Witam wszystkich forumowiczów!
Od kilku lat zajmuję się szczurkami, zawsze były to samiczki (obecnie 4 okazy). Niestety wiele z nich miało problemy z guzami przysadki lub gruczołów mlecznych. Najukochańszy szczurasek miał aż 4 guzy gruczołów mlecznych i w ciągu trzech tygodni przeszedł 2 operacje, a i tak skończyło się przerzutem na płucka...
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
. Po wielu walkach o życie moich pociech, postanowiłam zaopiekować się również samczykami. Planowałam w odpowiednim czasie je wykastrować i dołączyć do stadka. Dysponuję mieszkaniem 3-pokojowym na dwie osoby, więc nie ma problemu z miejscem. Samiczki mają do dyspozycji cały (odpowiednio szczuroodporny) pokój. Samce są jeszcze młodziutkie, więc jako wybieg służy im łóżko (oczywiście w innym pokoju). Niestety nie wzięłam pod uwagę chuci moich szczurzynek... . Mianowicie udało im się otworzyć klatkę (pierwszy raz), na co nie byłam przygotowana. Znalazłam je u samczyków. Mogło to trwać jakieś 5-10 minut zanim się zorientowałam i je zabrałam (teraz zabezpieczam drzwi nawet jak samiczki są zamknięte w klatce). Minął już ponad tydzień i u 3 dostrzegam wyraźne zaokrąglenie
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Czwarta samiczka z natury jest bardzo szczuplutka, dlatego u niej bym również nie wykluczała ciąży. Mam w związku z tym kilka pytań.
1. Czy powinnam je rozdzielić do osobnych klatek przed ewentualnym porodem? Wiem, że samiczki potrafią współpracować i wspierać się nawzajem w odchowywaniu potomstwa, ale zastanawiam się czy nie niesie to ze sobą ryzyka dla młodych.
2. Czy pomożecie mi w znalezieniu odpowiednich domków z odpowiedzialnymi właścicielami?
Przyjmę na klatę wszystkie słowa krytyki. Nie mam nic na swoją obronę....
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)