chwilach nie miał mnie... Ani nikogo zresztą... samiuteńki umierał...
Drogi ,,baziku'' możesz mieć przynajmniej czyste sumienie, że przy szczurku był twój tata... Że maluszek nie był sam... A wiedział, że ty go kochasz... Może nawet lepiej, że nie patrzałeś jak się męczy... :-(
Didi.....a mnie przy Niej nie było...:-(((
['] :-(
przy okazji apeluje do wszystkich, zeby nigdy nie przekladac wizyty u weta, jesli szczurek wyglada na oslabionego... jak widac choroba moze rozwinac sie bardzo szybko...
przy okazji apeluje do wszystkich, zeby nigdy nie przekladac wizyty u weta, jesli szczurek wyglada na oslabionego... jak widac choroba moze rozwinac sie bardzo szybko...
- sopocianka
- Posty: 594
- Rejestracja: ndz cze 26, 2005 5:26 am
- Lokalizacja: Sopot
Didi.....a mnie przy Niej nie było...:-(((
Współczuję, naprawdę
Z moim Kangiem było podobnie. Od tygodnia był słaby, ledwie się wdrapywał na moje kolana, nie mógł utrzymać w łapkach pokarmu. Pewnego ranka zowbaczyłam że leży na boku i ma sztywne łapki, trząsł się cały i nie chciał pić wody z wojego palca. Zrozpaczona, zalewając się łzami pobiegłam do weta... niestety nie miałam złudzeń... i rzeczywiście trzeba było uśpić mojego przyjaciela. (A wstrętny weterynarz, co chwilę go szturchał, żeby sprawdzić czy już nie żyje! więc nie umarł na moich dłoniach, tylko na stole w lecznicy...). Potem poszłam go samotnie pochować w lesie, zanosząc się płaczem wykopałam dół a na końcu wbiłam w ziemię deskę z imieniem mojego szczurcia. Niestety nie mogę nigdy znaleźć miejsca pochówku...
Trzymaj się!
Z moim Kangiem było podobnie. Od tygodnia był słaby, ledwie się wdrapywał na moje kolana, nie mógł utrzymać w łapkach pokarmu. Pewnego ranka zowbaczyłam że leży na boku i ma sztywne łapki, trząsł się cały i nie chciał pić wody z wojego palca. Zrozpaczona, zalewając się łzami pobiegłam do weta... niestety nie miałam złudzeń... i rzeczywiście trzeba było uśpić mojego przyjaciela. (A wstrętny weterynarz, co chwilę go szturchał, żeby sprawdzić czy już nie żyje! więc nie umarł na moich dłoniach, tylko na stole w lecznicy...). Potem poszłam go samotnie pochować w lesie, zanosząc się płaczem wykopałam dół a na końcu wbiłam w ziemię deskę z imieniem mojego szczurcia. Niestety nie mogę nigdy znaleźć miejsca pochówku...
Trzymaj się!
Za TM: Ret, Kangus, Urodzinka, Okruszek, Skrawek, Flips, Settimo, Yeti, Skierka, Chochlik
Didi.....a mnie przy Niej nie było...:-(((
Ja Maxa też zakopałam (w pudełkach po lodach) na podwórku... Nie zrobiłam tabliczki z imieniem, ale zrobiłam nagrodek z białych, małych kamieni. (Używanych do ozdoby akwarium). I jeszcze dodam, że Maxiu zmarł w... kołowrotku! Do ostatnich chwil miał siłę, żeby się bawić! Ale umarł nie z powodu choroby, tylko ze starości bo wkońcu miał już prawie 3 lata... A przeciętna mysz żyje 1-2 lata...
Didi.....a mnie przy Niej nie było...:-(((
Dzięki......
" Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.."