Niestety ostatnim razem,zbagatelizowałam o jedna rzecz za duzo, w przekonaniu , że wiem co powinnam zrobić. Po ostatniej (w kazdym względzie
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
A dzis, gdy wróciłam od weterynarza, mogłam tylko zakopac ja w ogrodku pod moim oknem..
Okazało sie, że ingula najadła sie solą..i to ją straszliwie nadymało,co gorsza, ja radą innych forumowiczów, i hodowców,róznych portali o szczurach,dawalam jej duzo wody (przy normalnej nadwadze to powoduje zwiekszenie reakcji spalania, wiec powinna chudnac) jednak moja prozna wyobraznia ze wiem duzo o szczurach, dalam jej wode. To, jak powiedzial weterynarz, powodowalo zassadnie sie i nadymanie z powodu za duzej reakcji soli, i tak sama umeczylam moja kochana ingule..umarła niemal na rekach weterynarza.. i teraz jest mi tak strasznie źle, i czuje ze sama ją zabiłam, bo powiedzial ze to byla kwestia wczesniejszego przyjscia, chociaz pare godzin wczesniej. Powiedzial tez,ze szczurki po dobie, po takiej dawce soli umieraja. Moja ingula wyjatkowo silna, kilka dni tak zyla,spiac tylko i sie meczac,i to juz kleska moja na calej linii - jeszcze wczoraj moze byloby wszystko ok,a dzis ,podane leki nawet nie zdazyly zadzialac.
I w koncu pare gorzkich slow prawdy. Czy moze warto hodowac zwierzeta tak bardzo od nas zalezne? takie male i narazone na nasze bledy? Teraz dopiero,kiedy pomyslalam, ze moze kiedys bede miala innego szczurka,przyszlo mi do glowy,ze te cale decyzje - sam,czy kilka szczurow, jaka klatka..to wszystko, te prawidlowe decyzje(ktorych moze nie podjelismy) okazuja sie sluszne lub nie, dopiero wlasnie po smierci pupila..to taka moja moza, przydlugawa refleksja.