Moja mała Vanity ...
Moderator: Junior Moderator
-
- Posty: 279
- Rejestracja: sob cze 04, 2005 4:53 am
Moja ma?a Vanity ...
Była ze mną niecały rok.
Chyba nigdy mnie nie lubiła. Ja zreszą na początku też nie darzyłam ją wielką miłością.
Miała wredny charakter. Nie lubiła przytulania, głaskania, i wszelkich innych sposobów okazywania czułości.
Dobrze dogadywała się jedynie z Sajgonką, która traktowała ją jak matkę.
Była indywidualistką. Lubiła wyszukane jedzenie, zwykła karma to nie dla niej.
Mała dama.
Trafiła do mnie, mając równe dwa lata.
Miała skończyć jako karma dla węża.
Początkujący hodowca wziął ją dla swojego węża od swojego kolegi, któremu najzwyczajniej w świecie się znudziła. Ale wąż nie był zainteresowany, więc po kilku dniach mały, biały grubas trafił do mnie. Nie miała imienia, nie umiała pić z poidełka (do tej pory jest dla mnie tajemnicą, jak w takim razie piła, bo z miseczki też nie umiała. Może jej właściciel preferował sposób żywienia : marchewka = jedzenie+woda?)
Kiedy mnie dotkliwie pogryzła, dosłownie wyrywając mi z dłoni kawałek ciała, poczułam, że nie będzie łatwo.
I nie było.
A kiedy jakoś zaczęło się między nami układać, kiedy zakopałyśmy topór wojenny, kiedy poczułam, że ją naprawdę kocham ...
Spadło jak grom z jasnego nieba. Rak węzłów chłonnych. Od razu, z miejsca, trafiła na stół. Kilka dni po operacji okazało się, że ma przerzuty. Rak rósł coraz szybciej, aż w końcu wyglądało to tak, jakby miała drugi brzuch. Ledwo mogła się poruszać.
Lekarz z powątpiewaniem pokręcił głową, i powiedział, żeby już tego nie ruszać. Żeby odeszła w spokoju.
Więc ja co noc czuwałam przy klatce, czuła na każdy szmer, na każde jej piśnięcie. Chciałam być przy niej, kiedy będzie odchodzić.
A ona żyła. Słaba, wychudzona tak, że bałam się, że dotykając ją połamie jej wszystkie kosteczki. Ale żyła, i nie zamierzała odchodzić.
Dwa pozostałe szczury oddałam na przechowanie do przyjaciółki, po to, żeby całą uwagę skoncentrowac na niej.
Mijały tygodnie, a ona wciąż żyła. Ja zaczęłam spokojnie sypiać, zaczęłam wychodzić z domu, z powrotem spotykać się ze znajomymi. Doszłam do wniosku, że skoro ma się coraz lepiej, nie ma sensu jej usypiać (co proponowała mi codziennie rodzina).
Kiedy zobaczyłam, że mimo tego guza jest aktywna, wesoła, odzyskałam nadzieję.
Pomyślałam, że może z tym żyć.
Zabrałam od przyjaciółki szczury, i z nowu były wszystkie trzy razem.
Wczoraj zaskoczyła mnie swoją zwinnością na wieczornym spacerze.
A kiedy zamykałam klatkę przed pójściem spać, z trudem, ale wspieła sie kilka szczebelków w górę, rzucając mi ostatnie, wesołe spojrzenie.
Dziś rano jak zwykle zaspałam. W biegu, między wciągsaniem spodni a wrzucaniem zeszytów do torby, rzuciłam okiem na klatkę. W porządu, śpią.
Zobaczyłam, że nie mają wody w poidełku. Krzyknęłam do mamy, żeby zaczekała chwilę, że zaraz wyjdę, tylko dam szczurom pić. Kiedy wyjmowałam poidełko, upadło mi na podłogę. Słysząc hałas, dwie ciekawskie mordki spojrzały w moim kierunku. Dwie.
Czując pierwsze naływające do oczu łzy, sięgnęłam w stronę Vanity.
Jej wątłe ciałko było sztywne i zimne.
Umarła we śnie ... mam tylko nadzieję, że nie bolało ...
Kochana Vanity, mimo, że byłaś u mnie tak krótko, mimo, że nie darzyłaś mnie specjalnymi uczuciami ... Zdążyłam się w Tobie zakochać. W Twoim białym jak śnieg foterku, i czarnych jak węgiel oczach ... Pokochałam nawet twoje za długie pazury, które zadały mi tyle bólu.
I mam nadzieję, że teraz już nie czujesz bólu...
Śpij słodko [']
Chyba nigdy mnie nie lubiła. Ja zreszą na początku też nie darzyłam ją wielką miłością.
Miała wredny charakter. Nie lubiła przytulania, głaskania, i wszelkich innych sposobów okazywania czułości.
Dobrze dogadywała się jedynie z Sajgonką, która traktowała ją jak matkę.
Była indywidualistką. Lubiła wyszukane jedzenie, zwykła karma to nie dla niej.
Mała dama.
Trafiła do mnie, mając równe dwa lata.
Miała skończyć jako karma dla węża.
Początkujący hodowca wziął ją dla swojego węża od swojego kolegi, któremu najzwyczajniej w świecie się znudziła. Ale wąż nie był zainteresowany, więc po kilku dniach mały, biały grubas trafił do mnie. Nie miała imienia, nie umiała pić z poidełka (do tej pory jest dla mnie tajemnicą, jak w takim razie piła, bo z miseczki też nie umiała. Może jej właściciel preferował sposób żywienia : marchewka = jedzenie+woda?)
Kiedy mnie dotkliwie pogryzła, dosłownie wyrywając mi z dłoni kawałek ciała, poczułam, że nie będzie łatwo.
I nie było.
A kiedy jakoś zaczęło się między nami układać, kiedy zakopałyśmy topór wojenny, kiedy poczułam, że ją naprawdę kocham ...
Spadło jak grom z jasnego nieba. Rak węzłów chłonnych. Od razu, z miejsca, trafiła na stół. Kilka dni po operacji okazało się, że ma przerzuty. Rak rósł coraz szybciej, aż w końcu wyglądało to tak, jakby miała drugi brzuch. Ledwo mogła się poruszać.
Lekarz z powątpiewaniem pokręcił głową, i powiedział, żeby już tego nie ruszać. Żeby odeszła w spokoju.
Więc ja co noc czuwałam przy klatce, czuła na każdy szmer, na każde jej piśnięcie. Chciałam być przy niej, kiedy będzie odchodzić.
A ona żyła. Słaba, wychudzona tak, że bałam się, że dotykając ją połamie jej wszystkie kosteczki. Ale żyła, i nie zamierzała odchodzić.
Dwa pozostałe szczury oddałam na przechowanie do przyjaciółki, po to, żeby całą uwagę skoncentrowac na niej.
Mijały tygodnie, a ona wciąż żyła. Ja zaczęłam spokojnie sypiać, zaczęłam wychodzić z domu, z powrotem spotykać się ze znajomymi. Doszłam do wniosku, że skoro ma się coraz lepiej, nie ma sensu jej usypiać (co proponowała mi codziennie rodzina).
Kiedy zobaczyłam, że mimo tego guza jest aktywna, wesoła, odzyskałam nadzieję.
Pomyślałam, że może z tym żyć.
Zabrałam od przyjaciółki szczury, i z nowu były wszystkie trzy razem.
Wczoraj zaskoczyła mnie swoją zwinnością na wieczornym spacerze.
A kiedy zamykałam klatkę przed pójściem spać, z trudem, ale wspieła sie kilka szczebelków w górę, rzucając mi ostatnie, wesołe spojrzenie.
Dziś rano jak zwykle zaspałam. W biegu, między wciągsaniem spodni a wrzucaniem zeszytów do torby, rzuciłam okiem na klatkę. W porządu, śpią.
Zobaczyłam, że nie mają wody w poidełku. Krzyknęłam do mamy, żeby zaczekała chwilę, że zaraz wyjdę, tylko dam szczurom pić. Kiedy wyjmowałam poidełko, upadło mi na podłogę. Słysząc hałas, dwie ciekawskie mordki spojrzały w moim kierunku. Dwie.
Czując pierwsze naływające do oczu łzy, sięgnęłam w stronę Vanity.
Jej wątłe ciałko było sztywne i zimne.
Umarła we śnie ... mam tylko nadzieję, że nie bolało ...
Kochana Vanity, mimo, że byłaś u mnie tak krótko, mimo, że nie darzyłaś mnie specjalnymi uczuciami ... Zdążyłam się w Tobie zakochać. W Twoim białym jak śnieg foterku, i czarnych jak węgiel oczach ... Pokochałam nawet twoje za długie pazury, które zadały mi tyle bólu.
I mam nadzieję, że teraz już nie czujesz bólu...
Śpij słodko [']
Moja mała Vanity ...
Shady.. :sad2: . Dalas jej to, czego brakowalo jej przez cale zycie...rok zycia a nie wegetacji...
Spij slodko malenka...['] ['] :-(
Przykro mi...
Spij slodko malenka...['] ['] :-(
Przykro mi...
Moja mała Vanity ...
Bardzo bardzo mi przykro... Na pewno wiedziała, że ją kochasz, małą indywidualistkę... Teraz już nic ją nie boli... Pięknie o niej napisałaś...
Dla Vanity [*]
Dla Vanity [*]
Moja mała Vanity ...
bardzo mi przykro :sad2: i znowu płacze... :sad2: :sad2: :sad2: ... Shady Lane, :przytul: trzymaj sie :sad2:
Moja mała Vanity ...
Bardzo przykro...Taka dzielna szczurzynka...
[']['][']
[']['][']
Aniołki: ['] Garek, Jeff(ka), Chrupek, Teodor, Kapunio, Freska, Żelka, Mufka, Bee-Bee, Kluska, Fryt, Keksik, Frocia, Imbirek, Pchełka, Klapuś [']
Moja mała Vanity ...
['] :-( przykro mi...
- AngelsDream
- Posty: 1069
- Rejestracja: sob gru 11, 2004 11:38 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Moja mała Vanity ...
[*] Dla Vanity
"Dawno, dawno temu..."
Jedna z nielicznych osób nie chorujacych na GMR.
Jedna z nielicznych osób nie chorujacych na GMR.
Moja mała Vanity ...
Boże, Shady nawet nie wiesz jak mi przykro, dobrze wiesz o tym ze mozesz zawsze na mnie liczyć, takze jak coś to wal do mnie, trzuymaj sie cieplutko :przytul:
dla szczurci [*][*][*]
dla szczurci [*][*][*]
W moim sercu na zawsze: WACŁAW 13.11.05r. BOB 3.07.05r. LUBOMIR 4.12.06r.
Niektórzy postradali zmysły, karmic trolla nie będę. Niektórym od władzy woda sodowa uderza do głowy
Niektórzy postradali zmysły, karmic trolla nie będę. Niektórym od władzy woda sodowa uderza do głowy
Moja mała Vanity ...
Zawsze odchodza jak nie chcemy...[']['][']
Moja mała Vanity ...
['] przykro mi tak strasznie:(
Szakira [']-12.04., Foteczka['] 11.04-13.04.06. ;(
Moja mała Vanity ...
['] dla Vanity
Grubasy zapraszają do galerii -> http://szczury.org/album_personal.php?user_id=2925
Ami (07.05.2006) ze mną od 12.06.2006
Caspuś (07.09.2006) ze mną od 11.10.2006
Docencik (ok. 06.01.2006) ze mną od 13.04.2006
Dziekaniątko (ok. 06.01.2006) ze mną od 13.04.2006
Ami (07.05.2006) ze mną od 12.06.2006
Caspuś (07.09.2006) ze mną od 11.10.2006
Docencik (ok. 06.01.2006) ze mną od 13.04.2006
Dziekaniątko (ok. 06.01.2006) ze mną od 13.04.2006